Słynny muzyk i aktywista na rzecz edukacji i praw człowieka Wynton Marsalis po 27 latach wrócił do Polski, żeby wziąć udział w Bielskiej Zadymce Jazzowej. - Bez wątpienia jazz ma do zaoferowania coś, co najlepiej oddaje ducha Ameryki – stwierdził w "Rozmowie na 20-lecie" w TVN24 z Piotrem Kraśką.
Wynton Marsalis to aktywista na rzecz edukacji i praw człowieka - jedna z najważniejszych postaci współczesnego jazzu. Nazywany jest ambasadorem kultury amerykańskiej, został wyróżniony tytułami doktora honoris causa przez kilkadziesiąt uczelni.
Muzyk znany jest z interpretacji zarówno muzyki jazzowej, jak i klasycznej i jako jedyny instrumentalista otrzymał w jednym roku nagrody Grammy za nagrania w tych dwóch kategoriach. Grał w największych salach koncertowych świata i wielokrotnie występował dla amerykańskich prezydentów w Białym Domu, a dwóch z nich – Bill Clinton i Barack Obama - nazywa go przyjacielem.
W "Rozmowie na 20-lecie" w TVN24 powiedział, że "czuje się świetnie" mogąc ponownie występować w Bielsku-Białej po 27 latach. – Nie jestem w stanie ocenić wszystkich zmian w mieście, ale doskonale pamiętam tamten koncert, a grałem ich wtedy tysiące. Ten był w kościele, publiczność przyjęła nas bardzo serdecznie. To był nasz pierwszy koncert w Polsce – wspominał Wynton Marsalis. - Spotkałem przemiłych ludzi. Będę wracał do niego myślami jeszcze wiele razy. Wspaniale, że mogę tu ponownie zagrać – dodał.
"Chcemy być w systemie panów i niewolników, czy systemie symbiotycznym?"
Marsalis opowiadał w rozmowie z Piotrem Kraśką o Ameryce, relacjach międzyludzkich i nierównościach społecznych.
– Na świecie toczy się wojna pomiędzy ideą symbiotycznego współżycia różnych ludzi, a systemem panów i niewolników. Systemem, w którym to jedynie garstka ludzi ma wszystkie pieniądze i zasoby, a reszta nic – zwrócił uwagę. - Nie wiadomo, do której grupy się zaliczamy. Chcemy żyć w systemie panów i niewolników, czy systemie symbiotycznym? - pytał. - Świat jeszcze o tym nie zdecydował, ponieważ ludzie głosują na rzeczy, które ograniczają ich prawa obywatelskie. Wygoda jest wrogiem wolności – zaznaczył.
Pytany o słowa Billa Clintona, który stwierdził kiedyś, że jazz to demokracja w najlepszym wydaniu, Marsalis stwierdził, że "bez wątpienia jazz ma do zaoferowania coś, co najlepiej oddaje ducha Ameryki". - Demokracja, Stany Zjednoczone to złożone kwestie. Ludzie też tacy bywają, wystarczy że ktoś ma gorszy dzień. Gospodarz, gdy ma gości, rzadko kiedy wyciąga najgorsze rodzinne zdjęcia i mówi: "To sceny naszej kłótni". Zazwyczaj chcemy pokazać swój pozytywny obraz. Jazz też jest pozytywny, ale bardzo trudno go zagrać i w miarę upływu czasu zrozumieć, ponieważ to muzyka zmian – opowiadał.
Wynton Marsalis mówił, że "nigdzie na świecie ludzie nie są równi". Podkreślił, że wszyscy zostaliśmy stworzeni równymi, ale za każdym razem problemem staje się nie "moje", a "twoje poczucie równości", a więc stosunek człowieka do człowieka.
- Nie umiemy negocjować własnej przestrzeni i dążeń między sobą. Trudno nam przyjąć kompromis. (...) Wolimy zrezygnować z roli stróża brata swego. Tak jest z amerykańską konstytucją, demokracją oraz prawami człowieka na całym świecie - zaznaczył.
Tłumaczył to na przykładzie zaangażowania, a równocześnie braku zaangażowania w kwestię rozwiązania problemu rasowego w Stanach Zjednoczonych. Stwierdził, że wszyscy chcieliby "hasła Black Lives Matter", ale "te słowa nic nie kosztują". - Kto tak naprawdę tego chce? Chcemy hasła Black Lives Matter. Te słowa nic nie kosztują. Napiszę na internetowym forum, że ktoś naruszył moje prawa, zrobię sobie selfie na proteście, ale czy zrezygnuję dla kogoś z pracy? Czy zadbam o sprawiedliwy system edukacji? Czy będę wykonywać codzienną pracę na rzecz równości innych, tych spoza najbliższego kręgu znajomych: nie dla innej kobiety czy Afroamerykanina, ale biednej białej osoby? Jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić, aby im pomóc? Niewielu w ogóle chce – wyjaśnił.
Źródło: TVN24