Oscary 2024 coraz bliżej. 96. gala wręczenia Nagród Akademii Filmowej zapowiada się bardzo interesująco z wielu względów. Przede wszystkim dlatego, że chociaż wydawałoby się, że faworyt jest jeden, to nie wszystko jest przesądzone. O tym, kto ma największe szanse w najważniejszych kategoriach, pisze Tomasz-Marcin Wrona w cyklu "Wybór Wrony".
Oscary 2024 już w najbliższą niedzielę. 96. gala wręczenia Nagród Akademii Filmowej - jak oficjalnie nazywają się wyróżnienia amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej - budzi znaczenie większe zainteresowanie niż w latach poprzednich. Dzieje się to przede wszystkim za sprawą "Barbenheimera" - rzadkiego fenomenu kulturowego, który zdominował filmowy 2023 rok.
"Barbenheimer" na finiszu
"Barbenheimer" odnosi się do symultanicznej premiery dwóch skrajnie różnych filmów: "Barbie" Grety Gerwig (produkcja Warner Bros. Discovery - właściciela tvn24.pl) oraz "Oppenheimera" Christophera Nolana. Fachowym językiem mówiąc, jest to przykład "counterprogrammingu" - czyli strategii marketingowej, zakładającej wprowadzenie do kin w tym samym momencie dwóch bardzo różnych produkcji tak, aby przyciągnąć różne grupy docelowe.
Tego typu strategia nie jest niczym nowym, ponieważ eksperci przypominają amerykańską jednoczesną premierę filmów: "Był sobie chłopiec" oraz "Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów". Oba tytuły do regularnej dystrybucji kinowej w USA i Kanadzie trafiły 17 maja 2002 roku. "Był sobie chłopiec" zanotował najlepszy wynik weekendu otwarcia roku w przypadku brytyjskiej produkcji. Podobnie było w 2008 roku, kiedy w ten sam weekend do kin trafił inny hit Nolana "Mroczny rycerz" oraz legendarny już musical "Mamma Mia!" Phyllidi Llyod.
"Barbenheimer" stał się hitem sieci. W portalach społecznościowych pojawiło się mnóstwo virali, memów, zabawnych, satyrycznych reakcji na oba tytuły. To zaś przełożyło się na ogromne zainteresowanie pamiątkami, stylizacjami, nawiązującymi zarówno do "Barbie", jak i "Oppenheimera". Co ciekawe, w wielu miejscach na świecie kina oferowały jeden bilet na oba filmy, a w analizach eksperckich statystyk - dotyczących na przykład sukcesu kasowego - zaczęto podawać, jakby była mowa o jednej produkcji.
Nic dziwnego: "Barbenheimer" zanotował czwarty najlepszy wynik weekendu premierowego w amerykańskiej historii, zarabiając ponad 310 mln dolarów. Ostatecznie film Gerwig zarobił 1,44 mld dolarów, a "Oppenheimer" - 958 mln dolarów, co łącznie daje 2,4 mld dolarów. "Barbenheimer" zdobył również 21 nominacji do Oscarów i oba tytuły znalazły się wśród nominowanych w kategorii najlepszy film. To drugi raz, gdy w tej kategorii w tym samym roku nominowane są filmy Gerwig i Nolana. Wcześniej o Oscara w tej kategorii w 2018 roku walczyły "Lady Bird" i "Dunkierka", ale wygrał "Kształt wody" Guillerma del Torro.
Oscary 2024. Faworyci
O ile to "Barbie" był najlepiej zarabiającym filmem minionego roku, tak "Oppenheimer" jest wyraźnym faworytem na ostatniej prostej oscarowego wyścigu. Wszystko na to wskazuje, że ostatecznie statuetki w najważniejszych kategoriach trafią do filmu Nolana, "Czasu krwawego księżyca" Martina Scorsese i "Przesilenia zimowego" Alexandra Payne'a. To te tytuły dominowały w ostatnich tygodniach, zgarniając prestiżowe nagrody: BAFTA, Europejskie Nagrody Filmowe czy Złote Globy.
