Pijane w sztok kobiety, leżący na ulicy mężczyźni, dwuznaczne seksualne pozy i morze śmieci wokół – to zdjęcia polskiego fotografa Macieja Dakowicza pod tytułem "Cardiff po zapadnięciu zmroku" przedstawiające obraz nocnego życia walijskiego miasta, które wywołały zażenowanie w Wielkiej Brytanii. - Nie chodziło mi o to, by pokazać, że Brytyjczycy wariują i upijają się. Po prostu dokumentowałem to, co się dzieje. Starałem się być obiektywny – broni swoich zdjęć autor.
Niepochlebny portret nocnego życia Cardiff na zdjęciach Polaka wywołał wiele szumu w Wielkiej Brytanii. Medialna burza i zamieszanie w internecie pojawiły się po artykule w "Daily Mail", który opublikował najostrzejsze fotografie z serii i napisał, że "są brutalnie szczere", a kolekcja zdjęć to "kompilacja wstydu". Dziennik ubolewał nad upadkiem manier rodaków, którzy na zdjęciach Macieja Dakowicza są "alkoholikami nie kontrolującymi własnych czynności fizjologicznych".
Pod artykułem w "Daily Mail" pojawiło się 2 tysiące negatywnych komentarzy. Polak jest zaskoczony tak ostrą reakcją, bo jego celem nie było pokazanie degeneracji brytyjskiego społeczeństwa. - Gazeta zrobiła sensację. Wybrała tylko te zdjęcia, gdzie są sceny pijaństwa, aby wzbudzić jak największe zamieszanie. Ale to nie jest cała prawda o stolicy Walii ani o Wielkiej Brytanii – mówi w rozmowie z tvn24.pl Dakowicz.
Brytyjczycy idą na całość
"Cardiff po zapadnięciu zmroku" to efekt ponad 5-letniej pracy fotografa, który zamieszkał wówczas w mieście i chodząc do pubu zauważył intensywne życie nocne. - Zacząłem fotografować dla siebie. Jednej nocy robiłem 200-300 zdjęć, z czego wybierałem 5 dobrych i tak z czasem ułożyło się to w historię składającą się z kilkuset prac – mówi nam autor.
- Uwieczniałem wszystko, co wzbudzało moje emocje. Brytyjczycy piją dużo, potrafią się bawić. Idą na całość. Tak odreagowują tydzień w pracy. Dziwne rzeczy dzieją się na ulicy. W weekend podobnie jest w całej Anglii, stereotyp pełnych zahamowań ludzi jest już chyba nieaktualny – dodaje.
Zapewnia, że na tle innych miast Cardiff jest spokojniejsze i nie ma walk na ulicach. - Tu jest fajnie. Uwierzcie mi: to nie jest Sodoma i Gomora – zapewnia.
Mówi, że starał się być obiektywny. - Nie chodziło mi o to, by pokazać, że Brytyjczycy wariują i upijają się. Powodowała mną czysta ciekawość. Mój obowiązek jako fotografa to udokumentowanie tego, co się dzieje obok. W ciągu tych 5 lat powstały zdjęcia zarówno negatywne, jak i pozytywne – opowiada.
Emigrant pokazał prawdę
Dakowicz stara się zrozumieć, skąd to oburzenie Brytyjczyków, zwłaszcza, że na tym samym festiwalu fotografii prasowej we francuskim Perpignan – gdzie zobaczył je fotoedytor "Daily Mail" - pokazano także prace brytyjskiego fotografa Petera Dencha – "Anglia bez cenzury". - One też są niepochlebne dla Brytyjczyków, ale nie wywołały sensacji. Bo problem jest w tym, że ja jestem Polakiem i jako emigrant odważyłem się pokazać prawdę – tłumaczy nam.
Te same zdjęcia ukazały się w albumie "Street Photography Now", gdzie Dakowicz jest jedynym Polakiem wśród 45. fotografów z całego świata. W przyszłym miesiącu zostaną pokazane w USA: na międzynarodowej wystawie fotografii ulicznej w Louisville. Seria "Cardiff After Dark" stała się bardzo popularna. O Polaku piszą lokalne media, broni go BBC, a fani chwalą na facebooku.
- Należy mi się odpoczynek od tego szumu. Robię sobie przerwę i wyjeżdżam na pół roku do Azji – zapowiada.
Doktorat z informatyki
34-letni Dakowicz wyjechał z Polski w 2000 roku po skończeniu studiów informatycznych w Białymstoku. Pierwsze zdjęcia zrobił w Hongkongu, gdzie kupił sobie aparat, by przyjaciołom w Polsce pokazać, gdzie mieszka i pracuje. Dziś, choć ma doktorat z informatyki, zajmuje się wyłącznie fotografią.
Specjalizuje się w "fotografii ulicznej", która powstaje podczas podróży po Europie, Afryce i Azji.
Ma na koncie kilka wystaw i nagród, m.in. "National Geographic". Publikował na łamach "The Guardian", "The Observer", "Der Spiegel", "American Photo" i innych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe