To o nim Jeanne Moreau powiedziała kiedyś, że "Marlon Brando mógłby mu czyścić buty", mając na myśli zwalającą z nóg urodę i ów "charme", który sprawiał, że nie można było oderwać od niego wzroku. Historia jego życia to materiał na kino sensacyjne i dramat obyczajowy razem wzięte. Tak naprawdę niewiele brakowało a zostałby... rzeźnikiem, a nie aktorem. Z jego odejściem w kinie skończyła się cała epoka.
To o nim piękna Jeanne Moreau powiedziała, że "Marlon Brando mógłby mu czyścić buty". Gdy Ameryka szalała na punkcie młodego Brando po sukcesie "Dzikiego", Europę nawiedził młody Bóg pod postacią bezczelnego Francuza, który po roli w filmie Clementa "W pełnym słońcu" okrzyknięty został najpiękniejszym mężczyzną świata.
Ten tytuł przypadł mu też w plebiscycie zorganizowanym na 100-lecie kina przez American Film Institute, w 1995 roku. Ukochany (także poza ekranem) aktor włoskiego mistrza Luchino Viscontiego (zagrał u niego w "Lamparcie" oraz w filmie "Rocco i jego bracia"), ale także Rene Clementa ("Koty" i "Był sobie złodziej") największą sławę zyskał jednak dzięki rolom u Jean-Pierre'a Melville'a, m.in. w świetnym "Kręgu zła" i w "Samuraju".
Choć Delon nakręcił kilka amerykańskich filmów, nigdy nie przeniósł się do Hollywood, co docenili jego rodacy, wybaczając mu dziwactwa i poglądy głoszone pod koniec życia. A do wybaczania mieli naprawdę sporo.
Wraz z odejściem Delona skończyła się cała epoka w kinie.
Kaszanki, flaki i Paryż
Historia jego życia to materiał na kino sensacyjne i dramat obyczajowy razem wzięte. Tak naprawdę niewiele brakowało a zostałby... rzeźnikiem w masarni ojczyma, nie aktorem.
Alain Delon przyszedł na świat w 1935 roku w Sceaux, we Francji. Po czterech szczęśliwych dla chłopca latach rodzice wzięli rozwód. Matka ponownie wyszła za mąż. Oddała go wtedy na wychowanie niani, której mąż pracował jako strażnik więzienny. Miejscem zabaw małego Alaina stało się więzienne podwórze.
- W pamięci zostały mi nie tyle obrazy, ile dźwięki. Odgłosy marszu spacerujących na dziedzińcu więźniów - wspominał. Tęsknił za mamą. Nie rozumiał, czemu go zostawiła. Niania, pani Nero, odesłała go do szkoły katolickiej z internatem. Jednej, potem drugiej... - Z każdej mnie wyrzucano, bo rozrabiałem. Byłem nieznośnym i smutnym dzieckiem - wspominał.
Gdy skończył 14 lat, matka przypomniała sobie o nim i zabrała ze szkoły do nowego domu. Na tym skończyła się jego edukacja. Ojczym był rzeźnikiem i Alain miał mu pomagać w pracy. Przez dwa lata pracował w masarni przekonany, że to jego przyszłość. Robił kaszanki, flaki i ponoć był w tym niezły. Czuł się jednak samotny i to uczucie towarzyszyć będzie mu już zawsze. Gdy po latach wystąpił w głośnym "Samuraju", myślał, że bohater, którego grał, jest tak samo samotny jak on. - Poznałem samotność we wczesnym dzieciństwie. Miałem cztery lata, kiedy zdałem sobie sprawę, że możemy zostać porzuceni przez tych, których kochamy najbardziej - wyznał w dokumencie "Alain Delon, jakiego nie znamy".
W wieku 17 lat zaciągnął się na wojnę w Indochinach. Wybrał marynarkę. - Po raz pierwszy w życiu poczułem, że mam rodzinę. Byli nią kumple w wojsku - wspominał. Ale i tam rozrabiał. Pewnego dnia ukradł jeepa przełożonego i wylądował nim w rzece. Został wydalony z armii i trafił do aresztu na 10 miesięcy. Po wyjściu prowadził niejasne interesy. Miał szansę skończyć jak bohaterowie jego przyszłych filmów - skłóceni z prawem - gdyby nie zainteresowało się nim kino.
W wieku 20 lat zerwał kontakty z rodziną i wyjechał do Paryża.
