Bill Murray żartował w jednym z wywiadów, że rozdający Oscary mają przygotowane na zapleczu nagrody pocieszenia. Ci, którzy nie zdobyli statuetek, na późniejszym bankiecie mogą prosić eleganckich kelnerów o cyjanek. Ten jest podawany jako przystawka. Zbyt łatwo poddająca się modom Akademia popełniła na przestrzeni lat wiele błędów. Leonardo Di Caprio nie jest największym z nich. Fakt nieprzyznania Oscara aktorom, którzy znaleźli się na naszej liście, po prostu wymyka się logice.
Poniżej prezentujemy subiektywną listę 25 aktorów, którzy jakimś przedziwnym zrządzeniem losu nigdy nie otrzymali Oscara, i których obecność tutaj może być dowodem, że amerykańskie statuetki nie są aż tyle warte, ile w powszechnej opinii się o nich sądzi. Lista jest subiektywna, bo równie dobrze może zostać przez naszych czytelników odwrócona. Aktor z numerem 25. może być tym z numerem 1. Nie pogniewamy się, choć uważamy, że kilku z nich jest pierwszymi pośród równych.
25. Alan Rickman – pierwszym filmem pełnometrażowym, w którym zagrał, była "Szklana pułapka" i to za nią powinien dostać Oscara; problem z Rickmanem polegał na tym, że był doskonałym aktorem grającym w czasami przeciętnych lub tylko dobrych filmach; z drugiej strony – każdy z nich zawsze czynił lepszym
24. Ewan McGregor – skończy dopiero 45 lat, ale jest bezsprzecznie jednym z najlepszych brytyjskich aktorów w historii; zaczynał od trudnych ról w "Płytkim grobie" i "Trainspotting", potem śpiewał w "Moulin Rouge!", opowiadał niezwykłą historię Tima Burtona w "Dużej rybie", a od 2003 r. wystąpił w co najmniej trzech filmach, które pokazały jego niezwykły talent ("Młody Adam", "Autor widmo", "Debiutanci"); za każdy z nich zebrał inne nagrody
23. Will Smith – kto wie, czy to nie on, a nie Leonardo Di Caprio, jest dzisiaj najbardziej niedocenianą gwiazdą wielkiego ekranu; ludzie kojarzący go z "Facetami w czerni" i "Dniem niepodległości" zapominają, że karierę rozpoczął m.in. od niezwykłej wręcz roli w dramacie "Szósty stopień oddalenia", potem zagrał u Tony’ego Scotta w kultowym już "Wrogu publicznym", a w latach 2006-08 w filmach, które pokazały to jak poważnie traktuje aktorstwo: "W pogoni za szczęściem" i "Siedem dusz"; ten ostatni to jeden z najsmutniejszych filmów współczesnego amerykańskiego kina
22. William H. Macy – gdyby nie bracia Coen, być może byśmy o nim nie usłyszeli; w wieku 46 lat zagrał w "Fargo", za które już wtedy powinien dostać Oscara; nagle okazało się, że Macy potrafi zagrać wszystko, a ze swą urodą everymana doskonale wpasował się w świat Paula Thomasa Andersona ("Boogie nights", "Magnolia"), zagrał też w "Miasteczku Pleasantville" i w "Coolerze"
21. Edward Norton - "Lęk pierwotny" i "Hazardziści" już w połowie lat 90. pokazały, że Norton ma olbrzymi talent; kolejne dwa filmy - "Więzień nienawiści" i "Podziemny krąg" - uczyniły go jednym z najważniejszych aktorów młodego pokolenia; Edward Norton na wyróżnienie przez Akademię zasłużył też rolami w 25. godzinie i "Birdmanie"; zebrał już 45 nagród; Oscara wciąż jeszcze nie
20. Tim Roth – śmiechu warta w perspektywie jego aktorskiej kariery rola w "Rob Roy’u", która przyniosła mu jedyną nominację, pokazuje, jak bardzo niedocenianym w Hollywood aktorem jest Brytyjczyk; podziwiany w filmach Quentina Tarantino ("Wściekłe psy", "Pulp Fiction", "Cztery pokoje", a ostatnio "Nienawistna ósemka"), ale już w 1990 r. obok Gary’ego Oldmana zagrał w świetnym acz zapomnianym dramacie "Rosenkrantz i Guildenstern"; potem było doskonałe "Jądro ciemności" i "Mała Odessa"
19. James Woods - amerykańska Akademia nigdy nie przepadała za Davidem Cronenbergiem, dlatego na Oscara nie mógł liczyć grając w mrocznym "Wideodromie" - filmie, który w pewnym sensie zapowiadał niebezpieczeństwa wynikające z uzależnienia się od technologii; w 1973 r. pojawił się już w "Tacy byliśmy" u Sydney’a Pollacka, 11 lat później w legendarnym "Dawno temu w Ameryce" Sergio Leone, w latach 90. w "Kasynie", "Duchach Missisipi" i "Przekleństwach niewinności"; drugi plan zyskuje głębię zawsze, gdy Woods pojawia się na ekranie
18. Harvey Keitel – żywa legenda; jeden z najbardziej charakterystycznych aktorów w historii amerykańskiego kina; nim pojawił się Robert de Niro to w nim Martin Scorsese widział swojego aktora; "Ulice nędzy", "Alicja już tu nie mieszka", "Taksówkarz", a także "Ostatnie kuszenie Chrystusa", "Thelma i Louise", "Wściekłe psy", "Fortepian" i "Pulp Fiction" – wszystkie te filmy to klasyki kina; i nie wolno zapomnieć o "Lulu na moście"
17. Leonardo Di Caprio - od lat na Oscara dla Di Caprio czeka się mniej więcej tak jak czekało się na statuetkę Martina Scorsesego; aktor powinien był ją dostać już u początku kariery za przejmującą rolę w "Co gryzie Gilberta Grape’a?" lub za rolę Arthura Rimbauda w dramacie Agnieszki Holland "Całkowite zaćmienie"; potem przyszły dość niezrozumiałe wybory kinowe, ale powrót na szczyt zagwarantował mu właśnie Scorsese, znajdując w nim swojego kolejnego po De Niro aktora; "Gangi Nowego Jorku", "Aviator" i "Infiltracja" przywróciły fanom wiarę w niezwykły talent aktora;
16. Rutger Hauer - znany przede wszystkim z filmów akcji, poza obrazami pokroju "Nocnego jastrzębia" (1981) ma też jednak szereg ról, z których został zapamiętany jako aktor zdolny do pokazania na ekranie rzeczy, które zrobić potrafi niewielu; status arcydzieła jaki ma dzisiaj "Łowca androidów" (1982) Ridley’a Scotta to w dużej mierze zasługa Hauera; aktor w latach 80. zagrał też w słynnej "Zaklętej w sokoła" i w "Weekendzie Ostermana" Sama Peckinpaha; potem przyszła jeszcze rola szaleńca w "Autostopowiczu" (1987) i wspaniały występ w "Legendzie o świętym pijaku", aż George Clooney w swoim pierwszym filmie "Niebezpieczny umysł" (2003), powierzył mu małą, ale znaczącą rolę agenta CIA
15. Liam Neeson – jedna nominacja za "Listę Schindlera" Oscara mu nie dała; innych już nie dostał; przede wszystkim tej za "Michaela Collinsa", ale również za "Nędzników" i "Kinsey’a"; jego pojedynek w "Nędznikach" z Geoffrey’em Rushem był z pewnością jednym z najwspanialszych w kinie końca lat 90.
14. Harrison Ford - nie ten z sagi "Gwiezdnych wojen", ale ten z "Łowcy androidów", "Poszukiwaczy zaginionej Arki", "Ściganego" czy "Frantica" to aktor ocierający się o perfekcję; niewiele więcej trzeba o nim mówić i pisać; bez niego Hollywood święciłoby odrobinę mniejszym światłem
13. Bill Murray - jeden z najwspanialszych aktorów dużego ekranu, rozpoczynający od komedii, a od lat 90. grający głównie w dramatach, w których tworzy postacie łączące w sobie melancholijny humor i ironię; Murray mógł dostać Oscara za "Rushmore", "Między słowami" lub "Broken Flowers"; za "Tam wędrują bizony", w którym zagrał postać legendy swojego pokolenia, Huntera S. Thompsona, powinien dostać co najmniej dwa
12. Ralph Fiennes – "Lista Schindlera", "Angielski pacjent", "Wierny ogrodnik", "Lektor", a ostatnio doskonały "Grand Budapest Hotel" i żadnych statuetek; na początku lat 90. również "Dziwne dni" – cyberpunkowa wizja miasta ogarniętego wojną domową na tle rasowym; film być może już wkrótce znów aktualny
11. John Malkovich – "Szklana menażeria", "Imperium słońca", "Niebezpieczne związki", "Jądro ciemności", "Być jak John Malkovich", "Tajne przez poufne" i nic, wciąż nic… Malkovich jest tak doskonałym aktorem, że Oscar należałby mu się nawet za kilka minut na ekranie w dramacie "Hazardziści" Johna Dahla z 1998 roku
10. Donald Sutherland - "Parszywa dwunastka", "M.A.S.H.", "Orzeł wylądował", "Zwykli ludzie", "Igła", "Szósty stopień oddalenia" – lista Sutherlanda to ponad 30 lat historii kina; kina, w którym nie znalazło się nawet jedno miejsca na nominację dla aktora
