W oscarowej kategorii filmów nieanglojęzycznych prym od zawsze wiedli Włosi i Francuzi. W tym roku francuskiego kandydata brak, zatem czy Akademia postawi na faworyta z Italii? Choć "Wielkie piękno" zgarnęło jak dotąd niemal wszystkie najważniejsze nagrody filmowe, wysmakowany artystycznie film może okazać się zbyt wyrafinowany. O wiele bardziej w gust Akademii trafić może więc duńskie "Polowanie" z uwielbianym w USA, za rolę Hannibala Lectera, Madsem Mikkelsenem albo wzruszający obraz "W kręgu miłości".
Złoty Glob, cztery Europejskie Nagrody Filmowe, BAFTA, a wreszcie nominacja do Oscara - to najważniejsze z nagród, jakie "Wielkie piękno" ma już na swoim koncie. Filmu nie doceniono jedynie na festiwalu filmowym w Cannes. Jak twierdzili złośliwi - wyłącznie dlatego, że przewodniczącym jury był "amerykański do szpiku kości" reżyser - Steven Spielberg - który nie poznał się na wyrafinowanym europejskim kinie. Ostatecznie Złotą Palmę przyznano w Cannes "Życiu Adeli", które z przyczyn proceduralnych nie mogło ubiegać się o Oscara, bo zbyt późno trafiło do kin.
Ale brak Złotej Palmy to zapewne tylko wypadek przy pracy. Film Paola Sorrentino najprawdopodobniej zgarnie również, 28 lutego, Cezara - tuż przed oscarową galą. A 2 marca może triumfować nad konkurentami na Oscarach.
O pięknie
Powiedzmy wprost: nie byłoby "Wielkiego piękna" Paola Sorentino bez arcydzieła Federica Felliniego "Słodkie życie". Nawiązań do wielkiego dzieła FeFe znajdziemy tu sporo. Całość opiera się na kontraście między przerysowaną brzydotą a tytułowym "wielkim pięknem", bezskutecznie poszukiwanym przez bohatera.
Jep, grany przez Toniego Servillo, jest zblazowanym, wiodącym wygodne życie dziennikarzem, hedonistą pełną gębą. Ten niespełniony artysta bez reszty oddał się doczesnym przyjemnościom, ale nie stracił ostrości spojrzenia i z dystansem przygląda się rzymskiej socjecie. Na nic już nie czeka - jedynie wspomina utraconą młodość.
Do Rzymu!
Postać Jepa odczytać można jako kolejne wcielenie Marcella ze "Słodkiego życia". Trzeba nie lada odwagi, by pokusić się o tak oczywisty dialog z arcydziełem mistrza, ale nawiązań jest więcej. Słynna scena tańca z Anitą Ekberg z filmu Fellinego ma swój odpowiednik u Sorrentino - pocieszny facecik wije się u stóp tancerki, zaklinając ją na swój sposób słowami "przelecę cię".
Nie mniej ważnym, a może i ważniejszym bohaterem obu filmów - i klasyka Felliniego, i najnowszej produkcji Sorrentino - jest Rzym i jego mieszkańcy, ludzie jednocześnie odpychający i fascynujący. O ile jednak "Słodkie życie" to obraz składający się z wielu wątków dających głęboki portret psychologiczny mieszkańców metropolii, o tyle u Sorrentino nie ma klasycznej fabuły. Seria luźno powiązanych ze sobą epizodów i obrazów jest raczej pretekstem do wycieczki po Rzymie, a raczej - wycieczki po duszy bohatera.
Dla Felliniego "Słodkie życie", nakręcone w 1960 roku, było przełomem estetycznym w kierunku bogatego plastycznie widowiska. Wygląda na to, że dla Paola Sorrentino, od czasu "Skutków miłości" uważanego za jeden z największych talentów kina w Europie, "Wielkie piękno" także ma szansę stać się kamieniem milowym w jego karierze. Filmowi wróżą zwycięstwo twórcy skrajnie różni - począwszy od Pedro Almodovara, a skończywszy na Quentinie Tarantino. Czy to arcydzieło formy, dość jednak puste pod względem znaczeniowym, doceni także Akademia?
Vinterberga przypowieść o uprzedzeniach
Największą konkurencją dla filmu Sorrentino może okazać się surowe w formie "Polowanie" Thomasa Vinterberga. Duński film ma już na koncie Europejską Nagrodę Filmową za scenariusz i nagrodę dla najlepszego aktora (Mads Mikkelsen) przyznaną w Cannes oraz nagrodę BIFA - British Independent Film Awards - dla najlepszego filmu zagranicznego.
W porównaniu z artystowskim klimatem "Wielkiego piękna", film Vinterberga skonstruowany jest w dość tradycyjny sposób. To opowieść o niewinnym kłamstwie małoletniej podopiecznej, które zmienia w piekło życie nauczyciela z prowincji. Lukas (świetny Mikkelsen) pracuje w przedszkolu w małym, skandynawskim miasteczku. Jest oddany swojej pracy, a dzieci za nim przepadają. Wszystko zmienia się, gdy jedna z dziewczynek (a prywatnie córka najlepszego przyjaciela Lukasa) oskarża go o molestowanie. Choć jej wyznania od początku budzą wątpliwości, na mężczyznę natychmiast spada lawina oskarżeń. Dawni przyjaciele i pracodawcy zamienią się w zażartych wrogów, gotowych bez dowodów winy wydać na Lukasa wyrok.