"W pełnym słońcu"
W stolicy Francji zamieszkał w obskurnym pokoju. Nie miał pomysłu na siebie, ale miał 20 lat i tak niezwykłą urodę, że żadna kobieta nie przeszła obok niego obojętnie.
- Byłem młody i przystojny. Wszystkie panie z okolicy chciały mi pomagać - dawały jedzenie i pieniądze. To mi się podobało - wspominał. Owe "panie" to były okoliczne prostytutki. Nigdy nie zaprzeczał, że najwięcej zawdzięcza kobietom. W wywiadzie dla "Paris Match" opowiadał: - Przez całe życie wszyscy mówili o mojej urodzie. Gdy byłem mały, ludzie na ulicy zaczepiali mamę: 'Ależ piękny ten pani syn!'. To jedyne, za co powinienem być jej wdzięczny. (...) Gdy stałem się mężczyzną, mówiły to kobiety, których zazdrościli mi koledzy. Ale mężczyźni też. Kiedy zacząłem grać w filmach, prosiłem zwykle operatorów, by fotografowali mnie jak 'najbrudniej': ziarniste zdjęcia, żadnego makijażu, nie chciałem być ekranowym pięknisiem.
Jego kariera nie byłaby możliwa, gdyby młodziutki Delon nie poznał w paryskim klubie aktorki Brigitte Aube, która szybko się w nim zakochała. Trafił z nią na festiwal do Cannes, gdzie zauważył go wielki David O. Selznick, producent "Przeminęło z wiatrem". I zaprosił na próbę ekranową. Zaproponował kontrakt w Hollywood, ale kazał uczyć się angielskiego.
Delon wziął się do pracy. Ale jego dziewczyna przedstawiła go żonie Yves'a Allégreta, który właśnie kręcił film... nomen omen "Kiedy wmiesza się kobieta". Ta przekonała męża, by rolę drania, któremu nie sposób się oprzeć, dał Delonowi. I to wystarczyło.
W 1960 roku poznał Rene Clementa, swojego mistrza, którego nazywa "jedynym prawdziwym ojcem". Clement ukształtował go jako aktora. Nakręcili razem kilka filmów, ale już pierwszy - wspomniane "W pełnym słońcu" - przyniósł mu sławę. "Nie graj. Po prostu chodź tak, jak chodzisz, mów, jak mówisz, bądź sobą. A ja będę cię filmował" - mówił reżyser Delonowi. Miał grać młodego bogacza, ale oświadczył, że świat luksusu jest mu obcy i zagra Ripleya. Wsparła go kolejna kobieta, żona Clémenta. Zagrał chłopaka, który na zlecenie bogatego biznesmena ma sprowadzić do domu jego syna. Zafascynowany jego luksusowym życiem postanawia przejąć jego tożsamość.
Film ukształtował ekranowy wizerunek Delona - buńczucznego, skłóconego ze światem. Z powieści będącej pierwowzorem filmu pochodzi sparafrazowana przez krytyków kwestia: "Piękny i bezlitosny - twarz anioła o diabelskiej duszy", którą przywołuje się, opisując Delona. Premiera filmu była wydarzeniem. Mówiło się wyłącznie o "nieprzyzwoicie pięknym aktorze o stalowoniebieskim spojrzeniu", który zawojuje kino nad Sekwaną.
Wkrótce poznał sławną już wówczas Romy Schneider.
Miłość i zdrada
Dla obojga to była miłość niemal od pierwszego wejrzenia, choć różnili się od siebie w zasadzie wszystkim - od pochodzenia po usposobienie. Ich kariery też biegły odmiennymi ścieżkami.
Luchino Visconti, po obejrzeniu filmu Clementa postanowił obsadzić Delona w filmie "Rocco i jego bracia". Spadkobierca książąt Mediolanu, starszy o 30 lat homoseksualista, był urzeczony jego urodą. Delon z kolei był pod wrażeniem wiedzy, klasy i talentu Viscontiego. Do Włoch pojechał razem z Romy. Pewnego wieczoru weszła do pokoju i zastała ich na miłosnych igraszkach. Nigdy do tego nie wracali.
Delon grał sycylijskiego boksera - idealistę, ratującego z tarapatów, w które wpędził ich brat, swoją rodzinę. Visconti zmuszał twardziela, za jakiego się miał, by płakał prawdziwymi łzami. To jedna z ciekawszych kreacji Alaina. Rzadko grywał bohaterów jednoznacznie pozytywnych. Wkrótce wraz z Romy zagrał w sztuce o kazirodczej miłości "Szkoda, że jest dziwką". Premiera w Paryżu była sukcesem.
W 1962 roku Delon pojawił się w filmie innego wielkiego włoskiego reżysera - "Zaćmieniu" Michelangelo Antonioniego, gdzie zagrał u boku Moniki Vitti. W tej głośnej opowieści o miłości w czasach postępującej alienacji i zaniku wartości wcielał się w maklera giełdowego. Giełda symbolizowała świat pozorów w pozbawionym ducha otoczeniu..
Romy była wtedy w Los Angeles - zaczynała karierę w Hollywood. Nie wiedziała, że Alain przeżywał "romantyczny epizod" z legendarną Nico - piosenkarką i aktorką, muzą takich artystów jak Andy Warhol czy Jim Morrison. Z tego "epizodu" narodził się jeden z trzech synów Delona - Christian Aaron Boulogne - nieszczęśliwy, od dziecka uzależniony od narkotyków jak matka.
Po powrocie z Ameryki Romy zastała w mieszkaniu kartkę. "Wyjechałem z Natalie. O wszystkim napiszę ". Nathalie Canovas rok później została jego żoną i matką Anthony’ego Delona. Ale wcześniej zakochana, nieszczęśliwa Romy próbowała popełnić samobójstwo - podcięła sobie żyły. Delon był przerażony. Na szczęście w porę trafiła do szpitala. Para na zawsze pozostała w przyjaźni, choć Romy nigdy nie przestała go kochać. "Po rozstaniu z Delonem świat już nie był taki sam" - wyznała po latach.
Sześć lat później ponownie spotkali się na planie świetnego "Basenu" Jacquesa Deraya - z inicjatywy Delona. Grali kochanków. Z czasem Romy ułożyła sobie życie, ale nigdy nie była szczęśliwa. W 1981 roku ukochany syn aktorki, przechodząc przez płot, rozszarpał sobie tętnicę i zginął na miejscu. Niespełna rok po jego śmierci zaledwie 42-letnia Romy została znaleziona martwa w mieszkaniu.
Wielka sława
Aktorska (potem także producencka) kariera Delona jest jedną z najbardziej błyskotliwych w drugiej połowie XX wieku. Większość jego ról to dwie kategorie postaci: cyniczni pięknisie, będący na bakier z prawem i romantyczni twardziele.
Ten drugi typ prezentował we wspomnianych filmach Viscontiego. Gdy ten obsadził go w roli arystokraty w "Lamparcie", nagrodzonym Złotą Palmą, był pewien, że jej nie sprosta. U boku Claudii Cardinale i Burta Lancastera poradził sobie jednak świetnie, w tej adaptacji prozy o czasach Garibaldiego na Sycylii. W tej opowieści reżysera po trosze o samym sobie - potomku arystokratycznego rodu, wrzuconego w czas rewolucyjnych zmian - zagrał tak przekonująco, że otrzymał nominację do Złotego Globu "dla najbardziej obiecującego aktora".
Film dostał też sporo nagród w Ameryce i Hollywood znowu upomniało się o niego. Nie odmówił. Przedtem zdążył spełnić swoje wielkie marzenie - zagrał u boku Jeana Gabina, którego uważał za mistrza, w "Skoku na kasyno" Henriego Verneuila. By zagrać w tym filmie, zrezygnował z gaży, był bowiem dla twórców zbyt drogi. W tym nagrodzonym Złotym Globem thrillerze jednoczą siły, aby obrabować kasyno Lazurowego Wybrzeża starzejący się włamywacz-gentleman (Gabin) i młody opryszek. Właśnie wyszli z więzienia po odsiadce. Stary planuje skok, który wymaga sprawności fizycznej, jakiej już nie ma, stąd u jego boku młody partner.
Film był kasowym sukcesem, a w 1969 r. duet Gabin-Delon spotkał się ponownie w filmie tego reżysera na planie - znów gangsterskiego - "Klanu Sycylijczyków". Alain wspominał, że Gabin wstał na powitanie, "choć nie musiał" i rzucił: "Masz chłopcze to coś". Uważał te słowa za największy komplement, jaki usłyszał.
Był już wtedy po ślubie z Nathalie Canovas. Jak można było przewidzieć, gdy stał się sławny, rodzice przypomnieli sobie o nim. "Nagle stali się dumni z bycia rodzicami Alaina Delona. Ojciec nie mógł uwierzyć, że ma za syna sławnego aktora! Mam jego zdjęcie zrobione podczas kręcenia "Pana Kleina" - patrzy na mnie jak zakochana kobieta. Ale nie da się nadrobić tego, że jako dziecko nie znałem miłości" - wspominał w biografii.
Wyjazd do Ameryki okazał się rozczarowaniem. Delon szybko znudził się produkcjami, w jakich go obsadzono, choć tego, że nie podbił Hollywood, żałował długo. W Los Angeles na świat przyszedł syn Alaina i Nathalie, Anthony Delon, będący kopią ojca. Nigdy nie zdołał wyjść z jego cienia, a uroda nie otworzyła mu drzwi do kariery, gdy próbował sił w aktorstwie. Francji jeden Delon wystarczał.
Małżeństwo z Nathalie przetrwało 4 lata. Anthony został z matką, która przedkładała karierę nad potrzeby syna. Delon okazał się zresztą kiepskim ojcem dla wszystkich swoich dzieci - trzech synów i jednej córki.
Niekochane potomstwo
Życiorysy trzech synów Delona pełne są dramatów. Mroczne jak historie życia potomków Marlona Brando. Obaj gwiazdorzy byli mizoginami i narcyzami.
Najbardziej przygnębiający jest życiorys nieuznanego przez Delona syna Christiana Boulogne, owocu romansu z Nico. Matka nie była w stanie opiekować się nim z powodu uzależnienia narkotykowego, w które wciągnęła syna. Został uznanym fotografem. Przez dekady walczył z uzależnieniem, w które wpędziła go Nico. "Od 15. roku życia do samego końca (1988) dzieliliśmy się narkotykiem, tą samą strzykawką. " - opowiadał. Delon nigdy nie zgodził się na badanie DNA, a Christian nie nalegał. Wreszcie gwiazdor oświadczył, że uważa go "za swojego przyjaciela", ale nie jest jego synem, "bo nie ma jego oczu, ani włosów".
Jedynym dzieckiem Delona, które zaznało troski i miłości ojca, jest 34-letnia Anouchka Delon, urodzona, podobnie jak Alain-Fabien, ze związku z Rosalią van Breemen. Podobnie jak jej dwaj bracia kobieta pojawia się w filmach, ale nie są to znaczące role. To ona opiekowała się ojcem, gdy w 2019 roku doznał udaru, ale chyba niezbyt skutecznie, bo synowie wytoczyli jej proces. Jego stan od tamtej pory zaczął się pogarszać. W 2022 r. aktor oświadczył, że chciałby dokonać eutanazji i że uważa ją za "naturalne i logiczne zakończenie życia".
W tym czasie jego dzieci oskarżały się wzajemnie o finansowy wyzysk schorowanego ojca. Ponoć tak naprawdę nie chodziło o opiekę nad nim, ale o jego majątek. Synowie obawiali się, że w całości może on przypaść Anouchce. Jak zdecydował aktor, zapewne dowiemy się niebawem.
Skandal i zbrodnia
Nie sposób nie wspomnieć o największym skandalu z życia gwiazdora, który robił wrażenie żywcem wyjętego z jego gangsterskich filmów.
W końcu lat 60. Delon nie wychodził już z domu bez ochrony. Jeden z jego ochroniarzy, niejaki Stevan Marković, został jego bliskim kompanem i współorganizatorem przyjęć w posiadłości aktora. Na jednym z nich postanowił zarobić, fotografując sławnych gości, a potem szantażując. Wśród osób uwiecznionych na fotografiach była m.in. żona ówczesnego premiera Francji, Georgesa Pompidou, który szykował się do wyborów prezydenckich.
Marković został znaleziony z przestrzeloną głową w śmietniku na posesji Delona, a o morderstwo oskarżono zaprzyjaźnionego z aktorem gangstera. Kilka dni przed śmiercią Marković napisał do brata: "Jeśli coś mi się stanie, trzeba szukać w kręgu Alaina Delona i Françoisa Marcantoniego, Korsykanina, gangstera". Kontakty Delona z gangsterskim światkiem nie były tajemnicą, dlatego trafił na listę podejrzanych. Z czasem oczyszczono go z zarzutów. Udzielił wtedy wsparcia oskarżonemu o morderstwo Marcantoniemu.
Kino, w jakim grał, splotło się niebezpiecznie się z prawdziwym życiem. Synowie Delona także wikłali się w skandale rodem z filmów sensacyjnych, ale to temat na osobną opowieść.
Testament
Tak naprawdę od połowy lat 80. Delon pojawiał się coraz rzadziej, choć w 1984 roku odebrał Cezara za rolę w "Naszej historii" - surrealistycznej opowieści o kobiecie i mężczyźnie. Do jego wielkich osiągnięć należą role w filmach Josepha Loseya "Pan Klein" oraz w "Miłości Swanna". Zdążył też zagrać aż w pięciu filmach ze swoim wielkim rywalem o miano największej żyjącej legendy francuskiego kina Jean Paulem Belmondo. I to on z tej rywalizacji wyszedł zwycięsko.
Z powodzeniem też wyreżyserował dwa filmy i kilka wyprodukował, by w 1999 ogłosić wycofanie się z kina, choć wciąż sporadycznie można go było oglądać na ekranie. W 2008 r. zabłysnął talentem komediowym jako Juliusz Cezar w filmie "Asterix na olimpiadzie". To w zasadzie jego ostatnia licząca się rola, idealna na zamknięcie kariery.
Gwiazdor całkowicie poświęcił się biznesowi, do którego zawsze miał smykałkę. Inwestował m.in. w lotnictwo, konie wyścigowe, kluby nocne, kasyna, restauracje i nieruchomości. Delon miał podwójne obywatelstwo francuskie i szwajcarskie, a w Szwajcarii, dokąd uciekał przed podatkami, miał również wspaniałą posiadłość. Do czasu udaru w 2019 r. tam właśnie żył samotnie otoczony ukochanymi psami. W ciągu ostatniego półwiecza miał ich aż 30.
Obok jego domu znajduje się teren, na którym zwierzęta po śmierci zostały pochowane. W testamencie napisał, że on sam chce spocząć możliwie najbliżej swoich psów. Czy dzieci spełnia jego wolę? Na razie za wcześnie by o tym spekulować. Wiadomo, że gwiazdor zabiegał o zgodę na to wśród lokalnych władz Szwajcarii.
Sam przeciw sobie
Choć w młodości Delon nie krył także romansów z mężczyznami - ten najgłośniejszy miał z wielkim Luchino Viscontim, który stracił głowę dla pięknego Francuza - na starość został homofobem. A przecież świat pamięta, gdy w latach 80. pytany o związki z mężczyznami, odpowiadał: - A co złego w homoseksualizmie? Jedyne, co się liczy, to miłość.
Tak mówił u szczytu sławy. U kresu życia stał się innym człowiekiem. Gdy w 2014 roku Francuzi zalegalizowali małżeństwa osób tej samej płci i adopcję przez nich dzieci, zaangażował się w kampanię przeciw ustawie. - Bycie gejem jest sprzeczne z naturą, a mężczyzna ma kochać kobietę. Nie wolno się na to godzić - grzmiał w telewizji France 2. Pisarka Claude Serraute odpowiedziała mu wtedy: "Kochanie siebie tak mocno też jest wbrew naturze".
Ale nie naraził się "tylko" środowiskom LGBT! W 2018 roku dosadnie kpił z ruchu #metoo, deklarując: - Przez całe życie kobiety same pchały mi się do łóżka, i nie chciały z niego wyjść, nawet gdy je policzkowałem. Tym razem zaprotestowały organizacje feministyczne. W efekcie został zmuszony do rezygnacji z funkcji Honorowego Przewodniczącego konkursu Miss France.
Niewiele brakowało, a zablokowano by wręczenie mu w Cannes Honorowej Złotej Palmy. Okrzyknięty mizoginem, seksistą i homofobem, doczekał się nie tylko protestów środowisk LGBT, ramię w ramię z nimi oponowały działaczki Osez le Feminisme i Women and Hollywood. Złotą Palmę jednak odebrał.
Jakby mało było obyczajowych uprzedzeń, oliwy do ognia dolał jeszcze politycznymi sympatiami - poparciem faszyzującego Frontu Narodowego Marii Le Pen i pogardliwymi wypowiedziami o imigrantach. Czołówki gazet nie szczędziły mu ostrych słów.
Gdy zachorował, Francuzi wybaczyli mu jednak wszystko.
Kiedy Madonna w 2012 roku zadedykowała mu piosenkę "Beautiful Killer" z albumu "MDNA," pytana o jej tytuł i adresata, odpowiedziała: - Dedykuję ją najpiękniejszemu mężczyźnie, jakiego kiedykolwiek widziałam. Takiemu, któremu kobieta wybaczy wszystko, nawet jeśli nie chce. Ostatni wers tekstu piosenki brzmi: "Jesteś pięknym zabójcą, ale nigdy nie będziesz Alainem Delonem".
Justyna Kobus
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe