Przedstawiciele Polskiej Grupy Zbrojeniowej i spółki Nitro-Chem pojawili się na składowisku odpadów w Chabielicach pod Bełchatowem (woj. łódzkie), gdzie mają być składowane między innymi wody czerwone - czyli odpad po produkcji trotylu. Osoby, które brały udział w wizji lokalnej, nie chciały rozmawiać z mediami. - Jestem zadowolona, padły deklaracje. Jest szansa, że to zniknie - mówiła właścicielka terenu, która została z problemem odpadów.
Przedstawiciele spółki Nitro-Chem i Polskiej Grupy Zbrojeniowej pojawili się na składowisku odpadów w Chabielicach około godziny 13. Wizja lokalna przez nich przeprowadzona trwała około 40 minut, a miała ona wykazać, czy znajdują się tam pojemniki z tak zwanymi wodami czerwonymi - czyli odpadem po produkcji trotylu. Jak relacjonował reporter TVN24 Jerzy Korczyński, żadna z osób nie chciała rozmawiać z dziennikarzami i nie wiadomo, jakie decyzje zostały czy zostaną podjęte co do odpadów zalegających na placu w Chabielicach. Wszystkie trafiły tam przed trzema laty. Z założenia na placu miała działać myjnia dla samochodów ciężarowych.
OGLĄDAJ REPORTAŻ "WODY CZERWONE" W TVN24 GO
"Padły deklaracje. Jest szansa, że to zniknie"
Właścicielka terenu, z którą rozmawiał reporter TVN24, mówiła, że po spotkaniu z przedstawicielami PGZ i Nitro-Chemu jest zadowolona. - Jestem zadowolona, padły deklaracje. Jest szansa, że to zniknie. Pytali mnie, jak do tego doszło i jak się tu żyje. Było widać w ich oczach współczucie, że jest im przykro. Myślę, że będą wszystko sprawdzać i zabiorą tylko swoje odpady, a co będzie dalej, to nie wiemy - mówiła reporterowi TVN24 kobieta.
Prokuratorskie śledztwo
Śledztwo w sprawie składowania odpadów w Chabielicach prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach. Powołano między innymi biegłych, którzy sprawdzali, co znajduje się w ustawionych tam beczkach. Jak usłyszał nasz reporter, na dwa tysiące zbiorników biegli przebadali 100, wśród tej setki nie było tak zwanych wód czerwonych. W prowadzonym śledztwie zarzuty usłyszało dziewięć osób. Dwie z nich cały czas przebywają w areszcie, wobec siedmiu pozostałych prokuratura zastosowała wolnościowe środki zapobiegawcze.
Ponad 400 nielegalnych składowisk
W Polsce znajduje się ponad 400 nielegalnych składowisk, na których przestępcy porzucili odpady zagrażające życiu i zdrowiu. Mechanizm jest powtarzalny: na słupa wynajmowana jest działka lub hala, zwozi się tam odpady, a potem - jak informuje prokurator Konrad Rogowski - "po prostu się znika". Z problemem zostaje właściciel działki lub hali, którego zazwyczaj nie stać na wywiezienie odpadów i utylizację. Jak ustalili dziennikarze TVN24 Olga Orzechowska, Filip Folczak i Wojciech Bojanowski, wśród odpadów są tak zwane wody czerwone, powstające podczas produkcji trotylu. Odpad ten reporterzy, a także śledczy, odkryli na kilku nielegalnych składowiskach. Trotyl w Polsce produkuje jedna fabryka: Nitro-Chem z Bydgoszczy. Współautor reportażu "Wody czerwone" Wojciech Bojanowski wskazał na antenie TVN24 koszt utylizacji odpadów. - Utylizacja jednego takiego zbiornika, który mieliśmy tu zresztą niedawno w studio, taki zbiornik, gdzie mieści się tysiąc litrów chemikaliów, dzisiaj to koszt 12 tysięcy złotych. Wystarczy, że te 12 tysięcy złotych przemnożymy przez liczbę tych zbiorników. To jest bardzo proste, weźmy największe składowisko, które jest w Rogowcu, no i mnożymy. 12 tysięcy razy 50 tysięcy, tam jest takich zbiorników 50 tysięcy, proszę bardzo, to jest 600 milionów złotych - wyliczył dziennikarz TVN24.
Czytaj też: Uwierzymy, jak zobaczymy - mówią mieszkańcy po deklaracjach ministra Sasina na temat odpadów
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24