Mamy co prawda dopiero połowę stycznia, ale trudno sobie wyobrazić, że w 2024 roku do kin trafi film wybitniejszy. "Biedne istoty" Yorgosa Lanthimosa to dzieło kompletne - najostrożniej rzecz ujmując. We wtorek film zebrał 11 nominacji do Oscara.
Prawdą jest, że filmowy 2023 rok zdominował i zdefiniował "Barbenheimer" - rzadkie zjawisko popkulturowe, jakie pojawiło się wokół dwóch letnich premier "Barbie" Grety Gerwig i "Oppenheimera" Christophera Nolana, które do kin trafiły tego samego dnia. Oba tytuły weszły "do obiegu" poza wielkimi festiwalami filmowymi, w dodatku w tym momencie kalendarza filmowego, w którym zazwyczaj pojawiają się filmy lekkie, rodzinne. Środek lata nie jest bowiem okresem, kiedy łatwo wzbudzić takie zainteresowanie i przyciągnąć do kin tłumy. A jednak i "Barbie", i "Oppenheimerowi" się udało.
Nie bez powodu recenzję "Biednych istot" Yorgosa Lanthimosa rozpoczynam od krótkiego przypomnienia o "Barbenheimerze". Najnowsze dzieło Greka ma w sobie coś z filmów Gerwig i Nolana. Z jednej strony jest komediodramatem romantycznym, w którym główna postać na własny sposób szuka swojego sensu istnienia (podobnie jak tytułowa "Barbie"), z drugiej - jest fenomenalnym widowiskiem filozoficzno-naukowym, zrealizowanym z wielkim rozmachem (równie wciągającym jak "Oppenheimer"). Natomiast ci, którzy znają dotychczasową twórczość Lanthimosa, wiedzą, że Grek nie chodzi na artystyczne skróty i tworzy filmy, które od pierwszych scen naznaczone są jego autorskim podejściem. Ci zaś, którzy jakimś cudem nie kojarzą jego nazwiska i twórczości, mają najlepszy powód, żeby to nadrobić. Bo "Biedne istoty" to w pewnym sensie mieszanka "Lobstera" i "Faworyty", a zarazem zupełnie nowy rozdział w jego twórczości.
Konsekwentna droga na szczyt
50-letni Yorgos Lanthimos rozpoczął swoją karierę od kręcenia krótkich form wideo dla teatrów tańca. Później reżyserował krótkie metraże i teledyski dla gwiazd greckiej muzyki. W 2001 roku nakręcił dobrze przyjętą pełnometrażową fabułę "O kalyteros mou filos". Natomiast w 2004 roku należał do zespołu, który był odpowiedzialny za ceremonie otwarcia i zamknięcia Igrzysk Olimpijskich w Atenach.
Festiwalowy debiut zawdzięcza swojej drugiej pełnometrażowej fabule: "Kinetta", którą premierowo pokazano w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto 2005 oraz w ramach Berlinale 2006. Chociaż krytycy przyjęli film z mieszanymi odczuciami, Lanthimos konsekwentnie tworzył dalej. Swoją międzynarodową pozycję ugruntował trzecią fabułą pt. "Kieł", którą zwyciężył w sekcji Un Certain Regard Festiwalu Filmowego w Cannes 2009. Dwa lata później "Kieł" otrzymał też nominację do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy. Kolejną nominację oscarową - a w zasadzie pierwszą indywidualną (w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany) - przyniósł mu rewelacyjny "Lobster" z Colinem Farrellem i Rachel Weisz w rolach głównych. Dzięki tej nieoczywistej czarnej komedii romantycznej Lanthimos odebrał Nagrodę Jury Konkursu Głównego Cannes 2015.
Po niedocenionym thrillerze "Zabicie świętego jelenia", który zdobył nagrodę za scenariusz Konkursu Głównego Cannes 2017, Lanthimos stworzył jedną z najbardziej przewrotnych filmowych biografii ostatniego ćwierćwiecza. Pokazana premierowo w ramach Konkursu Głównego MFF w Wenecji 2018 "Faworyta", nagrodzona została Wielką Nagrodą Jury - drugim co do ważności trofeum festiwalu, "przegrywając" z "Romą" Alfonso Cuarona. W styczniu 2019 roku "Faworyta" i "Roma" zdobyły po dziesięć nominacji oscarowych. Ostatecznie Nagrodę Akademii Filmowej otrzymała jedynie Olivia Colman w kategorii najlepsza aktorka w "Faworycie".
"Biednymi istotami", filmem, z którym po pięciu latach przerwy Lanthimos wrócił do weneckiego Konkursu Głównego, zainteresowanie wzbudził jeszcze przed rozpoczęciem MFF w Wenecji 2023. Przede wszystkim za sprawą obsady i ekipy, którą Grek zaprosił do współpracy. Po pierwszym pokazie prasowym film szybko stał się faworytem do Złotego Lwa, a kilkanaście dni przed swoimi 50. urodzinami Lanthimos odebrał główną nagrodę weneckiego konkursu.
"Biedne istoty" - o czym jest film?
"Biedne istoty" to adaptacja głośnej powieści jednego z najważniejszych szkockich pisarzy XX wieku - Alasdaira Graya. Na jej podstawie scenariusz napisał Tony McNamara, z którym Lanthimos współpracował nad scenariuszem "Faworyty". McNamara jest twórcą między innymi serialu "Wielka" oraz współautorem scenariusza "Cruelli". Przy tych trzech wymienionych projektach Australijczyk wykazał się niezwykłym talentem i ugruntował swoją pozycję specjalisty od opowieści, które łączą satyrę i fikcyjne spojrzenie na historię powszechną, za pomocą którego opowiada o współczesności.
"Biedne istoty" to historia - żeby nie zdradzić za dużo - Belli Baxter, kobiety ożywionej przez ekscentrycznego naukowca dr. Godwina Baxtera, która na nowo poznaje świat, z dziecięcą ciekawością pragnie doświadczyć wszystkiego. W pewnym momencie przyjmuje oświadczyny od asystenta Baxtera - Maxa McCandlessa, jednak stawia mu warunek: wyjdzie za niego zaraz po tym, jak zobaczy świat wspólnie z Duncanem Wedderburnem. Tu stawiam kropkę, jeśli chodzi o szczegóły fabuły.
"Biedne istoty" są najlepszym filmem w dotychczasowej karierze Lanthimosa. Po raz kolejny zrywa z typowym kinem gatunkowym, łącząc elementy komedii, romansu, horroru - w szczególności popularnego w ostatnich latach horroru ciała, kina filozoficznego i science fiction. Bawi się też estetykami, bo mamy elementy symbolizmu, nawiązania do ekspresjonizmu niemieckiego, surrealizmu, a nawet pop artu.
Istotnym elementem tej układanki jest też praca utalentowanego Tony'ego McNamary. Powieść Graya utrzymana była w konwencji "książka - w książce - w książce". Natomiast McNamara uporządkował pierwowzór literacki, tworząc z niego linearną opowieść o Belli. Jednocześnie zachował z tekstu Graya to, co najlepsze. Nie zdradzając zbyt wiele, można to odczuć w warstwie filozoficznej "Biednych istot", którą Gray przemycił w satyryczny i momentami sarkastyczny sposób. Co więcej, w tej historii nie pojawiają się żadne dłużyzny, co w przypadku 142-minutowego filmu nie jest sprawą łatwą bądź oczywistą.
Ta Barbie pokazuje środkowy palec
Oczywiście o tym, że film jest dziełem zniuansowanym, wielowymiarowym - zarówno w fabule, jak i w warstwie wizualnej oraz muzycznej - nie świadczy jedynie świetnie napisany scenariusz. Tutaj każdy z istotnych elementów produkcji filmowej - zdjęcia, montaż, dźwięk, scenografia, choreografia, muzyka, kostiumy i w końcu obsada - wzajemnie się uzupełnia, gwarantując widowni niezapomniane przeżycia kinowe. A scena tańca w Lizbonie jest samoistnym dziełem sztuki, o którym trudno zapomnieć na długo po seansie. 11 zasłużonych nominacji do Oscara - w tym dla najlepszego filmu, najlepszej reżyserii, najlepszego scenariusza adaptowanego, najlepszych zdjęć - zdają się potwierdzać wszelkie zachwyty nad filmem.
"Biedne istoty" to opowieść o kobiecie z mózgiem dziecka, która na nowo odkrywa świat, chce go doświadczać w pełni i znaleźć w nim własne miejsce, własny sens istnienia. Taka interpretacja tej historii przypomina również podobną, którą można znaleźć w "Barbie". Jednak u Lanthimosa - za sprawą wybitnej Emmy Stone - ta Barbie nie bierze jeńców. Podobnie jak tytułowa "Barbie". To, co można byłoby określić jako konwenanse społeczne, pozostaje dla niej tylko sugestiami. Sama decyduje, jak chce żyć, o czym chce mówić i czego doświadczać. Jednak Bella Baxter idzie nieco dalej niż Barbie. Na nowo ustala zasady, śmiało komunikuje własne granice, nie dając się ujarzmić temu, "co wypada, a co nie". Parafrazując "Barbie", można więc stwierdzić, że ta lanthimosowska Barbie pokazuje nam wszystkim środkowy palec i jest to zaskakująco fajne. W jakiś sposób nawet przyjemne. Dlaczego? Bo w Belli każdy z nas może odnaleźć cząstkę siebie.
Główna bohaterka być może niektórym wyda się naiwna, niedojrzała emocjonalnie. Jest wręcz odwrotnie, w swojej wędrówce zderza się z najróżniejszymi przekonaniami filozoficznymi, weryfikując empirycznie te, które uznaje za właściwe. Tym samym skłania widownię do refleksji na temat tego - żeby nie popaść w banał - w którym momencie zaczyna się człowiek i kto ma prawo, by narzucać mu granice.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fot. Atsushi Nishijima/20th Century Studios Polska