9. Roy Scheider – Złotą dekadą dla aktora, którego wszyscy na zawsze zapamiętają ze "Szczęk" Stevena Spielberga były lata 70.; wtedy mógł dostać kilka statuetek – za "Francuskiego łącznika", "Maratończyka", "Cenę strachu" i "Cały ten zgiełk"; to te filmy pokazywały jego prawdziwy talent;
8. Dennis Hopper - "Easy Rider", "Amerykański przyjaciel", "Czas apokalipsy", "Rumble Fish", "Blue Velvet" – wszystkie te filmy to klasyki kina; bez Hoppera amerykańskie kino w swym złotym okresie nie miałoby takiego "pazura"
7. Gary Oldman – jedna nominacja dla jednego z najwybitniejszych aktorów wszech czasów to powód do wstydu dla amerykańskiej Akademii; Gary’ego Oldmana pamiętają wszyscy, którzy widzieli "Draculę" Francisa Forda Coppoli, "Leona Zawodowca" Luca Bessona, "Wieczną miłość", w której zagrał Beethovena, a nawet "Prawdziwy romans" Tony’ego Scotta, w którym pojawił się na raptem kilka minut, by przerazić widzów
6. Peter O’Toole – legendarny "Lawrence z Arabii", Henryk II z "Lwa w zimie", "Lord Jim" i nauczyciel "Ostatniego cesarza" w filmie Bernardo Bertolucciego mimo 8 nominacji, nigdy nie odebrał amerykańskiej nagrody
5. Max von Sydow - aktor, którego przedstawił światu Ingmar Bergman, zagrał mistrzowskie role m.in. w "Siódmej pieczęci" i "Tam, gdzie rosną poziomki", w "Emigrantach" i "Godzinie wilka"; potem pojawił się w "Egzorcyście", "Wilku stepowym", "Trzech dniach kondora" i "Hannie i jej siostrach"; Szwecja to von Sydow
4. Peter Falk - jeden z największych aktorów lat 70. i 80., wspaniałą karierę zaczynał grając m.in. w "Wielkim wyścigu" z Jackiem Lemonnem i Tonym Curtisem. Serialowy "Columbo" był doskonałym aktorem dramatycznym; wraz z Geną Rowlands stworzył w "Kobiecie pod presją" Johna Cassavetesa przejmujący obraz małżeństwa zmagającego się ze swoimi problemami
3. Steve McQueen - nie tylko "Bullitt"; McQueenem chcieli być w latach 60. z grubsza wszyscy; dzisiaj zresztą też się o nim mówi; w kinie oferował nie tylko rozrywkę, choć z to z kinem akcji został głównie utożsamiony; rola w "Siedmiu wspaniałych" dała mu przepustkę do wielkiej kariery; potem była "Wielka ucieczka", "Romans z nieznajomym", "Cincinnati Kid", "Sprawa Thomasa Crowna", "Ucieczka gangstera", "Papillon"; McQueen zmarł przedwcześnie, w wieku 50 lat
2. Peter Sellers - geniusz kina, komedii i dramatu, mógł dostać Oscara za każdą jedną rolę w karierze; od "Dr Strangelove’a, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę" genialnego Stanley’a Kubricka, i "Różowej Pantery", przez "Kocham cię Alicjo B. Toklas", "Optymistę" i "Zabitego na śmierć", po "Wystarczy być" na podstawie powieści i scenariusza Jerzego Kosińskiego
1. Richard Burton – 7 nominacji do Oscara w jego biografiach wymieniane jest zapewne gdzieś na samym końcu, Burton był bowiem jednym z najwspanialszych, najbardziej charyzmatycznych aktorów w historii kina; w ekranizacji sztuki Edwarda Albee "Kto się boi Virginii Woolf?" ze swoją ówczesną żoną Elizabeth Taylor wspiął się na Olimp; film poprzedzały już jednak "Miłość i gniew", "Najdłuższy dzień", "Kleopatra", "Noc iguany" i "Hamlet"; potem, na zakończenie kariery, przyszedł jeszcze "Rok 1984".
Ranking moglibyśmy rozszerzyć i do 50 nazwisk. Na liście nie ma (a mogliby się na niej znaleźć) Montgomery Clifta, Richarda Harrisa, Christophera Lee, Jamesa Garnera, Jamesa Deana, Kirka Douglasa, Tony'ego Curtisa, Sama Sheparda, Eda Harrisa, Ray’a Winstone’a, Stanley’a Tucci, Paula Giamattiego, Johna Goodmana, Johna Turturro, Kennetha Branagh, Petera Boyle'a, Samuela L. Jacksona, Woody’ego Harrelsona, Joaquina Phoenixa i Brada Pitta. I jeszcze paru innych.
Autor: Adam Sobolewski / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Warner Bros - Entertainment Inc.