Oficjalnie zmarł w wyniku zatrucia środkami nasennymi. Jednak okoliczności śmierci Jimi'ego Hendrixa nigdy nie wyjaśniono. Po wielu latach sensacyjne doniesienia w tej sprawie przedstawił jeden z fanów Hendrixa, James "Tappy" Wright - pisze telegraph.co.uk. "Hendrix został zamordowany przez swojego menadżera" – oświadczył w swojej książce Wright.
Wieloletni fan Jimi'ego Hendrixa w swojej sensacyjnej książce donosi, iż menadżer rockmana - Michael Jeffery wyznał mu, że 18 września 1970 nafaszerował 27-letniego muzyka pigułkami i winem. "Musiałem to zrobić, bo ten s..syn chciał mnie opuścić" – miał powiedzieć Jeffery, który sam zginał w katastrofie lotniczej trzy lata po śmierci rockmana.
Wright wspomina, że do "spowiedzi" menadżera doszło rok po śmierci gwiazdy, gdy Jeffery był pod wpływem alkoholu. Wyjaśniał wtedy, że w perspektywie odejścia muzyka do innego menadżera, był on dla niego więcej wart martwy niż żywy.
W książce zatytułowanej "Fan rocka", która ukaże się w przyszłym miesiącu, James "Tappy" Wright opisuje swoje kontakty z gwiazdami lat 60., m.in. z Tiną Turner i Elvisem Presley'em.
Źródło: telegraph.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: Arch. TVN24