Sobotnie spotkanie z Romanem Polańskim w Szkole Filmowej w Łodzi nie zostanie odwołane pomimo petycji grupy studentów. "Zatrzaskiwanie drzwi przed Polańskim przez nas, społeczność jego Alma Mater, wydaje mi się być aktem skrajnie niestosownym" - napisał w oświadczeniu rektor uczelni. "Nie do nas należy wydawanie wyroków w sprawach tak niejednoznacznych i skomplikowanych" - zaznaczył.
W czwartek w warszawskim kinie Muranów odbył się premierowy pokaz najnowszego filmu Polańskiego "Oficer i szpieg". Obraz ten przyniósł mu Wielką Nagrodę Jury i Nagrodę FIPRESCI na tegorocznym festiwalu w Wenecji.
Pokaz w Warszawie przebiegł spokojnie, w odróżnieniu od premiery we Francji, która została dwa tygodnie temu zablokowana przez grupę aktywistek. Protest ten był związany z oskarżeniami, które pod adresem Polańskiego skierowała aktorka Valentine Monnier. Mówiła, że Polański zmusił ją do seksu w 1975 roku, kiedy miała 18 lat.
Grupa studentów nie chce Polańskiego na uczelni
W najbliższy piątek i sobotę Polański weźmie udział w 24. Forum Kina Europejskiego Cinergia w Łodzi. Podczas gali zamknięcia festiwalu odbierze statuetkę Złotego Glana, przyznawaną "niepokornym twórcom filmowym idącym pod prąd modom i trendom". Reżyser zaprezentuje również film "Oficer i szpieg". W sobotę Polański ma odwiedzić Szkołę Filmową w Łodzi.
Jego wizycie w uczelni sprzeciwiła się grupa studentów, pracowników i absolwentów. W internetowej petycji, skierowanej do władz Szkoły Filmowej w Łodzi i rektora profesora doktora habilitowanego Mariusza Grzegorzka, domagali się odwołania spotkania. Jak argumentowali, Szkoła Filmowa "tak jak każda inna placówka edukacyjna powinna być miejscem, w którym potępia się przemocowe zachowania seksualne".
"Pan Roman Polański jest oskarżany o przynajmniej pięć tego rodzaju zachowań. Najmłodsza z domniemanych ofiar miała dziesięć lat. Nie do nas należy osądzanie, czy te oskarżenia są prawdziwe, czy nie" - czytamy w apelu.
Rektor łódzkiej filmówki: nie do nas należy wydawanie wyroków
Do sprawy odniósł się w oświadczeniu opublikowanym na stronie uczelni profesor Mariusz Grzegorzek, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L.Schillera w Łodzi. "Próbuję zrozumieć wątpliwości związane z wizytą reżysera na Targowej, jednak nie do końca podzielam punkt widzenia wielu oburzonych. Roman Polański jest wielkim artystą sztuki filmowej, naszym najwybitniejszym absolwentem. Wielokrotnie dawał wyraz ogromnego szacunku wobec naszej uczelni" - napisał.
Przypomniał, że dorobek i podkreślane przez reżysera konsekwentnie i wielokrotnie znaczenie Szkoły Filmowej w Łodzi w ukształtowaniu jego artystycznej drogi stały się niejako kamieniem węgielnym pozycji tej uczelni na arenie międzynarodowej. "Mamy wobec niego ogromny dług wdzięczności" - podkreślił. Wspomniał, że szkoła nadała Romanowi Polańskiemu tytuł doktora honoris causa - najwyższy akademicki tytuł honorowy.
"Nie do nas należy wydawanie wyroków w sprawach tak niejednoznacznych i skomplikowanych jak zarzuty ciążące na Romanie Polańskim" - dodał. Napisał, że wyrażanie oburzenia i zatrzaskiwanie przed drzwi przed Romanem Polańskim przez społeczność jego Alma Mater wydaje mu się być aktem skrajnie niestosownym. Dodał, że woli "zaprosić zainteresowaną część studentów i pracowników (...) na rozmowę ze wspaniałym, doświadczonym artystą i mądrym człowiekiem, chętnym do merytorycznej rozmowy". Przypomniał również o zamkniętej formule spotkania.
Dodał, że on sam nie czuje, że ma jakiekolwiek prawo do moralnej oceny życia Romana Polańskiego. "Na jakiej podstawie miałbym ją sobie wyrobić? Rozdygotanych doniesień medialnych, stanowiska amerykańskiego organu sprawiedliwości, własnych intuicji?" - dodał. Poinformował, że priorytetem dla niego są wzajemny szacunek i ograniczona wiara w racje kreowane przez media, w tym media społecznościowe. "Namawiam Was do tego samego, kto nie czuje się przekonany, może przecież nie przychodzić" - zakończył.
Autor: ads/adso / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock