- Rok temu ministerstwo klimatu zapowiadało, że dąży do likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka. Resort podkreślał, że "oczekiwania społeczne w tej kwestii są jasne".
- Fundacja Viva! wskazuje, że organizacje pozarządowe zostały zignorowane przez autorów porozumienia, według którego konie mają wozić turystów na krótszym odcinku szlaku.
- Spór dotyczy też badań przeciążeń koni, które się nie odbyły, a także kwestii zakończonych już badań zwierząt. Uzgodniona z fundacją lekarka weterynarii, która miała brać w nich udział, twierdzi, że nie dostała zaproszenia od parku narodowego.
- Władze ministerstwa i Tatrzańskiego Parku Narodowego mówią o reformie transportu konnego z poszanowaniem dobrostanu zwierząt i lokalnej tradycji. Twierdzą, że wypełniają punkty porozumienia z zeszłorocznego "okrągłego stołu".
W piątek 6 czerwca w Tatrach rozpoczęło się coroczne badanie stanu zdrowia koni, które wożą wozy z turystami do Morskiego Oka. To najpopularniejszy szlak w Tatrach, odwiedzany rocznie przez setki tysięcy osób. W ubiegłym roku pokonało go, pieszo lub z pomocą zaprzęgów, ponad 700 tysięcy turystów. We wtorek komisja badająca konie poinformowała, że spośród 250 zwierząt żadne nie zostało wycofane z pracy, a wszystkie są w bardzo dobrej kondycji.
W tegorocznym badaniu zwierząt nie wzięli udziału przedstawiciele Fundacji Viva!, którzy ogłosili w ubiegłym tygodniu bojkot współpracy z Ministerstwem Klimatu i Środowiska oraz Tatrzańskim Parkiem Narodowym.
"Nie możemy dłużej udawać, że ta współpraca może doprowadzić do likwidacji transportu konnego na tej trasie (...). Ministerstwo i TPN oszukali nie tylko nas, ale całe społeczeństwo" - stwierdzili aktywiści we wpisie opublikowanym przed weekendem.
🔴 Bojkotujemy współpracę z Ministerstwem Klimatu i Środowiska i Tatrzańskim Parkiem Narodowym! ❌Nie weźmiemy udziału w...
Posted by Fundacja Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva! on Thursday, June 5, 2025
Konny transport do Morskiego Oka. Co się zmieniło po okrągłym stole?
By zrozumieć, skąd tak poważne oskarżenia, trzeba cofnąć się do maja 2024 roku, kiedy w Zakopanem odbyło się spotkanie - tak zwany "okrągły stół" - w którym brali udział przedstawiciele organizacji pozarządowych, parku narodowego, samorządów i ministerstwa - z ministrą Pauliną Hennig-Kloską na czele. Tematem była poprawa losu koni wożących turystów w Tatrach, a efektem - podpisanie porozumienia zawierającego 12 punktów.
Wiosną zeszłego roku ustalono między innymi zmniejszenie limitu liczby osób na wozach, zainstalowanie czujników badających temperaturę i wilgotność na początku i końcu szlaku czy dołączenie do komisji badającej konie jeszcze jednej lekarki weterynarii.
Choć nie było to elementem zawartego porozumienia, to ministerstwo klimatu w czerwcu w odpowiedzi na pytania dziennikarzy jednoznacznie deklarowało: "będziemy działali dalej, tak aby docelowo odejść od transportu konnego na trasie do Morskiego Oka. Oczekiwania społeczne w tej kwestii są jasne".
Według Fundacji Viva! kolejne porozumienie, które zawarto między samorządami, parkiem narodowym i ministerstwem w lutym bieżącego roku, tym razem bez udziału organizacji pozarządowych, stoi w sprzeczności z wcześniejszą deklaracją. Umowa, o której mowa, zakłada, że od przyszłego roku transport konny do Morskiego Oka zostanie skrócony do Wodogrzmotów Mickiewicza, skąd turyści będą mogli kontynuować podróż elektrycznymi busami do Włosienicy.
"Dogadali się między sobą"
Co istotne - i stojące w jawnej sprzeczności do wcześniejszych deklaracji resortu - w liście intencyjnym podkreślono, że "kontynuacja tejże tradycji (przewozów konnych - red.) jest kulturowo pożądana i - jako atrakcja turystyczna zgodna z oczekiwaniami dużej części odwiedzających Podhale turystów". Choć formalnie ministerstwo klimatu nie było stroną porozumienia, to pod dokumentem podpisała się ministra Hennig-Kloska.
- Fiakrzy, samorządowcy i ministerstwo dogadali się między sobą. O tym porozumieniu dowiedzieliśmy się z mediów. Nie dopuszczono nas do rozmów, wiedząc, że my nigdy byśmy się na takie postanowienia nie zgodzili - zaznaczyła w rozmowie z tvn24.pl Anna Plaszczyk z Fundacji Viva!
Działaczka podkreśliła, że odcinek do Wodogrzmotów Mickiewicza, na którym nadal pracować będą konie, jest stromy. - Według stron porozumienia konie będą miały dzięki tej decyzji lżej, ale nie mogą tego wiedzieć, bo nikt nie badano przeciążeń, jakim podlegają te zwierzęta. Wzięto to "na chłopski rozum" - oceniła Plaszczyk.
Na tej trasie konie zostaną
Z odpowiedzi Ministerstwa Klimatu i Środowiska na nasze pytania wynika jednak zupełnie co innego. Przedstawiciele resortu twierdzą, że od przyszłego roku transport konny będzie ograniczony do "najbardziej płaskiego odcinka", a trasa skróci się z około 7 kilometrów do 2,5. Według przekazanych przez ministerstwo odpowiedzi zmniejszeniu ulegnie też masa wozu, którym przewożeni będą turyści.
- Wydaje mi się, że strona społeczna powinna być z tego kierunku zadowolona, bo o to walczyli przez lata - mówiła w piątek w Radiu ZET ministra Hennig-Kloska. I dodała: "oczywiście chcemy, by konie pozostały w krajobrazie Morskiego Oka, bo też lubią je turyści".
Palenica Białczańska, gdzie znajduje się początek szlaku, leży na wysokości 984 metrów n.p.m., a Wodogrzmoty Mickiewicza - 1100 m n.p.m. Tę trasę pokonuje się pieszo w 45 minut. Włosienica, gdzie parkują fasiągi, znajduje się na wysokości 1315 m n.p.m., około 1,5 kilometra przed Morskim Okiem. Najbardziej stromy odcinek trasy znajduje się między czwartym a szóstym kilometrem szlaku - tam konne powozy mają od przyszłego roku nie jeździć.
Zapewnienia resortu nie uspokajają działaczy, którzy wskazują na przytoczone wyżej deklaracje ministerstwa z zeszłego roku. Czy marzenia o wycofaniu transportu konnego z Tatr pryskają?
- Żaden z dokumentów, które nas obowiązują, ani podpisane przez wszystkie strony postanowienia "okrągłego stołu", ani list intencyjny, nie zakładał całkowitej likwidacji transportu konnego - powiedział nam dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Szymon Ziobrowski. - Naszym celem jest jego stopniowa reforma, tak, aby lepiej odpowiadał on współczesnym oczekiwaniom społecznym przy jednoczesnym uwzględnieniu dobrostanu koni i lokalnej tradycji. Trasa zostanie skrócona, a wozy wymienione na lżejsze, stylizowane na te, które historycznie jeździły do Morskiego Oka - podkreślił dyrektor.
Dyrektor dodał, że wkrótce ponownie podjęty zostanie temat wozów ze wspomaganiem elektrycznym, już wcześniej rekomendowanych fiakrom przez Tatrzański Park Narodowy.
