"Gdziekolwiek się nie pojedzie, ludzie czują bluesa". Maja Kleszcz o piosenkach Nalepy i współpracy z Bogdanem Loeblem

Źródło:
tvn24.pl
Fragment teledysku do piosenki Mai Kleszcz, pod tytułem "Nasza miłość ma skrzydła"
Fragment teledysku do piosenki Mai Kleszcz, pod tytułem "Nasza miłość ma skrzydła"
Fragment teledysku do piosenki Mai Kleszcz, pod tytułem "Nasza miłość ma skrzydła"

Tadeusz Nalepa i Bogdan Loebl zbudowali tożsamość pewnego pokolenia - mówi Maja Kleszcz w rozmowie z TVN24.pl. - "Modlitwa" jest tak naprawdę metafizycznym wierszem, którego bardzo długo obawiałam się interpretować, ale teraz poczułam, że jestem już na tyle stara, że powoli mogę - dodaje artystka.

Z Mają Kleszcz rozmawiamy tuż po premierze płyty, na której artystka oddała hołd wybitnemu polskiemu tekściarzowi, prozaikowi i publicyście Bogdanowi Loeblowi. Autor słów pokoleniowych hymnów, jak "Kiedy byłem małym chłopcem" czy "Modlitwy", napisanych dla grupy Breakout, w maju tego roku skończył 90 lat. Na albumie "B.L.UES" znalazły się także wyjątkowe utwory, skomponowane przez poetę specjalnie dla wokalistki.

Sama artystka urodziła się w 1985 roku w Warszawie. Jest córką Włodzimierza Kleszcza, dziennikarza muzycznego, nazywanego "ojcem polskiego world music", który połączył niegdyś w jeden muzyczny projekt Jamajczyków z Twinkle Brothers i górali z kapeli Trebunie-Tutki. Nic dziwnego, że od najmłodszych lat otoczona była muzyką z najrozmaitszych zakątków świata, co - jak sama przyznaje - mogło spowodować, że nie do końca odnalazła się w szkole muzycznej, w której uczyła się gry na fortepianie, ale również śpiewu i gry na wiolonczeli, którą wybrała dla siebie sama.

Karierę artystyczną rozpoczęła już jako nastolatka, śpiewając w "Kapeli ze Wsi Warszawa", z którą zagrała koncerty w najdalszych zakątkach świata - od Stanów Zjednoczonych po Japonię. Razem z zespołem otrzymała trzy nagrody Fryderyka, a także Nagrodę Radia BBC, i Grand Prix Europejskiej Unii Radiowej. Dzisiaj ten etap swojej działalności nazywa "młodzieńczym". Grupę opuściła w 2010 roku wraz z Wojciechem Krzakiem, z którym następnie założyli projekt "incarNations".

W rozmowie z Esterą Prugar opowiedziała między innymi o tym, czym jest dla niej blues, co dostrzega w tekstach Bogusława Loebla napisanych dla Tadeusza Nalepy, a także o tym, czego nauczyła ją praca ze starszymi pokoleniami artystów.

Estera Prugar: Jesteś córką dziennikarza muzycznego Włodzimierza Kleszcza, propagatora world music i reggae w Polsce.

Maja Klaszcz: Tak, nasz dom zawsze wypełniała bardzo egzotyczna muzyka. W połowie lat 80., kiedy się urodziłam, mój ojciec był chyba faktycznie jedną z pierwszych osób, które grały muzykę reggae i to na antenie Polskiego Radia. W związku z tym takie dźwięki wypełniały moje dzieciństwo i również tacy muzycy do nas przyjeżdżali, na przykład z Jamajki. Pamiętam, że kiedy później poszłam do szkoły muzycznej, to tam doznałam pewnego szoku, bo okazało się, że moje wyobrażenie na temat muzyki było zupełnie inne.

Dziś widzę, że takie gatunki są coraz częściej odkrywane, również dzięki serwisom streamingowym, poprzez które można sobie zorganizować własną muzyczną podróż dookoła świata, ale wtedy były to bardzo unikalne, wręcz magiczne.

Po pierwszym szoku, jak wspomnisz naukę w szkole muzycznej?

Pamiętam, że starałam nauczyć się tego nowego dla mnie rozumienia muzyki, bo to pierwotne było w moim przypadku bardziej źródłowe, spontaniczne, improwizowane – trochę bardziej etniczne. Już jako dorosła osoba dowiedziałam się, że od początku, również dzięki domowi rodzinnemu, postrzegałam muzykę w kontekście kulturowym, więc kiedy poszłam do szkoły, to oczywiście starałam się nauczyć nowych rzeczy, ale nie była to moja bajka. Uwielbiałam chór i to na pewno są miłe wspomnienia, natomiast w pewnym momencie zrezygnowałam z dalszego uczęszczania, ponieważ zaczęłam koncertować po świecie i szkoła już nie przystawała do mojego rozumienia muzyki.

Z "Kapelą ze Wsi Warszawa" zaczęłaś nagrywać jeszcze jako nastolatka.

Miałam chyba 15 lat. To była bardzo intensywna dekada mojej działalności artystycznej, pełna podróży po całym świecie, ale uznaje ją za "etap młodzieńczy", bo następna dekada była związana już z innymi gatunkami, a także z rozpoczęciem pracy w teatrze.

Rodzice nie mieli obiekcji?

Kiedy dziś patrzę wstecz, to powiem szczerze, że nie wiem do końca, jak to wszystko funkcjonowało. Rodzice mieli ogromne zaufanie do moich kompanów z zespołu i słusznie, bo byli to inteligentni ludzie i otaczaliśmy się wzajemną opieką. A jako, że byliśmy bardzo zapracowani, to nawet nie było czasu na głupstwa. Międzykontynentalne trasy koncertowe, które nam się w tamtym czasie przydarzały, wymagały tak szczegółowego planu logistycznego, że trudno myśleć o życiu rockandrollowców. Zwłaszcza że ja, poza koncertami, równolegle przygotowywałam się do matury w toku nauczania indywidualnego, więc można sobie wyobrazić mnie w trasie razem z Żeromskim i Kochanowskim! Mój kanadyjski agent do tej pory z rozrzewnieniem wspomina, jak woził nas camperem po Stanach Zjednoczonych, bo loty były wtedy jeszcze bardzo drogie, a ja siedziałam obok niego, na miejscu pasażera, i uczyłam się do egzaminów.

Myślę, że dziś mogłoby się pojawić wiele głosów sprzeciwu związanych z tak wczesnym rozpoczęciem kariery i tyloma obowiązkami dla nastolatki.

W moim przypadku to nie miało nic wspólnego z show-biznesem. To była praca twórcza i ciężka robota koncertowa, dzięki której poznałam to, czym jest istota zawodu artysty, bo zupełnie inaczej gra się trasę koncertową po Polsce, a zupełnie inaczej w Japonii, Stanach Zjednoczonych czy Algierii. Bardziej kojarzy mi się to z modelem wychowania epoki romantyzmu – zanim młody człowiek rozpoczął edukację na uczelni wyższej, miał dwa lata na podróże po świecie, podczas których zdobywał doświadczenia. Ja się tak czułam, a była to praca, czasem naprawdę ciężka, niemająca nic wspólnego z błyszczeniem na czerwonym dywanie. Poznałam za to fantastycznych ludzi, organizatorów koncertów na całym świecie, którym chce się tworzyć wyjątkowe wydarzenia, na które sprowadzają ludzi z najdalszych zakątków świata, grających różnorodną muzykę po to, aby pokazać lokalnej publiczności różnorodność kultury. Dopiero kiedy wróciłam na stałe do Polski, zetknęłam się z czymś, co nazywa się "rynkiem muzycznym" .

To był kolejny szok?

W ciągu ostatniej dekady polski rynek muzycznie diametralnie się zmienił i mogłam to obserwować na bieżąco, bo mniej więcej właśnie tyle czasu zajmuję się już polską piosenką i kulturą rozrywkową. Jest bardzo dynamiczny i kształtuje się w zupełnie inny sposób, niż w momencie, kiedy wróciłam do kraju i zaczęłam zapoznawać się z tutejszymi realiami. W tamtym czasie, a był to 2007, 2008 rok, ciekawe było dla mnie to, że polscy artyści mieli trudność w śpiewaniu po polsku – nie lubili tego, bo była taka moda, która dyktowała, że muzyka lepiej brzmi po angielsku. Z tego też wziął się pomysł, który wymyśliliśmy z Wojtkiem Krzakiem, aby wrócić do czegoś, co dziś określane jest jako "retro". My o tym mówiliśmy jako o okresie świetności polskiej piosenki. Z tego następnie wzięła się nasza współpraca z Bogdanem Loeblem, z którym dzielą nas wprawdzie pokolenia, ale powstała też między nami nić porozumienia. Chcieliśmy wspólnie z nim stworzyć coś, co odbudowałoby status polskich tekstów.

Pan Bogdan Loebl w maju tego roku skończył 90 lat, czyli dzieli was nawet kilka pokoleń. Jak wygląda taka współpraca?

Ostatnio w ogóle więcej pracuję ze znacznie starszymi od siebie artystami. We Wrocławiu występuję w spektaklu z 88-letnią aktorką, Krzesisławą Dubielówną, która gra w nim główną rolę. Z kolei, choć to trochę mniejsza różnica wieku, w Teatrze Narodowym w Warszawie pracuję z Jerzym Radziwiłowiczem, Mariuszem Benoit czy z Janem Fryczem, którzy też są ode mnie pokoleniowo oddaleni, ale zawsze jest to dla mnie ciekawe doświadczenie. Jest takie sformułowani, jak "stare dusze" i myślę, że coś w tym jest, bo ja widzę w sobie pewien rodzaj tęsknoty za dawnymi czasami.

Z jednej strony idziemy do przodu, rozwijamy się i patrzymy w przyszłość, ale dla mnie bardzo ważna jest też świadomość pewnej ciągłości kulturowej. To mnie zawsze w takich relacjach najbardziej interesuje – możliwość obserwowania tego, jak oni pracują, co robią i jaki dorobek chcą przekazać następnym pokoleniom. Okazja do posłuchania tego, co mają do powiedzenia, kim są i jak odnajdują się w dzisiejszej rzeczywistości. Większość z tych osób, w tym również pan Bogdan, to osoby ciągle obdarzone niezwykle bystrymi umysłami – ludzie bardzo dowcipni, pełni energii, którzy nadal są bardzo twórczy. Myślę, że dziś wiele osób boi się starości i upływu czasu, a dla mnie jest to piękny moment, bogaty w doświadczenia i chyba dlatego lubię z nimi przebywać i wspólnie tworzyć.

W ostatnich latach wielu artystów coraz chętniej wraca do twórczości legend naszej sceny, w tym również do piosenek zespołu Breakout. Jednak twoja płyta "B.L.UES" bardziej niż wykonawcom oddaje hołd właśnie panu Loeblowi, czyli autorowi tekstów.

Tak, bo tak naprawdę nie śpiewałabym dzisiaj, gdyby nie teksty pana Bogdana. Było w nich dla mnie coś niezwykle interesującego – miały dziwną formułę, była w nich pewna surowość i prostota, które kojarzyły mi się z hemingwayowską kreacją i wizją świata. Są w nich też szczerość i autentyzm. Natomiast współpraca pana Bogdana z Tadeuszem Nalepą miała jeszcze dodatkowe ciekawe pole interpretacyjne. Z jednaj strony był to blues, ale jakiś taki słowiański, reinterpretowany. Te teksty miały w sobie piętno literackie i ciężar gatunkowy.

Od dziecka słuchałam szeroko pojętego bluesa, zwłaszcza takiego źródłowego, pochodzącego z nagrań terenowych lub inaczej: etnograficznych, sporządzonych przez Alana Lomaxa dla Kongresu Amerykańskiego. To była ta najbardziej autentyczna forma tego gatunku, jakim był, gdy powstawał na plantacjach bawełny czy wśród osadzonych, którzy śpiewali podczas wykonywania prac w więzieniach. Dlatego szalenie ciekawe było dla mnie to, w jaki sposób Polacy zinterpretowali tę muzykę – jak Tadeusz Nalepa i Bogdan Loebl wzięli to wszystko i zbudowali z tego nową tożsamość swojego pokolenia.

Biorąc takie piosenki, jak "Kiedy byłem małym chłopcem" czy "Modlitwę”, dotykamy duchowego doświadczenia danego pokolenia. Moim zdaniem, te piosenki w dużej mierze są o ich tożsamości i coś takiego zawsze jest wyzwaniem, ponieważ wiadomo, że oryginały są dla konkretnej grupy bardzo bliskie i w pewien sposób nietykalne.

Breakout jest dla mnie jednym z najbardziej wyjątkowych zespołów w historii polskiej muzyki, zarówno pod względem gatunkowym, ale również osobowościowym. I chociaż mam poczucie, że musiałam do ich muzyki dorosnąć, to znałam ją od zawsze, przez całe życie, chociaż urodziłam się osiem lat po oficjalnym rozwiązaniu grupy. Sam blues nie był w Polsce tak wszechobecny, w ostatnich latach jest go jednak znowu coraz więcej.

To są cykle żywotności, a blues ma przy tym jeszcze ciekawą charakterystykę. Słuchałam sporo bluesa saharyjskiego, czyli nagrywanego w Afryce przez mieszkańców Mali czy Mauretanii, a nazwa wzięła się od tego, że ci muzycy grają na gitarach elektrycznych podpiętych do pieców, ale wykorzystują również lokalne instrumenty i wcale nie uważają, że grają bluesa. Dla nich to jest po prostu ich muzyka, bo źródeł tego gatunku możemy się doszukiwać właśnie w kulturze na przykład Afryki.

Formuła tej muzyki, chyba przez jej prostotę, powoduje, że tak łatwo ją interpretować i odnajdywać się w niej na nowo, niezależnie od miejsca na świecie. Daje możliwość wtłoczenia w siebie własnych doświadczeń kulturowych. Gdziekolwiek się nie pojedzie, to – zgodnie z powiedzeniem – ludzie "czują bluesa". Również przez to, o czym ta muzyka opowiada. A są to ciekawe rzeczy, jak archetypy, sytuacje damsko-męskie, co dzisiaj jest nawet o tyle bardziej interesujące, że pojawiają się nowe pytania o to, co jest męskie, a co żeńskie. Na swojej płycie, poza piosenkami napisanymi przez pana Bogdana dla mnie, śpiewam również teksty napisane przez niego dla Tadeusza Nalepy. W niektórych momentach starałam się, za zgodą autora, adaptować formy gramatyczne. Ale nie wszędzie i są fragmenty, w których śpiewam w formie męskiej.

Może to jest tak, że ten blues jest tak obecny, bo jest bliski ludziom.

Maja Kleszcz: piosenki to dziwne zwierzętaJustyna Jaworska:

A jak ważne było dla ciebie to, by śpiewać w formie żeńskiej?

Szczerze mówiąc, zrobiłam to chyba bardziej ze względu na czytelność tekstu, bo nie byłoby to dla mnie ważne, choć są tacy, którzy uważają za niechlujstwo, kiedy śpiewam w formie męskiej, bo jest to dla nich niespójność czy niedopatrzenie. Ale tak nie jest. W przypadku tego projektu traktowałam materiał jako twórczość Tadeusza Nalepy i Bogdana Loebla, i ich opowieść o mężczyznach, choć na pewno w tym także o kobietach. Rzadko zdarzają się tego typu szczere, męskie wypowiedzi, które nie puszą się na ten "rockandrollowy glam". "Modlitwa" jest tak naprawdę metafizycznym wierszem, którego bardzo długo obawiałam się interpretować, ale teraz poczułam, że jestem już na tyle stara, że powoli mogę.

Jest trochę tak, że bliscy mi mężczyźni ze starszego pokolenia sprawiają wrażenie odrobinę nieobecnych lub wycofanych z głównego nurtu życia i nie bardzo biorą w nim udział. A to my, jako kobiety, zajmujemy się rodzinami, domem, wychowaniem dzieci. Oni się w tym chyba trochę nie odnajdują, przynajmniej ci z mojego życia. Jest w tym trochę ucieczki przed konfrontacjami… Nie chciałabym psychologizować, ale właśnie dlatego czasami fajnie było móc zaśpiewać w formie męskiej, jak na przykład stało się z utworem "Anno" - miałam uczucie, że jest to trochę wejście w ich buty i spojrzenie na świat z ich perspektywy. Przynajmniej była to tego próba, bo wiadomo, że to wszystko to ciągle są kreacje artystyczne, a Tadeusz Nalepa i Bogdan Loebl powiedzieli nam o sobie tylko tyle, ile chcieli.

Mam chyba podobne spostrzeżenia dotyczące starszych pokoleń. Tego, że niektórzy mężczyźni nie do końca potrafią odnaleźć się w sytuacjach, w których trzeba sięgnąć do emocjonalności niezwiązanej z twórczością artystyczną, a właśnie z życiem codziennym.

Czyli widzisz, to szersze obserwacje, bo w moim życiu również są takie figury mężczyzn z przeszłości, którzy są w ten sposób wyalienowani. I tutaj taki utwór, jak "Kiedy byłem małym chłopcem" jest dla mnie opowieścią o ich perspektywie, w której można, choć delikatnie, dotknąć tego, co nie zostało przez nich wypowiedziane.

Miałaś okazję porozmawiać z Bogdanem Loeblem na temat tego, w jaki sposób powstawały jego teksty dla Tadeusza Nalepy? Do jakiego stopnia zaangażowany był w ich tworzenie?

Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, a mi nie było dane poznać Tadeusza Nalepy, ale myślę sobie, że między mną i panem Bogdanem w ogóle odbyło się niewiele rozmów, nawet podczas tych ostatnich lat, kiedy Wojtek Krzak tworzył z nim piosenki dla mnie. To jest ciekawe, bo tu naprawdę nigdy nie było zbyt dużo dyskusji.

Ja sama mam taki moment twórczy, kiedy podczas rozmów, zwłaszcza wywiadów, staram się konceptualizować i budować idee, dzięki którym mogłabym przekazać to, co mnie interesuje, ale jest cała masa rzeczy, których nie chcę werbalizować po to, żeby one były ciągle "żywe". Są takie siły, jakaś dynamika i mechanika, która nie musi być zawsze do końca opowiedziana. Nauczyłam się tego w teatrze, pracując z Pawłem Miśkiewiczem przy spektaklu "Burza" w Teatrze Narodowym. Kiedy tam przyszłam, wydawało mi się, że wszystko musimy ustalić, określić i każda wskazówka musi zostać wypowiedziana, a okazało się, że jest tyle rzeczy i spraw, które dzieją się wewnątrz i przez to są znacznie bardziej interesujące.

A żyjemy w czasach, w których sprawy się przegaduje i ustala od początku do końca, najlepiej z gotową interpretacją, bo metafory mogą nie zostać zrozumiane.

Tak, bo metafora w ogóle jest niebezpieczna, właśnie dlatego, że można ją różnie zinterpretować. A ja trochę tęsknię za takim stanem umysłu, w którym pielęgnuje się tajemnice i uważam, że uprawiając sztukę, warto je pielęgnować. I one bez wątpienia były w naszej pracy z Bogdanem Loeblem. To było zresztą niesamowite, kiedy nagle i bardzo szybko po przesłaniu muzyki, dostawałam od niego tekst, który miał dziesięć zwrotek i był porażający. Zwłaszcza że on niewiele o mnie wie, bo nie siedzimy sobie na głowach i nie zajmujemy w swoich życiach zbyt wiele przestrzeni, bo on też nie byłby z tego powodu szczególnie szczęśliwy. A mimo to dostałam od niego tekst, który był jakby wiwisekcją moich uczuć.

Jest na płycie?

"Zabrakło mi dziś łez" – tekst sprzed ponad dekady i sama nigdy bym takiego tekstu o sobie nie napisała. Jest zbyt szczery i bezlitosny dla podmiotu lirycznego. Innym takim przykładem jest piękny erotyk "Nocą jesteśmy głodni"… Obłędne teksty, bez ustalania, o czym będą, jakie będą, o czym bym chciała, żeby były. Nie.

Myślisz, że to intuicja czy umiejętność uchwycenia praw uniwersalnych w odpowiednich słowach?

Nie mam pojęcia. Piosenki to są dziwne zwierzęta, są niesamowite przez to, że we współczesnym świecie są niewiarygodnie fetyszyzowane. Wystarczy spojrzeć na globalne przeboje - niewiele jest tworów kultury, które miałyby taką siłę oddziaływania, jaką mają one.

A jeśli chodzi o nasz proces, to chyba są właśnie te tajemnice. Nagle otrzymałam coś, co traktuję jako dar, bo mogę te teksty, które są pełne napięć, a nie ma w nich truizmów, zinterpretować po swojemu. Wydaje mi się, że do czegoś takiego na pewno potrzeba talentu, w tym przypadku talentu pana Bogdana. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że starszy już mężczyzna napisał te teksty dla młodej kobiety, bo kiedy zaczynaliśmy współpracę, miałam około 20, może 22 lata. A mimo to odnajdowałam w nich siebie. Chociaż, oczywiście, niektóre z opisanych rzeczy stanowiły dla mnie pewne wyzwanie, które musiałam sobie w głowie poukładać i zinterpretować w sposób teatralny, poprzez wcielenie się w jakąś postać.

Teatr pojawił się w twoim życiu po muzyce, ale mam wrażenie, że jest w tej chwili tak samo ważny?

Jest to niesamowite doświadczenie, które samo do mnie przyszło, a okazało się być niezbędną częścią mojej drogi twórczej. W ostatnich latach stanowi niewątpliwie dużą część mojej pracy i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Nigdy się tego nie spodziewałam, ale okazało się, że teatr był czymś, czego bardzo mi brakowało. Co prawda nie jestem aktorką, jestem performerką wokalną. Pojawiam się na scenie w kontekście sztuk, do których zostałam zaproszona, najczęściej razem z Wojtkiem Krzakiem, by skomponować muzykę, a później wykonać ją na żywo jako jedna z postaci w sztuce. Co ciekawe, często to nie są spektakle stricte muzyczne.

Czego nauczył cię teatr?

Całej masy rzeczy, ale przede wszystkim tego, że muzyką można posługiwać się jako kluczem – dodatkowym narzędziem, które nie działa tylko jako piosenka, ale pomaga przy budowaniu postaci lub staje się doświadczeniem dla całego zespołu teatralnego.

Współpracowałam z bardzo różnymi reżyserami, jak Agata Duda-Gracz, Michał Zadara, Ewelina Marciniak, Paweł Miśkiewicz czy Cezary Studniak – każdy z nich ma zupełnie inny świat twórczy, prowadzi inną narrację, w inny sposób korzysta z muzyki. Może mi się wydawać, że miałam już okazję obserwować pełne spektrum, a i tak - kiedy zaczynam pracę przy nowym projekcie i wydaje mi się, że mam już jakieś doświadczenie - nagle okazuje się, że wcale nie, bo każdego reżysera musisz wysłuchać od nowa, zrozumieć, co ma do powiedzenia. I jest to każdorazowo dość długi proces, zanim uda się tę czyjąś wizję uchwycić. To jest zresztą w tej pracy najfajniejsze.

Okładka płyty Mai Kleszcz "B.L.UES"Mystic Production

Jesteś po dwóch dekadach pracy artystycznej, podczas których pracowałaś przy wielu projektach, grałaś koncerty na całym świecie, zdobywałaś nagrody. I chociaż działasz i robisz bardzo dużo, to mam wrażenie, że ciebie, jako Mai, wcale nie ma tak dużo w przestrzeni publicznej.

No nie ma. Ale wydaje mi się, że to, co robię, wymaga przedstawienia szerszego kontekstu, bo jest tego tyle, że nie sposób to zamknąć w jednym haśle. W dzisiejszym świecie szybkich znaków zapewne utrudnia to "popularkę". Kiedyś mówiono o mnie "polska Amy Winehouse”…

Wiesz, ja dopiero teraz uczę się social mediów, do których początkowo musiałam się w ogóle przełamać, choć teraz jest mi już łatwiej, ale musiałam nauczyć się brać udział w tym wirtualnym życiu społecznym. Poza tym moje wybory chyba zawsze były w pewien sposób nieoczywiste. Nie była to sztucznie wymyślona strategia. Pewne projekty mnie szukały, ja też szukałam kilku i wydeptałam sobie w ten sposób własną ścieżkę. Chociaż mam wrażenie, że ten mój proces cały czas jeszcze trwa i nie jest ostatecznie określony, więc wiele rzeczy może się jeszcze zmienić. Zainteresowań nie da się oszukać, jeśli czujesz pasję do czegoś – to widać.

Ta twoja ścieżka jest pełna postaci – fikcyjnych w spektaklach, i rzeczywistych, jak w piosenkach Bogdana Loebla. A ile jest w nich ciebie?

To bardzo trudne pytanie, chociaż już wcześniej zdarzało się, że ktoś pytał o to, dlaczego nie piszę własnych piosenek, bo mówienie lub śpiewanie cudzym tekstem można potraktować jak kreacje, a nie coś mojego. A ja nie napisałam w życiu żadnego tekstu, bo nie czuję się na to gotowa i nigdy nie chciałam tego robić.

Przy okazji jednego spektaklu, przy którym pracowałam, zastanawialiśmy się nad tym, co to znaczy, że człowiek buduje kreacje. W tym konkretnym przypadku chodziło o to, że zastanawialiśmy się nad tym, czy jeden z aktorów wychodził na scenę "prywatnie" czy "w roli". Granica między nim i graną postacią była bardzo subtelna. Wszystkich to bardzo fascynowało... Jest to na pewno tajemniczy proces, polegający na wcielaniu się. Ale tutaj warto byłoby postawić jeszcze inne pytanie: czy wchodząc na scenę, mówiąc cudzym tekstem, artysta nie może mówić też o sobie? Bo moje doświadczenie mówi, że zazwyczaj wychodzimy przed publiczność, aby załatwić swoje sprawy, a nie sprawy postaci, które gramy.

Autorka/Autor:Estera Prugar//am

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Wojtek Krzak

Pozostałe wiadomości

Premier Słowacji Robert Fico spotkał się na Kremlu z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Lokalne media piszą, że pojechał tam na negocjacje w sprawie dostaw gazu. Ukraina zapowiedziała bowiem, że nie przedłuży wygasającego wraz z końcem roku kontraktu, który zezwala na tranzyt gazu przez jej terytorium.

Premier Słowacji spotkał się z Putinem na Kremlu

Premier Słowacji spotkał się z Putinem na Kremlu

Źródło:
Reuters, PAP

Jedna z pięciu ofiar piątkowego ataku w Magdeburgu to dziewięcioletni Andre. "Niech mój mały miś znowu lata dookoła świata" - napisała w pożegnalnym wpisie w mediach społecznościowych jego matka. Hołd zmarłemu dziewięciolatkowi oddała też lokalna straż pożarna. Chłopiec należał do jej dziecięcego oddziału.

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

Źródło:
BBC, Bild, Sky News

Nie wiem, co ulęgło się w głowie przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, to rzecz niezrozumiała - stwierdził w "Faktach po Faktach" w TVN24 Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW. Odniósł się w ten sposób do działań sędziego Sylwestra Marciniaka, który domaga się podjęcia ponownej uchwały w sprawie pieniędzy dla Prawa i Sprawiedliwości.

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Źródło:
TVN24

Premier Albanii Edi Rama zapowiedział wprowadzenie blokady na popularną aplikację TikTok - poinformował Reuters. Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać od stycznia 2025 roku. TikTok domaga się wyjaśnień od albańskich władz.

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Źródło:
Reuters

Pod hasłem "tekstylia" kryje się wiele. Po pierwsze odzież - to oczywiste. Ale także buty, dywany, firany, pościel czy koce. Zużyte i wyrzucane, lądowały do tej pory w pojemnikach na odpady zmieszane. Od nowego roku to się zmieni.

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Źródło:
Fakty TVN

Samolot z dziesięcioma osobami na pokładzie rozbił się i uderzył w sklep w centrum turystycznej miejscowości Gramado na południu Brazylii. Jak podały władze, nikt z pasażerów nie przeżył.

Samolot spadł na sklep

Samolot spadł na sklep

Źródło:
Reuters

Pogoda na Boże Narodzenie. Przed świętami lokalnie dosypie jeszcze trochę śniegu, czy jednak wystarczy go, by utrzymał się do Wigilii? Sprawdź najnowszą aktualizację świątecznej prognozy pogody.

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Źródło:
tvnmeteo.pl

Członek Państwowej Komisji Wyborczej Ryszard Kalisz ujawnił w TVN24, że otrzymał e-mail z informacją, że przewodniczący PKW Sylwester Marciniak "zarządził tryb obiegowy podjęcia uchwał", wśród których ma się znajdować uchwała w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS. Kalisz zgodził się, że jest to próba podjęcia uchwały "tylnymi drzwiami" przez przewodniczącego PKW. Sprawę komentowali politycy PSL, KO, a także szefowa kancelarii prezydenta.

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

Źródło:
TVN24

Amerykańska aktorka Blake Lively oskarżyła Justina Baldoniego, swojego partnera z planu "It Ends with Us" i jednocześnie reżysera tego filmu, o szereg niestosownych zachowań. Aktorka twierdzi również, że mężczyzna, wspólnie ze studiem, które wyprodukowało film, zorganizował przeciwko niej kampanię oszczerstw. Prawnik studia stanowczo temu zaprzeczył, nazywając twierdzenia aktorki "całkowicie fałszywymi i oburzającymi".

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Źródło:
BBC, New York Times, Variety

Wielu zagranicznych internautów zachwyciła znajdująca się w Polsce świecąca w ciemności ścieżka rowerowa, na której w nocy jakoby widać odwzorowane gwiazdy i gwiazdozbiory. Jak się okazuje, w kraju mamy takiego rodzaju drogę dla rowerów, ale nie wygląda tak spektakularnie.

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Źródło:
Konkret24

Zaparkował na torach tramwajowych i - jak ustalili strażnicy miejscy - poszedł prawdopodobnie na pobliski bazar. Tramwaje nie mogły przejechać swoją trasą, co doprowadziło do paraliżu komunikacyjnego. Kiedy po ponad pół godzinie kierowca wrócił do auta, czekały tam już służby. Mężczyzna dostał trzy tysiące złotych mandatu, którego nie przyjął.

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Źródło:
TVN24

W poniedziałek oddamy do użytku odcinek drogi ekspresowej S7, dzięki czemu Warszawa i Kraków uzyskają bezpośrednie połączenie - informuje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Podróż między miastami ma trwać około 2,5 godziny, czyli prawie o połowę krócej niż gdy jeżdżono starą krajową "siódemką" przez Radom i Kielce.

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Źródło:
PAP, GDDKiA

IMGW ostrzega przed intensywnymi opadami śniegu i silnym wiatrem. Niebezpieczne warunki panują w południowych regionach Polski. Sprawdź, gdzie zachować szczególną ostrożność.

Miejscami spadnie nawet 20 centymetrów śniegu. IMGW ostrzega

Miejscami spadnie nawet 20 centymetrów śniegu. IMGW ostrzega

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Naukowcy z Katedry Warzywnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu opracowali innowacyjną szklarnię, a w zasadzie cieplarnię bąbelkową, która zapewni wzrost plonu i pomoże zmniejszyć ilość wykorzystanej energii. W hodowli owoców i warzyw pomóc ma piana z mydła.

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Źródło:
tvn24.pl

Premier Węgier Viktor Orban nie po raz pierwszy realizuje skrupulatnie politykę Władimira Putina w Unii Europejskiej, ponieważ uderza w fundamenty wspólnoty - ocenił w "Kawie na ławę" w TVN24 europoseł PSL Krzysztof Hetman, komentując kwestię azylu politycznego dla posła PiS Marcina Romanowskiego. Europoseł Konfederacji Stanisław Tyszka mówił, o "zdziecinnieniu polskiej polityki, która sprowadza się do relacji interpersonalnych w tym przypadku między Tuskiem a Orbanem, którzy byli kiedyś kumplami, pokłócili się w tym momencie i robią sobie na złość".

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

Źródło:
TVN24, PAP

Po trzech miesiącach prac konserwacyjnych turyści odwiedzający Rzym znów mogą oglądać słynną fontannę di Trevi w pełnym blasku. Wprowadzono jednak limit osób, które mogą jednocześnie przed nią przebywać. Na razie to eksperyment.

Fontanna di Trevi po nowemu

Fontanna di Trevi po nowemu

Źródło:
PAP

Sprawca piątkowego ataku w Magdeburgu, w wyniku którego zginęło pięć osób, a ponad 200 zostało rannych, został oskarżony o popełnienia morderstwa i usiłowania zabójstwa - poinformowała w niedzielę niemiecka policja. Niemiecki Federalny Urząd do spraw Migracji i Uchodźców przekazał, że otrzymał ostrzeżenie o pochodzącym z Arabii Saudyjskiej mężczyźnie już pod koniec lata 2023 roku za pośrednictwem mediów społecznościowych. W wyniku zamachu zginął 9-letni chłopiec oraz cztery kobiety w wieku od 45 do 75 lat.

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Źródło:
PAP, Reuters

Posłanka Magdalena Filiks z KO napisała, że "w Szczecinie i w Gdańsku i wielu innych miejscach doszło w ostatnich latach do takich sytuacji" jak w piątek w Magdeburgu, gdzie w wyniku zamachu i wjechanie autem w tłum zginęło pięć osób, a rannych zostało ponad 200. Tyle że, wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku miały zupełnie inny charakter.

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Źródło:
Konkret24

Niezwykle ciepła grudniowa aura właśnie dobiegła końca. Czego możemy się spodziewać w święta Bożego Narodzenia i w sylwestra? Sprawdź długoterminową prognozę temperatury na 16 dni, przygotowaną przez prezentera i synoptyka tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Źródło:
tvnmeteo.pl

Agencja Reutera opublikowała nagranie, pokazujące moment uderzenia drona w 37-piętrowy wieżowiec w rosyjskim Kazaniu. Wideo pochodzi z portali społecznościowych. Według strony ukraińskiej, bezzałogowiec uderzył w budynek w wyniku działania rosyjskiego systemu walki radioelektronicznej i obrony powietrznej.

Dron uderza w wieżowiec. W Kazaniu "zatrzęsły się żyrandole"

Dron uderza w wieżowiec. W Kazaniu "zatrzęsły się żyrandole"

Źródło:
NV, Tatar-Inform, Kommiersant, tvn24.pl

Przez pół wieku przepisy chroniły wilki na naszym kontynencie, teraz znów będzie można do nich strzelać. Ale póki co - nie w Polsce. Komisja Europejska uchyliła wprawdzie furtkę do polowań na wilki, ale polski rząd deklaruje, że nie zamierza na razie z niej korzystać. Na ten moment więc wilk pozostaje w naszym kraju zwierzęciem pod ścisłą ochroną.

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

Źródło:
tvn24.pl

Przeniósł nie tylko stolicę z Krakowa do Warszawy, ale też stolicę Puszczy Białowieskiej ze starej do nowej Białowieży. Mowa o królu Zygmuncie III Wazie, który wybudował zapomniany dziś dwór myśliwski, po którym jedyną pamiątką są rosnące w jego miejscu dęby. Archeolodzy odkryli właśnie XVI-, XVII- i XVIII-wieczne cegły, które były częścią fundamentów jednego z budynków wchodzących w skład założenia dworskiego.  

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Źródło:
tvn24.pl
Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Właściciel TVN - amerykański koncern Warner Bros. Discovery - rozpoczął proces sprzedaży firmy - podał w piątek Reuters. Do tych informacji odniósł się rzecznik WBD, podkreślając, że dla "Warner Bros. Discovery podczas podejmowania decyzji o sprzedaży, zachowanie niezależności newsów TVN jest priorytetem".

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Źródło:
Reuters, tvn24.pl
"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski dotarł do Ukrainy medycznym kamperem, który będzie działał jak mobilny szpital. Możliwe będzie w nim między innymi przeprowadzanie zabiegów chirurgicznych - poinformował w niedzielę portal Vatican News.

Papież poświęcił, kardynał zawiózł

Papież poświęcił, kardynał zawiózł

Źródło:
PAP

Przed nami czas, kiedy nikt nie powinien być sam i kiedy nikt nie powinien być głodny. Już w weekend rozpoczęły się wigilie dla osób w kryzysie bezdomności, samotnych i ubogich. Od 28 lat miejscem spotkań jest Rynek Główny w Krakowie. To już 28. Wigilia Jana Kościuszki, krakowskiego restauratora. To wydarzenie łączy ludzi o wielkich sercach, by wspólnie pomóc i stworzyć chociaż namiastkę świąt Bożego Narodzenia.

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Źródło:
Fakty po Południu TVN24