Oscarowe głosowanie zakończyło się 27 lutego, a zatem sprawa jest już przesądzona. Teraz pozostaje nam tylko czekać na ogłoszenie werdyktu Akademii Filmowej. To dobry moment, żeby spróbować odpowiedzieć na pytania: "kto wygra?" i "kto powinien wygrać?" w najważniejszych kategoriach.
Oscary 2024 - najlepszy film
W tym roku w najważniejszej kategorii nominowano 10 filmów: "Amerykańska fikcja", "Anatomia upadku", "Barbie", "Przesilenie zimowe", "Czas krwawego księżyca", "Maestro", "Oppenheimer", "Poprzednie życie", "Biedne istoty", "Strefa interesów".
Po raz pierwszy w historii w jednym roku nominacje otrzymały trzy produkcje, wyreżyserowane przez kobiety. Mało tego: w tej kategorii nominacje otrzymują producenci, a nie reżyserzy, więc warto zaznaczyć, że sześć tytułów z tej dziesiątki, współprodukowane były przez kobiety (biorąc pod uwagę te produkcje, w których kobiety jako współproducentki zostały zgłoszone).
Steven Spielberg - producent "Maestro" Bradleya Coopera - umocnił swój rekord i z 13 nominacjami jest najczęściej nominowanym producentem w kategorii najlepszy film w historii nagród.
PRZECZYTAJ TAKŻE: "Ta Barbie pokazuje nam wszystkim środkowy palec i jest to fajne. Recenzja 'Biednych istot'"
Kto wygra? Wszystko wskazuje na to, że to Christopher Nolan, Charles Roven i Emma Thomas docenieni zostaną za "Oppenheimera".
Kto powinien wygrać? Trudno wskazać jednoznacznie, który z tych dziesięciu filmów najbardziej zasłużył na Oscara w tej kategorii. Naiwnym byłoby sądzić, że statuetka nie powędruje do "Oppenheimera". Natomiast pod wieloma względami to Yorgos Lanthimos wykazał się bezgraniczną wyobraźnią, tworząc "Biedne istoty". Jasne: zarówno "Oppenheimer", jak i "Biedne istoty" są należą do ścisłej czołówki najważniejszych filmów XXI wieku. "Biedne istoty" są dziełem kompletnym, mądrym i potrzebnym, udowadniającym, że chociaż w "kinie było już wszystko", to jest jeszcze wiele przestrzeni na nowe, inne, zaskakujące.
Oscary 2024. Najlepsza reżyseria
W kategorii najlepsza reżyseria nominowani zostali: Jonathan Glazer, Yorgos Lanthimos, Christopher Nolan, Martin Scorsese i Justine Triet (ósma kobieta w historii z nominacją reżyserską). Pominę fakt, że Akademia nie doceniła ani Grety Gerwig, ani Celine Song, którym - parafrazując klasyka - te nominacje się po prostu należały.
Martin Scorsese, który otrzymał nominację za "Czas krwawego księżyca", stał się najstarszym nominowanym w kategorii reżyserskiej. Jednocześnie wyprzedził Stevena Spielberga i z 10 nominacjami jest na drugim miejscu najczęściej nominowanych reżyserów. Najwięcej nominacji w tej kategorii - 12 - posiada William Wyler, twórca między innymi "Ben Hura" czy "Rzymskich wakacji".
Kto wygra? Biorąc pod uwagę, że Christopher Nolan dominował w tym sezonie nagród filmowych, jest naturalnym faworytem do otrzymania statuetki Oscara. Zasłużenie. "Oppenheimer" wykracza poza typowy film biograficzny. W tym thrillerze psychologicznym znajdujemy niesamowite studium geniuszu, fascynacji nauką i niebezpieczeństwa, jakie ta nauka za sobą niesie. Nie udałoby się to bez jasnej reżyserskiej wizji i konsekwentnej jej realizacji.
Kto powinien wygrać? Gdyby było to możliwe, każdy z tej piątki powinien wygrać, bo z perspektywy reżyserskiej wykazali się niezwykłym talentem, świadomym oryginalnym językiem filmowym. Biorąc pod uwagę, że akademicy niejednokrotnie traktowali tę kategorię jako "nagrodę pocieszenia", powinien wygrać Yorgos Lanthimos za "Biedne istoty" bądź Martin Scorsese za "Czas krwawego księżyca".
Oscary 2024. Najlepsza aktorka
Nominowane w tym roku są: Annette Bening ("Nyad"), Lily Gladstone ("Czas krwawego księżyca"), Sandra Hüller ("Anatomia upadku"), Carey Mulligan ("Maestro") oraz Emma Stone ("Biedne istoty"). Oczywiście, taka piątka nominowanych budzi wiele wątpliwości i skłania do refleksji nad rolami, które zostały pominięte. Bo przecież Margot Robbie (Barbie), Greta Lee ("Poprzednie życie"), Natalie Portman ("Obsesja"), dały również wybitny popis aktorski.
W tej kategorii Emma Stone jest jedyną osobą z Oscarem w dorobku za główną rolę w "La La Land" Damiena Chazelle'a. Nominowana była również za role w "Birdman" Alejandra G. Iñárritu i "Faworycie" Lanthimosa. Dzięki nominacji za rolę Belli Baxter w "Biednych istotach" Stone stała się drugą w historii Oscarów kobietą, nominowaną za rolę w filmie przez siebie współprodukowanym, który również otrzymał nominację w kategorii najlepszy film. Pierwszą była Frances McDormand, nagrodzona za główną rolę w "Nomadland" Chloe Zhao (2020), który współprodukowała i również otrzymała Oscara w kategorii najlepszy film.
Natomiast wybitna Annette Bening w tym roku zdobyła swoją piątą nominację za główną rolę w filmie "Nyad". Jedna z najwybitniejszych aktorek swojego pokolenia nigdy jednak Oscara nie otrzymała. Trzecią oscarową nominację za główną rolę kobiecą w tym roku zdobyła Carey Mulligan ("Masetro" Bradleya Coopera). Brytyjka wcześniej miała szansę na Nagrodę Akademii za role w "Była sobie dziewczyna" Lone Scherfig (2010) oraz "Obiecująca. Młoda. Kobieta" Emerald Fennell.
Po raz pierwszy oscarowe nominacje otrzymały: Lily Gladstone i Sandra Hüller. Gladstone, która zachwyciła w "Czasie krwawego księżyca" stała się pierwszą osobą, należącą do rdzennych Amerykanów, nominowaną w kategoriach aktorskich. Gladstone urodziła się w rezerwacie Czarnych Stóp w stanie Montana. Jest również jedną z trzech publicznie identyfikującą się jako przedstawicielka LGBTQ+, nominowaną w tym roku w kategoriach aktorskich (pozostałe dwie osoby to Jodie Foster i Colman Domingo).
Kto wygra? Byłoby to wielką niespodzianką, gdyby Oscar w tej kategorii powędrował do kogoś innego niż Lily Gladstone. Aktorka, która międzynarodowe uznanie zdobyła dzięki filmom Kelly Reichardt, stworzyła niesamowitą postać w "Czasie krwawego księżyca" Scorsese. Mollie Burkhart w jej wydaniu jest nieco zdystansowaną, silną obserwatorką. Jednocześnie przykładem postaci, której we współczesnym kinie bardzo potrzebujemy.
Kto powinien wygrać? Cały sezon nagród filmowych zdominowały dwie aktorki: Gladstone i Stone. To one podzieliły między sobą niemal wszystko to, co było do zdobycia. Nic dziwnego. Zarówno Gladstone, jak i Stone, stworzyły zapadające w pamięć postaci, które skrajnie się różnią. Obie korzystały z zupełnie innych środków warsztatowych, obie wzbudzały zupełnie inne emocje. Jedno jednak jest pewne: filmowe Mollie Burkhart i Bella Baxter trafią do podręczników jako ikoniczne postaci kobiece.
Oscary 2024. Najlepsza aktorka drugoplanowa
W kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa na Nagrodę Akademii szansę mają: Emily Blunt ("Oppenheimer"), Danielle Brooks ("Kolor purpury"), America Ferrera ("Barbie"), Jodie Foster ("Nyad") i Da'Vine Joy Randolph ("Przesilenie zimowe"). Foster jest jedyną dotychczasową zdobywczynią Oscara w tym gronie, w dodatku dwukrotną. Pierwszą nominację zdobyła rolą w "Taksówkarzu" (1977). Statuetki odebrała za główne role w "Oskarżonych" (1989) oraz w "Milczeniu owiec" (1992). Następnie nominowana była w 1995 roku za główną rolę w "Nell". Nominacja za drugoplanową rolę w "Nyad", jest jej pierwszą od 29 lat. Cztery pozostałe aktorki nominowane są po raz pierwszy.
Kto wygra? Bezsprzeczną faworytką w tej kategorii jest Da'Vine Joy Randolph, która stworzyła rewelacyjną postać Mary Lamb w "Przesileniu zimowym" Alexandra Payne'a. Wątpię, żeby akademiczki i akademicy wybrali którąś z pozostałych czterech aktorek. W postaci Mary Lamb zawiera się pewnego rodzaju bardzo uniwersalny i ponadczasowy archetyp amerykańskiej, czarnej matki. W tercecie stworzonym przez Payne'a Randolph tworzy głos rozsądku i czułości.
Kto powinien wygrać? W tej kategorii największe wrażenie zrobiły Da'Vine Joy Randolph i America Ferrera. Randolph debiutowała w 2013 roku, grała przede wszystkim role epizodyczne w produkcjach telewizyjnych. Szerszą rozpoznawalność zdobyła rolą detektywki Donny Williams w serialowym hicie "Zbrodnie po sąsiedzku". Dzięki "Przesileniu zimowemu" zdobyła ogromną popularność. Postać, jaką stworzyła w filmie Payne'a, jest wielowymiarowa, wiarygodna i świetnie poprowadzona.
Nie zmienia to faktu, że America Ferrera, która stworzyła drugoplanową postać Glorii w "Barbie", jest zachwycająca. Ferrera międzynarodową popularność zdobyła w 2006 roku dzięki tytułowej roli w "Brzyduli Betty" (amerykańskiej wersji "Brzyduli"). To niesamowite, że niegdysiejsza Betty pojawia się w filmie o Barbie i to jako kluczowa dla całego filmu postaci. Ferrera przykuła uwagę monologiem w jednej ze scen, który stał się wiralem, a jednocześnie był przez niektórych krytykowany. Dwuipółminutowa wypowiedź filmowej Glorii stała się również clue całego filmu. Nawet jeśli akademiczki i akademicy mieliby nagrodzić Ferrerę tylko za ten monolog, to nie ma w tym nic dziwnego. Tak dla przypomnienia: najkrótszy filmowy występ w nominowanej do Oscara drugoplanowej roli kobiecej trwał 139 sekund. A chodzi o postać Hermione Baddley w filmie "Miejsce na górze" Jacka Claytona z 1958 roku. Natomiast w 1977 roku Akademia nagrodziła w tej kategorii Beatrice Straight, która wcieliła się w postać Louise Schumacher w filmie "Sieć" Sidneya Lumeta z 1976 roku. Jej filmowy występ trwał około pięć minut.
Oscary 2024. Najlepszy aktor
Na liście pięciu tegorocznych najlepszych aktorów znaleźli się: Bradley Cooper ("Maestro"), Colman Domingo ("Rustin"), Paul Giamatti ("Przesilenie zimowe"), Cillian Murphy ("Oppenheimer") i Jeffrey Wright ("Amerykańska fikcja"). Cooper, który łącznie ma 12 nominacji w dorobku, zdobył w tym roku swoją piątą aktorską nominację. Jednocześnie Cooper został czwartą osobą, która otrzymała więcej niż jedną nominację aktorską za rolę w wyreżyserowanym przez siebie filmie. Pozostałe trzy osoby to: Laurence Olivier, Warren Beatty oraz Clint Eastwood.
Natomiast dla Paula Giamattiego to druga nominacja w karierze. Gwiazdor filmu "Przesilenie zimowe" w 2006 roku nominowany był za drugoplanową rolę w filmie "Człowiek w ringu".
Kto wygra? Kto powinien wygrać? Tutaj nie ma żadnych wątpliwości, że wygra i powinien wygrać Cillian Murphy za "Oppenheimera". Dlaczego? Każdy kto widział film Nolana, wie, że Murphy dał wyjątkowy popis aktorski. Oczywiście, miał nieco ułatwioną pracę, ponieważ sama biografia J. Roberta Oppenheimera była fascynująca, wielowątkowa i wciągająca. Nie zmienia to faktu, że jeśli Oscar trafiłby do innego aktora, byłoby to największe zaskoczenie tej gali.
Oscary 2024. Najlepszy aktor drugoplanowy
Nominacje w tej kategorii otrzymali: Sterling K. Brown ("Amerykańska fikcja"), Robert De Niro ("Czas krwawego księżyca"), Robert Downey jr ("Oppenheimer"), Ryan Gosling ("Barbie") oraz Mark Ruffalo ("Biedne istoty"). W tym gronie jedynie Brown jest "oscarowym debiutantem". Pozostali aktorzy mają już na swoim koncie nominacje, a De Niro jest w tym gronie jedynym wcześniejszym laureatem Nagrody Akademii.
Dla De Niro jest to dziewiąta nominacja ogólnie i ósma aktorska (nominowany był również jako koproducent "Irlandczyka" w kategorii najlepszy film). Legendarny aktor ma także na koncie dwie statuetki, które otrzymał za role w "Ojcu chrzestnym II" (1975) oraz "Wściekłym byku" (1981). Po raz czwarty natomiast szansę na Nagrodę Akademii ma Mark Ruffalo, który wcześniej nominowany był za role w filmach: "Wszystko w porządku" (2011), "Foxcatcher" (2015) i "Spotlight" (2016).
Downey jr rolą w "Oppenheimerze" zdobył trzecią nominację. Wcześniej szansę na Oscara miał w 1993 roku za rolę w "Chaplinie" oraz w 2009 r. Za "Jaja w tropikach". Dwukrotnie w przeszłości nominowany był Ryan Gosling, który zachwycił rolą Kena w "Barbie". Akademia nominowała go w 2007 roku za rolę w "Szkolnym chwycie" oraz w 2017 roku za "La La Land".
Kto wygra? Wszystko wskazuje na to, że to Robert Downey jr sięgnie po swojego pierwszego Oscara. Aktor zdominował sezon nagród filmowych, wcielając się w Lewisa Straussa w "Oppenheimerze".
Kto powinien wygrać? Być może to kwestia gustu, ale o wiele większe wrażenie zrobili na mnie Gosling i Ruffalo. Gosling jako Ken rozwinął skrzydła. Bez trudu można było zauważyć autorskie podeście do swojej roli i to, że się nią formalnie bawił, momentami budząc w widowni sympatię, by za chwilę nie dać się lubić. Natomiast to, co zrobił Ruffalo w "Biednych istotach" to czyste mistrzostwo. Trudno sobie wyobrazić film Lanthimosa bez tak zrealizowanej postaci Duncuna Wedderurna. O ile Americe Ferrerze należy się Oscar za jej monolog, tak Ruffalo powinien zostać doceniony za scenę tańca z Emmą Stone. Ta scena przeszła do historii kina, jako jedna z najlepiej poprowadzonych scen tańca w filmie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Al Seib / ©A.M.P.A.S.