Vinterberg - niegdyś wraz z von Trierem współtwórca Dogmy - preferuje nadal kino realistyczne, oszczędne w formie. "Polowanie" niesie ze sobą czytelne ostrzeżenie, by uprzedzenia i obsesje nie przejęły władzy nad rozsądkiem. Zwłaszcza, że wszyscy możemy stać się ich ofiarami. Aby uniknąć zbytnich uproszczeń, reżyser zasiewa wśród najbliższych bohaterowi osób ziarno niepewności co do jego niewinności. Również widz może zacząć wątpić: czyżby reżyser wyprowadzał nas w pole?
Akademia kocha takie obrazy: z wyraźnym przesłaniem, gdzie jednak nie wszystko powiedziane zostaje wprost. Udowodniła to w 2009 r., przedkładając argentyński "Sekret jej oczu" nad wielkie, metaforyczne kino Hanekego i jego "Białą wstążkę". Kto wie zatem, czy wbrew typowaniom bukmacherów i krytyków, duński obraz nie okaże się czarnym koniem swojej kategorii.
O miłości i innych demonach
Poruszający, ale i zadziorny, sentymentalny, ale chwilami ostry i niezwykle mocny, nade wszystko zaś pełen emocji - taki jest belgijsko-holenderski melodramat "W kręgu miłości" Felixa Van Groeningena. Obraz wyróżniono m.in. nagrodą publiczności na Berlinale, zaś Veerle Baetens nagrodzono za przejmującą kreację Europejską Nagrodą Filmową dla najlepszej aktorki.
Bohaterowie są młodzi, piękni i bez pamięci zakochani, a do tego łączy ich muzyczna pasja. Elise i Didier od siedmiu lat żyją w szczęśliwym, pełnym czułości związku, a w końcu zostają rodzicami wspaniałej dziewczynki. Sielanka kończy się, gdy córeczka zapada na nowotwór. Jej choroba i widok cierpienia oddalają ich od siebie. Wielką miłość i zrozumienie zastępuje niechęć i narastająca wrogość.
Opowiadając w swoim filmie tragiczną historię miłosną, reżyser posiłkuje się nie tylko obrazem i dialogami, ale także muzyką country, a dokładniej jej odmianą zwaną bluegrass. Efekt tego mariażu przechodzi nasze oczekiwania - "W kręgu miłości" to obraz powalający siłą emocji. I choć reżyser niepotrzebnie forsuje kwestie dotyczące polityczno-moralnych motywacji bohaterów, dawno nikt nie opowiadał historii miłości i śmierci w tak przejmujący sposób.
Film, podobnie jak "Polowanie", zniknął już z naszych kin, ale warto do niego powrócić jako do kolejnej zasłużonej oscarowej nominacji, w zalewie mało oryginalnych, sztampowych produkcji.
Sztuka znaczona polityką
O pozostałych dwóch z nominowanych do nieanglojęzycznego Oscara tytułach - "Omarze" i "The Missing Picture" pisaliśmy ostatnio w osobnych, obszernych tekstach. Ich kontekst polityczny zawsze obecny przy okazji Oscarów, wymaga bowiem wyjaśnień.
Niezwykły francusko-kambodżański "The Missing Picture" Rithy Panha, przy pomocy glinianych figurek, archiwalnych materiałów i narracji, odtwarza kronikę lat pod dyktaturą Pol Pota i zbrodnie popełnione przez Czerwonych Khmerów. Z kolei palestyński "Omar" Hany Abu-Assada, historia Palestyńczyka, który aresztowany pod zarzutem zabójstwa izraelskiego żołnierza, decyduje się na bycie informatorem, podzielił i tak skłócone od lat Pakistan i Izrael. Ten ostatni zarzucił twórcom, że traktuje dokładnie o tym samym, co również ubiegające się (bez skutku) o oscarową nominację izraelskie "Betlejem". W takich przypadkach akademicy jednak w ogóle nie zajmują stanowiska, dyskutując wyłącznie o artystycznych walorach dzieł.
Włosko-francuska kategoria
Kategoria "film nieanglojęzyczny" bywa czasem mylnie nazywana Oscarem dla najlepszego filmu zagranicznego, tymczasem jedynym kryterium dopuszczenia do udziału w rywalizacji jest język filmu, nie kraj pochodzenia. Możliwy jest więc też udział w niej filmu z USA, o ile zostałby nakręcony w języku innym niż angielski. Taka sytuacja miała miejsce w 1989 roku, kiedy nominowano nakręcony po hiszpańsku film ze stowarzyszonego z USA terytorium Portoryko.
Nie wszyscy wiedzą też, że w tej kategorii o palmę pierwszeństwa od początku jej istnienia najczęściej rywalizują ze sobą w finale dwie potęgi filmowe Europy - Włosi i Francuzi. Na razie reżyserzy każdego z tych krajów mają na koncie po dwanaście złotych statuetek za film nieanglojęzyczny. Raz była to produkcja włosko-francuska - "Mury Malapagi", nakręcona przez wielkiego reżysera z Francji, René Clémenta. Rekordzistą jest jednak Włoch - niepokonany Federico Fellini, który Oscarem za film nieanglojęzyczny nagradzany był cztery razy, w tym za niezapomniane "Osiem i pół". Ponieważ jednak statuetki za film przypadają producentom, Fellini wyróżniony został też Oscarem honorowym za całokształt twórczości.
Jeśli w br. zwycięży obraz Sorrentino, będzie to już trzynasty Oscar dla artystów z Italii, a Francuzi zmuszeni będą od przyszłego roku znowu gonić sąsiadów.
Newsy, ciekawostki o aktorach i samych Oscarach możecie śledzić w naszym specjalnym magazynie Oscary 2014. Zapraszamy też na relację na żywo tvn24.pl z oscarowej gali w nocy z 2 na 3 marca.
Autor: Justyna Kobus/jk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Indigo Film