Przyjechał na otwarcie swojej wystawy z Francji - a wystawy nie ma.To miało być wydarzenie artystyczne, skończyło się skandalem i goryczą. Michał Batory, jeden z najbardziej uznanych na świecie twórców plakatu, chciał wrócić do korzeni - do Łodzi - i tu pokazać swoje prace. Jego plakaty przyciągają tłumy, a wystawy miał już niemal na każdym kontynencie, ale nie w Łodzi.
Duża wystawa na ul. Piotrkowskiej miała ruszyć 2 października. Miało być tak: 50 citylightów świecących dzień i noc w centrum Łodzi. Na nich - 100 plakatów autorstwa Michała Batorego. - Trzeba by było zmienić ruch uliczny, postawić nowe znaki, pilnować ekspozycji – wylicza w rozmowie z tvn24.pl Batory, podkreślając skalę organizacyjną wydarzenia.
– Właściwie wszystko było już gotowe – przyznaje artysta. Wystawa miała otwierać "Pepsi Vena Music Festival". – Organizatorzy festiwalu pomagali mi, tam miało być otwarcie wernisażu i promocja książki (album "Grafika emocjonalna", wydany we wrześniu przez Drzewo Babel - red.).
Batory i wydawnictwo Drzewo Babel zaprosili gości z Francji, z Niemiec, organizatorzy Veny zaprosili około tysiąca osób.
Odwołana w ostatniej chwili
O tym, że wystawa nie się odbędzie, dowiedział się kilka dni wcześniej, już prawie przyjeżdżając do Polski.
– Jako łodzianin zawsze chciałem mieć wystawę w moim rodzinnym mieście. To jest dla mnie sprawa sentymentalna - mówi Batory. - Miałem wystawy prawie wszędzie. W miejscach, o których marzyłem. W Łodzi mi się to jakoś nie udaje. Jestem bardzo zawiedziony - dodaje.
Swoje plakaty artysta pokazywał m.in. w Chinach (trzy monograficzne wystawy i konferencje w trzech różnych miastach), w Quebecu (dwie ekspozycje), w Zurychu, Brukseli, Essen, Meksyku, wiele razy we Francji i w warszawskim Wilanowie.
Tylko opóźniona?
Głównym organizatorem i pomysłodawcą wystawy jest Fundacja dla Kultury Lightcraft Kemyd. Jak wyjaśnia jej prezes, Błażej Dymek, wystawa nie jest odwołana, ale "opóźniona w czasie": – Mam nadzieję, że ta wystawa się zdarzy, niestety po terminie. To kwestia tygodni, nie miesięcy – zapewnia w rozmowie z tvn24.pl.
Powód opóźnienia? Jak twierdzi Dymek, zawiniły przedłużające się "negocjacje fundacji z miastem". – Przygotowania były bardzo zaawansowane, trwały rozmowy, ale powstały problemy natury techniczno-prawnej, które obecnie rozwiązujemy – wyjaśnia prezes, szczegółów jednak zdradzić nie chce i odsyła po nie do Urzędu Miasta Łodzi.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to...
Urząd za to chętnie wyjaśnia, na czym polega problem. – Miasto przeznaczyło na wystawę 130 tys. zł, ale nie wywiązał się współorganizator. Fundacja dla Kultury Lightcraft Kemyd chce podpisać kontrakt od razu na trzy lata, a to jest niemożliwe – mówi w rozmowie z tvn24.pl Marzena Korosteńska z biura prasowego UMŁ.
Jak wyjaśnia, fundacja chciałaby ustawić na Piotrkowskiej citylighty, by w ciągu trzech lat mogły się tam odbywać cztery wystawy rocznie. Plakaty Michała Batorego miałyby otwierać ten cykl ulicznych ekspozycji. Fundacja postawiła urzędnikom ultimatum: "albo bierzemy wszystko, albo nie robimy wystawy".
Urząd Miasta: Nie damy monopolu na wystawy
Chociaż w ocenie UMŁ projekt jest ciekawy i oryginalny, to jednak urząd nie może zawrzeć z fundacją wieloletniej umowy, bo – jak tłumaczy Korosteńska – jest to przewidziane tylko w przypadku inwestycji. Miasto proponuje więc podpisanie listu intencyjnego, ale taki pomysł fundacja odrzuca.
UMŁ ma nadzieję, że jednak dojdzie do realizacji projektu. Dlatego – jak twierdzi Marzena Korosteńska – nie ma mowy o odwołaniu wystawy, ale o jej przełożeniu. – Już samo nazwisko artysty jest gwarantem, że ta wystawa będzie wydarzeniem artystycznym. To łodzianin światowej sławy, takie postaci chcemy promować – zapewnia.
Z biletem w jedną stronę
Mimo odwołania wystawy, Michał Batory przyjechał do Polski. Chętnie opowiada o sobie, swoim środowisku i twórczości:
– Wychowałem się na polskiej szkole plakatu. Jedyne elementy wizualnej wolności, jakie się widziało na szarych, łódzkich ulicach, to były plakaty. Były też oczywiście bardzo kolorowe plakaty propagandowe, których się jednak nie oglądało. Prawdziwie zakodowane, bardzo piękne i grające z cenzurą obrazy, to były plakaty polskiej szkoły. (Jej przedstawiciele to m.in. Jan Lenica, Henryk Tomaszewski, Walerian Borowczyk, Jan Młodożeniec, Franciszek Starowieyski - red.)
Kiedy wyjeżdżał z Polski w wieku 28 lat, trwał jeszcze stan wojenny, dostał więc bilet w jedną stronę. – Musiałem sprzedać wszystko, chociaż dużo nie miałem, tylko mieszkanie. Musiałem pokazać stempelki, że niczego nie mam, zostawić za sobą spaloną ziemię. To było silne przeżycie - opowiada nam Batory.
Ze zwojem plakatów pod pachą
Michał Batory wyjeżdża do Paryża. Zabiera ze sobą plik swoich prac w sitodruku. W Paryżu chodzi po agencjach ze zwojem plakatów. – Ludzie pukali się w głowę, bo tak się nie robi. Trzeba mieć reprodukcje, ładnie złożone portfolio, ale ja tego nie miałem, więc nosiłem oryginały.
Wreszcie znajduje pracę przy składaniu miesięcznika: – Na początku było mi ciężko, bo nie znałem francuskiego. Musiałem składać teksty, których nie rozumiałem. Pracowałem i uczyłem się jednocześnie języka - wspomina.
(Nie) bardziej Polak, niż Francuz
W 1994 r. wygrywa prestiżowy konkurs i postanawia, że będzie niezależnym grafikiem. Wtedy spotka ludzi, którzy obdarzają go zaufaniem. Rozpoczyna wieloletnią współpracę z paryskimi teatrami, a także wydawnictwami literackimi i muzycznymi, dla których tworzy plakaty.
Do Polski przyjeżdża na początku lat 90. Potem już regularnie wraca co rok. – Czy czuję się bardziej Polakiem czy Francuzem? Czekałem na to pytanie! - mówi. - Nie ma "bardziej". Są dni, że myślę po francusku, są dni, że po polsku. Mówię z polskim akcentem po francusku, a jak wracam to to mam francuski akcent w języku polskim. To znaczy, że jestem totalnie rozwalony! - śmieje się.
Grafika bardzo emocjonalna
Nieprzypadkowo monograficzny album, który właśnie trafia na półki księgarni, nosi tytuł "Grafika emocjonalna". – Grafika jest tłumaczeniem słów i sytuacji na obraz i na pewne reguły czytelności. To pozwala zrozumieć ludziom pewne sytuacje. Grafika emocjonalna – tzn. bliska życiu i ciału. Plakat jest formą szybką i bezpośrednią, ale też poetycką. To jest - w odróżnieniu od malarstwa – komunikat - wyjaśnia Michał Batory.
Plakat jest skrótem, ale mylą się ci, którzy sądzą, że jego wykonanie jest proste. Najpierw jest zbieranie informacji, ich analiza, potem praca. - Czasem długo trzeba szukać elementu, który zagra w kompozycji plakatu. Z tego musi wyjść rys najczystszy z możliwych i najbardziej komunikatywny. To jest synteza, skrót spektaklu czy książki. To poszukiwanie bywa bardziej czasochłonne niż samo zrobienie plakatu lub okładki.
Monika Piętas
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl