Kwiecień - jeśli chodzi o premiery kinowe - to przede wszystkim festiwalowe perełki. Poruszające dokumenty, zachwycające filmy animowane i komedie - to niektóre z nich. Na co wybrać się w kwietniu? O tym w autorskim przeglądzie premier kinowych kwietnia.
Chociaż pandemia COVID-19 trwa, kina wróciły do funkcjonowania sprzed marca 2020 roku. A w kwietniu repertuar kin zasili aż 28 nowych tytułów, które z pewnością zaspokoją każde gusta - nie tylko fanów kina artystycznego czy niezależnego. Z tego gąszczu tytułów, wyłania się pięć, na które warto zwrócić szczególną uwagę, bo to o nich w ostatnim roku było głośno - głównie za sprawą festiwali.
"Film balkonowy"
Paweł Łoziński, twórca ponad 20 filmów dokumentalnych, od dawna uznawany jest za jednego z najlepszych dokumentalistów w historii polskiej kinematografii. Swoim najnowszym tytułem "Film balkonowy" umacnia tę pozycję. Film miał światową premierę w ramach Tygodnia Krytyków Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Locarno, gdzie zdobył Grand Prix tej sekcji. W kolejnych miesiącach "Film balkonowy" nagrodzony został podczas kolejnych festiwali: Millenium Docs Against Gravity, Dok Leipzig, Festiwal Mediów "Człowiek w zagrożeniu", Międzynarodowy Festiwal Dokumentu FIPADOC w Biarritz, Trieste Film Festival. W końcu tytuł doceniła Polska Akademia Filmowa trzema nominacjami do Polskich Nagród Filmowych Orły w kategorii: najlepszy film dokumentalny, najlepsza reżyseria oraz najlepszy montaż.
"Film balkonowy" to jeden z najciekawszych eksperymentów ostatnich lat - zarówno filmowy, jak i społeczno-kulturowych. Na przestrzeni blisko 30 miesięcy Łoziński spędził na balkonie swojego warszawskiego mieszkania 165 dni, nagrywając rozmowy z ponad 200 bohaterami swojego filmu. Historia każdego, kto mijał jego balkon i chciał zatrzymać się na chwilę, żeby porozmawiać z reżyserem, tworzy bardzo kolorowy witraż. Z opowieści poszczególnych osób rodzi się uniwersalny obraz tego, kim jesteśmy.
"Film balkonowy" w reżyserii Pawła Łozińskiego w kinach od 8 kwietnia.
"Memoria"
Tajlandzki mistrz Apichatpong Weerasethakul od lat należy do światowej czołówki filmowców, nawet jeśli nie cieszy się rozpoznawalnością, na jaką rzeczywiście zasługuje. A przecież w dorobku ma między innymi canneńską Złotą Palmę oraz dwie Nagrody Jury Festiwalu Filmowego w Cannes. Drugą otrzymał w ubiegłym roku za film "Memoria" z Tildą Swinton w roli głównej, która była jedną z faworytek do nagrody dla najlepszej aktorki ubiegłorocznej edycji festiwalu (niespodziewanie zwyciężyła Renate Reinsve - gwiazda rewelacyjnego "Najgorszego człowieka na ziemi" Joachima Triera).
Fani Weerasethakula nie byli zawiedzeni, bo otrzymali kolejny jego film, którym reżyser łagodnie wdziera się w podświadomość i stamtąd rezonuje jeszcze długo po seansie. Rzeczy, których nie są w stanie wyjaśnić nam logika czy nauka, opowiadane są za pomocą magii, zjawiskami nadprzyrodzonymi, zaklęciami i lokalnymi wierzeniami. Jessica - główna bohaterka, orchidolożka, która przyjeżdża do Kolumbii w poszukiwaniu rzadkich odmian orchidei - prześladowana jest przez przeraźliwy dźwięk, który męczy ją w najmniej oczekiwanych momentach jej pobytu w Kolumbii. Metaliczny, przeszywający, jakby wydobywał się z wnętrza planety, coś w rodzaju uderzenia ogromnej kuli w wielki metalowy gong. Kobieta czuje przerażenie, bo obawia się, że odchodzi od zmysłów, ale również zaczyna fascynować się tym, co się dzieje.
"Memoria" jest kwintesencją nurtu slow cinema, która pozwala na zanurzenie się w świat pełen filmowej poezji i niuansów. To film, w którym jednym z bohaterów jest również cisza. A wszystko to doprawione zostało nietuzinkowym poczuciem humoru Tajlandczyka.
"Memoria" w reżyserii Apichatponga Weerasethakula w kinach od 22 kwietnia.
"Gdzie jest Anne Frank"
Anne Frank - niemiecka Żydówka, która wraz z rodziną przez dwa lata ukrywała się w Amsterdamie, później więziona była w obozach Auschwitz i Bergen-Belsen, gdzie zmarła na tyfus na niedługo przed wyzwoleniem - jest jedną z postaci - symboli pamięci o Holokauście. Swoje życie w ukryciu opisała bardzo dokładnie w dzienniku. Postać Anne Frank przez lata powracała w sztukach teatralnych, filmach i serialach. Wystarczy przypomnieć sobie film z 1959 roku "Pamiętnik Anne Frank" w reżyserii George'a Stevensa, który nagrodzony został trzema Oscarami.
Ari Folman - syn polskiej Żydówki, która przetrwała Holokaust, jeden z najsłynniejszych izraelskich filmowców - postanowił sięgnąć po pamiętniki Frank, które stanowią jedno z najważniejszych świadectw Holokaustu. Twórca słynnego i nominowanego do Oscara "Walca z Baszirem" oraz "Kongresu" (którego scenariusz powstał na podstawie opowiadania Stanisława Lema "Kongres futurologiczny"), w poruszający sposób wykorzystał historię Frank.
Ci, którzy kiedykolwiek zetknęli się z zapiskami Frank, wiedzą, że 13-latka większość tekstów kierowała do - najprawdopodobniej - fikcyjnej przyjaciółki Kitty. I to właśnie Kitty jest główną bohaterką pełnometrażowej animacji "Gdzie jest Anne Frank". Portal Variety zwrócił uwagę, że Folman przy tworzeniu filmu "miał uprzywilejowany dostęp do dziennika Anne Frank, różnych tekstów i archiwów rodzinnych". W efekcie powstała opowieść o tym, jak Kitty budzi się w domu rodziny Frank we współczesnym Amsterdamie i próbuje odnaleźć swoją przyjaciółkę. Dość szybko orientuje się, że Anne Frank upamiętniona została w najróżniejszy sposób, jednak poza symboliczną obecnością na tablicach ulic, szpitali czy szkół, o jej duchu świat najprawdopodobniej zapomniał. Kitty poznaje Petera, który pomaga uchodźcom. Dzięki niemu odkrywa, że uprzedzenia, które doprowadziły do Holokaustu, nie zniknęły, a współczesny świat jest pełen osób, które muszą uciekać ze swojego domu, które muszą się ukrywać.
"Gdzie jest Anne Frank" jest niesamowicie wyważoną i mądrą animacją, która w obliczu wojny w Ukrainie wybrzmiewa nader mocno. Światowa premiera filmu odbyła się w ramach ubiegłorocznej edycji Festiwalu Filmowego w Cannes.
"Gdzie jest Anne Frank" w reżyserii Ariego Folmana w kinach od 22 kwietnia.
"Bigger Than Us"
"Bigger Than Us" to film, który powinien zobaczyć każdy - niezależnie od przekonań, wieku, tożsamości płciowej, wyznawanej religii czy zdobytego wykształcenia. Film Flore Vasseur, współprodukowany przez Marion Cotillard, nominowany został między innymi do Cezara w kategorii najlepszy film dokumentalny.
Głównymi bohaterami filmu są młodzi ludzie z całego świata, którzy walczą o prawa człowieka, klimat, wolność słowa, sprawiedliwość społeczną, dostęp do wody, żywności i edukacji. Do poszczególnych aktywistek i aktywistów docieramy wraz z Melati Wijsen - jednej ze sióstr Wijsen, które zasłynęły walką z konsumpcją plastiku. Pochodząca z Bali indonezyjska działaczka podróżuje przez świat i spotyka tych, którzy pomimo młodego wieku biorą sprawy w swoje ręce i próbują na własny sposób zmienić świat. Wszyscy mają między 18 a 25 lat, a już zdążyli zmieniać ustawodawstwo, budować szkoły i zaangażować w swoje działania tłumy innych.
"Bigger Than Us" pozostawia w widzach nadzieję, że są młodzi ludzie, którzy mają odwagę i siłę, żeby walczyć z godnością o lepszą przyszłość. Nawet jeśli ta walka wymaga wielu poświęceń i gotowości, aby nie poddawać się w zderzeniu ze strachem i bezradnością dorosłych.
"Bigger Than Us" w rezyserii Flore Vasseur w kinach od 22 kwietnia.
"Nieznośny ciężar wielkiego talentu"
Na koniec kino rozrywkowe, czarna komedia, która zachwyciła publiczność i krytyków festiwalu South by Southwest w Austin w stanie Teksas. Ironizując, można stwierdzić, że miłośnicy kina dzielą się na tych, którzy lubią twórczość Nicolasa Cage'a i sceptycznie podchodzących do laureata Oscara za rolę "Zostawić Las Vegas" z 1995 roku. Jednak "Nieznośny ciężar wielkiego talentu" w reżyserii Toma Gormicana połączy fanów i antyfanów bratanka Francisa Forda Coppoli.
Niech tytuł, który może być parafrazą "Nieznośnej lekkości bytu" Milana Kundery, nie będzie mylny. Bo film nie jest egzystencjalnym traktatem o istocie życia. To świetnie skonstruowana opowieść o hollywoodzkim aktorze na skraju bankructwa, który otrzymuje szansę od losu, by stawić czoła problemom. Aktor grający fikcyjną wersję siebie, nie jest w kinie niczym nowym. Ale aktor grający postać, która jest jednym wielkim memem - to rzecz rzadka i nader ciekawa. Bo 32-letni reżyser - który mógłby być synem Cage'a - doskonale wykorzystał to, za co aktor był podziwiany i z jakich powodów tworzono jego liczne parodie.
"Nieznośny ciężar wielkiego talentu" można oglądać na wiele sposobów. Bo może być jednocześnie świetną rozrywką, doprawioną dobrym wątkiem trochę z kina akcji, trochę z filmu szpiegowskiego, ale może być dość ciekawym i wnikliwym spojrzeniem na gasnący blask gwiazdy, która nadal gwiazdą chce pozostać.
"Nieznośny ciężar wielkiego talentu" w reżyserii Toma Gormicana w kinach od 22 kwietnia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Against Gravity