"Duchy Inisherin" Martina McDonagha, "Fabelmanowie" Stevena Spielberga, "Wszystko, wszędzie, naraz" Daniela Kwana i Daniela Scheinerta oraz "Top Gun: Maverick" Josepha Kosinski'ego są w ocenie amerykańskich portali branżowych faworytami w walce o Oscara dla najlepszego filmu. Duże szanse na nominację w kategorii Film Międzynarodowy ma polska produkcja "IO" Jerzego Skolimowskiego.
Jeśli wierzyć amerykańskim krytykom, w głównej oscarowej kategorii - Najlepszy Film - najbardziej liczą się cztery tytuły. Są nimi "Duchy Inisherin" McDonagha, "Fabelmanowie" Spielberga, "Wszystko, wszędzie, naraz" Daniela Kwana i Daniela Scheinerta oraz "Top Gun: Maverick" Kosinski'ego. Kino akcji rzadko ma okazję walczyć o miano najlepszego filmu, ale ostatnimi laty Akademia dba o to, by perełki gatunku trafiały na listę nominowanych.
Reszta tytułów, jak "TAR", "Elvis", "Wieloryb", czy "Avatar: Istota wody" wymieniana jest znacznie rzadziej, choć z pewnością także doczekają się nominacji w najważniejszej kategorii lecz z mniejszymi już szansami na samą statuetkę.
Nas najbardziej interesują, jak co roku, nominacje w walce o Oscara w kategorii Film Międzynarodowy, zwłaszcza, że tegoroczny polski kandydat, "IO" Jerzego Skolimowskiego ma duże szanse na nominację. Po hat-tricku stowarzyszeń krytyków z Los Angeles, Nowego Jorku, a wreszcie National Society of Film Critics, nasze nadzieje są w pełni uzasadnione. Nominację "IO" wróżą też branżowe media za Oceanem oraz bukmacherzy.
Czy słusznie, dowiemy się we wtorek wczesnym popołudniem.
McDonagh, Spielberg i ten trzeci
Rok 2022 był łaskawy dla anglojęzycznego kina. Swój najlepszy od lat film, "Fabelmanowie", nakręcił Steven Spielberg, Darren Aronofsky wrócił do formy przejmującym "Wielorybem", Todd Phillips filmem "TAR" na stałe dołączył do grona najważniejszych amerykańskich filmowców.
Bardzo skrzywdzony przez Akademię Irlandczyk Martin McDonagh, któremu Oscar należał się już za "Trzy bilboardy za Ebbing, Missouri", teraz "Duchami Inishering" powinien wręcz wzbudzić w niej wyrzuty sumienia. Ponury komediodramat opowiadający o strachu przed samotnością i odrzuceniu, z wielką rolą być może tegorocznego zdobywcy aktorskiego Oscara Colina Farrella, to bezdyskusyjnie jeden z najciekawszych tytułów 2022 roku. Obraz zdobył Złoty Glob w kategorii: najlepsza komedia.
W kategorii najlepszego dramatu zwyciężył jednak Steven Spielberg, który kręcąc "Fabelmanów", napisał chyba najpiękniejszy list miłosny do dziesiątej muzy od czasu "Cinema Paradiso" Giuseppe Tornatore. Złote Globy znów, jak przed laty wyznaczyły kierunek dalszej rywalizacji o najważniejsze nagrody sezonu i wydawało się, że reszta tytułów nie ma szans w rywalizacji z tymi dwoma filmami.
Sytuacja się zmieniła, gdy Amerykanie oszaleli na punkcie produkcji "Wszystko, wszędzie, naraz". Surrealistyczna opowieść duetu Daniel Kwan i Daniel Schneinert, nakręcona została głównie po angielsku i za amerykańskie pieniądze, ale w większości z azjatycką obsadą. Ta opowieść o emocjonalnej, filozoficznej i dość dziwnej podróży do Wieloświata, podczas której bohaterowie - chińscy imigranci - odkrywają metafizyczną mądrość, podbiła Amerykę. Mimo, że nie jest to kino dla wszystkich.
Kto wie, czy we wtorek liczbą oscarowych nominacji filmu duetu Danielów, nie przebije Spielberga i McDonagha. "Wszystko..." z pewnością otrzyma nominację w głównej kategorii, za reżyserię, scenariusz, plus dwie lub nawet trzy nominacje aktorskie. Jeśli dojdą jeszcze za scenografię, kostiumy, montaż - a te wydają się pewne - ma szanse przebić pozostałe produkcje. Choć Złote Globy zdobyli "jedynie" jej aktorzy, odtwórczyni głównej roli kobiecej - Malezyjka Michelle Yeoh - może na dalszym etapie zagrozić faworytce do Oscara za pierwszoplanową rolę kobiecą, Cate Blanchett, grającej w filmie "TAR".
Z kim walczy "IO"?
Uważane przez branżowe media "za pewniaka" niezwykłe "IO" Jerzego Skolimowskiego zostało entuzjastycznie przyjęte za Oceanem, czego dowodem jest choćby wspomniany hat-trick krytyków. Ale nie ma pozycji faworyta.
Jest nim niemiecka adaptacja głośnej prozy Ericha Maria Remarque'a "Na Zachodzie bez zmian", która ma największe szanse na statuetkę w kategorii Film Międzynarodowy. Obraz zachwycił Amerykanów do tego stopnia, że wróżą mu również nominację w głównej kategorii, zdominowanej tradycyjnie niemal całkowicie przez produkcje anglojęzyczne.
Powtarzają się też na listach typowań, obok polskiego filmu, dwa tytuły: poruszający belgijski obraz "Bliżej" Lukasa Dhonta, opowiadający sensualną historię o przyjaźni dwóch 13-latków oraz "Holy Spider" irańskiego reżysera Aliego Abbasiego. To brutalna i wstrząsająca historia seryjnego mordercy, który w Iranie w 2000 roku zabijał pracownice seksualne, pod pretekstem "oczyszczania miasta".
Nominację może również otrzymać film "Podejrzana" południowokoreańskiego reżysera Park Chan-wooka, który został już nagrodzony w Cannes za reżyserię. Jak widać Amerykanie całkiem niedawno odkryli azjatyckie kino, nadrabiając obecnie zaległości.
Wśród pięciu nominowanych tytułów może też znaleźć się "Argentyna, 1985", nagrodzona ostatnio Złotym Globem. Mamy zatem już sześć tytułów, czyli tłok, podczas gdy nominację otrzyma jedynie pięć z nich. O tym, które ostatecznie trafią na listę nominowanych zdecyduje wprowadzona od tego roku punktacja.
Nam pozostaje już tylko mocno trzymać kciuki. Laureatów Oscarów poznamy już za niespełna dwa miesiące - 13 marca.
Źródło: "Varaiety", "Los Angeles Times", GoldDerby, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe