Inicjatorzy akcji zarzucają Filipowiczowi niezrealizowanie obietnic, chaos w urzędzie, zaniechania inwestycyjne i brak promocji tradycji regionu. Pełnomocnikiem grupy mieszkańców zbierającej podpisy jest były radny Jacek Kalata.
- Do zebrania jest 2100 podpisów. Karty już trafiły do wolontariuszy, którzy będą docierać do różnych grup społecznych, m.in. przewoźników, handlarzy i hotelarzy. Będą także organizowane publiczne punkty do składania podpisów – powiedział Kalata.
Jak dodał, wniosek mogą podpisać jedynie czynni wyborcy zameldowani w Zakopanem. Zbieranie podpisów potrwa sześć tygodni. Podpisy będą przekazywane sukcesywnie do komisarza wyborczego w Nowym Sączu – zgodnie z jego sugestią – etapami, by umożliwić komisarzowi wyborczemu na bieżąco weryfikację danych w ustawowym terminie ze względu na wzmożony okres urlopowy. Po 30 dniach od przekazania zebranych podpisów, komisarz wyborczy ma wyznaczyć termin referendum.
- Listy z podpisami zaczynają krążyć po mieście. Mamy dość arogancji władz Zakopanego – podkreślił Kalata.
Krytykują burmistrza
Zgodnie z przygotowanym obwieszczeniem, inicjatorzy referendum wyliczają liczne nieprawidłowości w działaniu obecnego burmistrza, w tym: niejasne zasady najmu miejskich nieruchomości, brak publikacji wyników audytu, reorganizację urzędu prowadzącą – ich zdaniem – do destabilizacji pracy, ignorowanie strony społecznej, brak kontynuacji rozpoczętych inwestycji, rezygnację z dofinansowań, a także osłabienie pozycji lokalnych przedsiębiorców i zawodów związanych z tradycją regionu, takich jak fiakrzy. Krytykowane są również decyzje uznane za szkodliwe dla lokalnych przedsiębiorców – w tym dopuszczenie do miasta międzynarodowych korporacji transportowych, co – zdaniem inicjatorów – uderzyło w lokalnych przewoźników. Pojawiają się również zarzuty dotyczące wzrostu opłat i podatków oraz chaosu organizacyjnego przy poborze tzw. opłaty miejscowej od turystów. Krytykowana jest także bierność wobec tzw. szarej strefy wynajmu pokoi.
"Uważamy, że w trosce o dobro Zakopanego konieczna jest wcześniejsza weryfikacja sposobu i jakości zarządzania miastem poprzez referendum, które da mieszkańcom możliwość wyrażenia swojego zdania po roku pracy nowych władz. Inicjatywę tę uzasadniają głosy wielu środowisk oraz pojedynczych osób, zaniepokojonych niekorzystnymi zmianami w mieście, a często także arogancją burmistrza wobec lokalnej społeczności, brakiem zrozumienia i wsparcia. Kolejne cztery lata kadencji obecnego burmistrza mogą być katastrofalne w skutkach, a negatywne procesy trudne de odwrócenia. Referendum jest szansą, by im skutecznie zapobiec i przywrócić Zakopane jego mieszkańcom, by czuli się w nim bezpieczni, wysłuchani i szanowani" - czytamy w obwieszczeniu.
"Nie zamierzam rezygnować"
Do zarzutów odniósł się burmistrz Łukasz Filipowicz. - Miasto znajduje się w trudnej sytuacji finansowej po latach rozdawnictwa. Trzeba podejmować trudne decyzje, niepopularne społecznie, by nie doprowadzić Zakopanego do bankructwa – przekazał Filipowicz.
Burmistrz dodał, że rozumie niezadowolenie części mieszkańców, ale jak podkreśla, miasto ma najniższe podatki w regionie, a system opłat np. za śmieci jest nierentowny i wymaga korekty. Wskazał też na konieczność egzekwowania przepisów m.in. dotyczących strefy płatnego parkowania czy Parku Kulturowego Krupówki – co jego zdaniem - wywołuje frustrację grup przyzwyczajonych do "równych i równiejszych".
Wyjaśnił on, że w przypadku wprowadzenia do Zakopanego tzw. przewoźników na aplikacje, to "żadna gmina w Polsce nie ma skutecznych narzędzi do ich ograniczenia, bo nie pozwala na to prawo wolnorynkowe". - Nie zamierzam rezygnować ani poddawać się szantażowi politycznemu. Musimy wyprowadzić miasto z kryzysu i jeśli nie teraz, to kiedy? Zakopane zasługuje na porządek, przejrzystość i rozwój na miarę światowego kurortu – podsumował Filipowicz.
Autorka/Autor: wini/tok
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24