Bądź reżyserem, który zrobi film, jakiego branża filmowa jeszcze nie widziała - usłyszał Martin Scorsese od Jima Graya, byłego wodza Osedżów, prawnuka jednego z bohaterów filmu "Czas krwawego księżyca". Najnowsze dzieło jednego z najwybitniejszych filmowców w historii to wciągające studium chciwości i systemowej przemocy wobec słabszych, zrodzonej z tego, że niektórzy "bardzo kochają pieniądze". Zarazem jest to pozycja obowiązkowa w jesiennym repertuarze kinowym. Recenzja Tomasza-Marcina Wrony.
Osedżowie - określani również jako "People of the Middle Waters" (lud Środkowych Wód) - są plemieniem, których historia sięga VII wieku przed Chrystusem. Plemię ukształtowało się wówczas jako jedna ze społeczności Wielkiej Równiny Prerii, w dolinach między rzekami Ohio i Mississippi. W XIX wieku osiedlili się między rzekami Missouri i Mississippi (między innymi tereny obecnego stanu) a początkiem XIX wieku Osedżowie byli jednym z najpotężniejszych plemion w regionie. Przez Europejczyków bądź potomków europejskich osadników Osedżowie opisywani byli jako najwyżsi ludzie w Ameryce Północnej, najprzystojniejsi, niezwykle odważni i waleczni.
W 1872 roku sfinalizowano transakcję, na mocy której Osedżowie wykupili teren o powierzchni około 5 900 km kw., będący częścią obecnego stanu Oklahoma i tu stworzyli swój rezerwat. Jednocześnie, obecnie jest to również hrabstwo Osage. Dzięki temu, że plemię było w posiadaniu własnej ziemi, a nie zasiedlili tzw. Terytorium Indiańskiego, otrzymali większe prawa do posiadanej ziemi oraz nieco większą niezależność od rządu federalnego w porównaniu z innymi narodami rdzennymi. Tym samym Osedżowie porzucili wiele swoich tradycji, w tym nomadyczny tryb życia.
Pod koniec lat 70. XIX wieku Osedżowie - jako pierwszy rdzenny naród amerykański - wynegocjowali z rządem federalnym umowę, na mocy której zaczęli otrzymywać coroczne rekompensaty w gotówce, a nie jak wcześniej, w dostawach żywności czy pomocy medycznej. Dzięki temu Osedżowie na nowo odbudowywali swoją plemienną siłę. Władze federalne, kierując się troską o najlepszy interes rdzennych mieszkańców Ameryki, naciskały na dalszą ich asymilację z resztą społeczeństwa pochodzenia europejskiego. Pod koniec XIX wieku Kongres przyjął ustawy, które nie dość, że likwidowały struktury rządów plemiennych, to wprowadzały ograniczenia w posiadaniu ziem.
To zbiegło się z wybuchem "gorączki czarnego złota" - czyli odkrywaniem kolejnych złóż ropy naftowej i gazu ziemnego. Dzięki zaangażowaniu ówczesnego wodza - Jamesa Bighearta - w 1907 roku podpisano porozumienie, na mocy którego uznane zostało prawo własności plemienia do minerałów znajdujących się na ziemiach rezerwatu. Nieco później okazało się, że Osedżowie mają prawa eksploatacyjne do bardzo bogatych złóż ropy. Dzięki opłatom pochodzącym z dzierżawy ziem rezerwatu na potrzeby wydobycia surowców energetycznych Osedżowie stali się "najbogatszymi ludźmi na świecie".
Krwawy rozdział historii Osedżów
Tak w największym skrócie dochodzimy do momentu historii Osedżów, w którym rozpoczyna się akcja najnowszego filmu Martina Scorsese "Czas krwawego księżyca". Scenariusz autorstwa Erica Rotha i samego Scorsese powstał na podstawie głośnej książki Davida Granna z 2017 roku o tym samym tytule ("Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Osagów i narodziny FBI", przełożona na język polski przez Piotra Grzegorzewskiego). O ile w reportażu Granna narracja poprowadzona jest z perspektywy Toma White'a - agenta rozwijającego się wówczas Biura Śledczego, przekształconego w 1935 roku w Federalne Biuro Śledcze (FBI), o tyle Scorsese w filmie przyjął nieco inną perspektywę. Krwawy okres w historii Osedżów, noszący znamiona czystki etnicznej, filmowiec opowiada przez pryzmat Ernesta Burkharta, który do Oklahomy właśnie wrócił z Europy, gdzie walczył w I wojnie światowej. W Burkharta wcielił się Leonardo DiCaprio, tworząc jedną z najlepszych kreacji aktorskich w swoim dorobku. Burkhart za namową swojego wuja Williama Hale'a (Robert De Niro) postanowił wżenić się w rodzinę "pełnokrwistych" właścicielek praw eksploatacyjnych, a jego wybranką została Mollie Kyle (w tej roli niesamowita Lily Gladstone).
Istotne jest również to, że na początku lat 20. XX wieku Kongres wprowadził instytucje "opiekunów", którzy mieli dbać o bogactwo i sposób jego wydawania przez "niekompetentnych" Osedżów. Ponadto wielu białych próbowało wżeniać się w rodziny Osedżów, by zdobyć prawa eksploatacji złóż, które podzielone zostały na początku XX wieku decyzją rady plemienia. Byli też tacy, których w oczy kuło bogactwo rdzennych Amerykanów i postanowili je zdobyć za wszelką cenę. W latach 1921-26 doszło do serii zgonów wśród tych Osedżów, którzy mieli największe prawa eksploatacyjne. Do dzisiaj nie wiadomo dokładnie, ile osób zginęło, ale Grann w książce wspomina, że nigdy niewyjaśnionych śmierci przedstawicieli tego plemienia można było liczyć w setkach.
W ostatnich wywiadach Scorsese tłumaczył, że najważniejszą częścią tej historii byli dla niego Osedżowie i to na ich losach chciał się skupić. W amerykańskich mediach pojawiły się jednak słowa krytyki, że nadal w centrum filmu jest biały mężczyzna - Ernest Burkhart. Że być może na pierwszym planie powinna być Mollie. Trudno jednak kłócić się z artystycznymi wyborami Scorsese, miał i ma pełne prawo do swojej wizji.
"Bądź reżyserem, który zrobi film, jakiego branża filmowa jeszcze nie widziała"
Ważne natomiast pozostaje to, że od samego początku rodzenia się pomysłu na film w 2019 roku Scorsese z otwartością odpowiedział na apele ze strony Osedżów, którzy chcieli zaangażować się w przeniesienie ich własnej historii na wielki ekran. Jak informuje CNN, ekipa twórców "Czasu krwawego księżyca" wielokrotnie spotykała się przedstawicielami i przedstawicielkami Osedżów, którzy obawiali się, że ich plemię oraz kultura zobrazowane zostaną w tendencyjny, westernowski sposób.
- Miałem obawy, że po raz kolejny padniemy ofiarami wyzysku. Tym razem nie utracimy naszych zasobów czy ziem, ale że wykorzystana zostanie nasza historia, dotycząca tego, jak odebrano nam zasoby i ziemia - powiedział CNN były wódz Osedżów Jim Gray.
W 2019 roku Scorsese spotkał się między innymi z widzem Osedżów Geoffreyem Standing Bearem, który zaoferował filmowcowi wsparcie merytoryczne. W realizację filmu zaangażowali się między innymi konsultanci językowi. W tym samym roku doszło do spotkania ekipy filmowej z mieszkańcami jednej z głównych osedżyńskich miejscowości - Gray Horse. Wielu z nich jest potomkami ofiar serii morderstw, o których mowa jest w filmie. Wspomniany Jim Gray jest prawnukiem Henry’ego Roana - Osedża, po śmierci którego federalni śledczy wpadli na trop do rozwiązania tajemnicy krwawych zabójstw.
W CNN News Gray przywołał słowa, jakie przekazał Scorsesemu: - Bądź reżyserem, który zrobi film, jakiego branża filmowa jeszcze nie widziała. Takiego, po którym inni stwierdzą: to jest ten, który się nam udał. W rozmowie z CNN Gray wyraził również to, że nie jest pewien, na ile filmowiec wziął sobie jego słowa do serca.
"Czas krwawego księżyca", czyli pogłębione studium chciwości
Scorsese, który niejednokrotnie w swojej karierze w najróżniejszy sposób przyglądał się ludzkiej naturze, w najlepszym możliwym wydaniu opowiedział historię Osedżów, tworząc wielowątkowe, zniuansowane studium chciwości i zła, zrodzonych z faktu, że niektórzy "bardzo kochają pieniądze". I zrobił to w taki sposób, że "Czas krwawego księżyca" jest nie tylko jednym z najważniejszych filmów ostatnich lat, ale również jednym z najlepszych w jego dorobku.
Scorsesemu udało się uchwycić obraz, jak nazwał to sam Grann - panującej wówczas "kultury zabijania i kultury współudziału". Oznaczała ona nie tylko akty przemocy i wyzysku rdzennych Amerykanów, ale również systemowej - w końcu usankcjonowanej przez rząd federalny - niesprawiedliwości. W "białych rękawiczkach" próbowano odebrać Osedżom ich ziemie, bogactwa i w końcu całkowicie zgładzić. Przesadzam? Skądże, to wszystko pojawia się w dialogach i ma swoje historyczne uzasadnienie. Wystarczy wspomnieć, że w obliczu bezczynności służb hrabstwa Osage, jak i stanu Oklahoma, rada plemienia musiała zapłacić 20 tys. dolarów, żeby władze federalne zainteresowały się sprawą niewyjaśnionych morderstw.
"Czas krwawego księżyca" to nie tylko wybitny przykład filmowej adaptacji świetnego skądinąd reportażu książkowego. Jest w tym filmie coś z tarantinowskiej przewrotności, artystycznego buntu wobec zastanych schematów i wzorców. Scorsese bawi się elementami klasycznego westernu, stawiając je na głowie. Dotyczy to przede wszystkim do znudzenia odtwarzanej, maczystowskiej figury białego kowboja, który staje w obronie słabszych, niosąc sprawiedliwość i poczucie bezpieczeństwa na Dzikim Zachodzie. W "Czasie krwawego księżyca" trudno znaleźć taką postać. Zamiast tego odczarowana została historia amerykańskich rdzennych narodów, w której Osedżowie odzyskują należyte miejsce i głos. To nie oni są "dzikusami", napadającymi na bezbronnych mieszkańców. To nie oni łamią ustalenia i normy prawne. Oczywiście ulegają pokusom, nadużywają alkoholu - są po prostu ludźmi. W tym wszystkim jednak są przedstawieni jako pełni mądrości, ułożeni, inteligentni członkowie społeczeństwa, które nie chce traktować ich na równi z białymi kolonizatorami, osadnikami.
I oczywiście lokomotywą, która napędza tę trzyipółgodzinną fabułę, jest znakomita obsada. Leonardo DiCaprio, Robert De Niro, Lily Gladstone, Brendan Fraser, Jesse Plemons, Janae Collins - to tylko niektóre nazwiska. I warto było czekać, żeby w jednym filmie Scorsese pojawiło się dwóch jego aktorskich faworytów: DiCaprio i De Niro. Taki duet je się łyżkami. Jeśli chodzi o samego DiCaprio (który ma zagrać główne role w kolejnych dwóch fabułach Scorsese), jako Burkhart przypomniał, że jest aktorem wybitnym.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Wybór Wrony", czyli najciekawsze nowości filmowe października
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: United International Pictures Polska