To jednak nie wszystkie zarzuty podnoszone przez fundację. Jednym z ustaleń "okrągłego stołu" z zeszłego roku było to, że w badaniach koni miało brać udział czworo specjalistów, a nie - jak dotąd - troje. Czwartą osobą miała być lekarka weterynarii wskazana przez TPN i zaakceptowana przez Fundację Viva! i fiakrów, jednak nie doszło to do skutku. Wygląda na to, że między parkiem narodowym a organizacją pozarządową doszło do spięć - jesienią ubiegłego roku chodziło o to, że park nie może sobie pozwolić na taki dodatkowy wydatek bez zmian w budżecie.
Dyrektor Ziobrowski i ministerstwo klimatu twierdzą, że w marcu zaprosili lekarkę do udziału w czerwcowych badaniach, ta jednak miała nie odpowiedzieć. - Byliśmy otwarci na współpracę i zaprosiliśmy panią doktor do udziału w badaniach, jednak decyzja o udziale zawsze należy do samej zainteresowanej - zaznaczył Ziobrowski.
- Pytanie, na jaki adres wysłano tę korespondencję, bo lekarka niczego nie otrzymała. Władze parku znają jej numer telefonu, mogły zadzwonić - powiedziała nam Anna Plaszczyk.
Spór dotyczy też badań przeciążeń koni - miały być one przeprowadzone przez pracowników Politechniki Krakowskiej. Fundacja sprzeciwiła się zaproponowanej metodzie badania, a park nie zgodził się na kontrpropozycję fundacji, uznając jednocześnie, że zmniejszenie wagi wozów wystarczy, by poprawić dobrostan koni.
Viva! skarży się też, że park nie wprowadził systemu zatrzymywania transportu konnego w przypadku upałów i mrozów. Rzeczywiście regulamin udostępniony przez fiakrów nie przewiduje zatrzymywania koni w przypadku trudnych warunków, choć dyrektor Ziobrowski twierdzi, że system ten został wprowadzony.
Zatrzymywanie transportu konnego ma odbywać się między innymi na podstawie wskazań z czujników badających temperaturę i wilgotność w punkcie początkowym i końcowym trasy. Ministerstwo klimatu w odpowiedzi na nasze pytania poinformowało, że "zakupione zostały czujniki do pomiaru tych parametrów i są one badane". Dyrektor TPN Szymon Ziobrowski wyjaśnił w rozmowie z nami, że są to czujniki "ręczne, przenośne, a obsługuje je pracownik parku".
Jednak Fundacja Viva! uważa, że parametry powinny być mierzone stale, a nie tylko w wybranych przez pracowników TPN porach. - Czujnik miał być zamontowany na stałe na górze i na dole szlaku, gdzie panują odmienne warunki, w dodatku zmieniają się one dynamicznie. W momencie, w którym parametry przekraczają wartość graniczną, transport powinien być zatrzymywany. W zeszłym roku usłyszałam od pracownika parku, że oni nie mogą tego zrobić, bo nie wiedzą, jak wytłumaczyć turystom, którzy wjechali na górę wozem, że będą musieli zejść pieszo - powiedziała Anna Plaszczyk.
Fundacja Viva! zaapelowała do ministerstwa klimatu o zwołanie nowego spotkania na wzór "okrągłego stołu" z 2024 roku i o respektowanie ustaleń zeszłorocznego porozumienia. Chcieli też odwołania badań koni - co się nie stało - a także zorganizowania nowych, tym razem z udziałem wskazanej przez organizację specjalistki.
Walka Vivy! o konie wożące turystów do Morskiego Oka
Wbrew aktualnemu stanowisku ministerstwa klimatu, że transport konny jest "zgodny z oczekiwaniami turystów", Fundacja Viva! powołuje się na badanie opinii publicznej, według którego 68 procent Polek i Polaków sprzeciwia się takiej formie wykorzystywania koni. Fundacja od lat walczy o wycofanie fasiągów z krajobrazu Tatr.
Według raportu opublikowanego przez fundację jesienią 2023 roku, zwierzęta dźwigają o około tonę więcej niż mogą i wytrzymują w tej pracy średnio trzy lata.
Według ustaleń Vivy! Tragiczny los spotyka zwierzęta wycofane z pracy. "W wyniku wieloletniego śledztwa zgromadziliśmy wstrząsające dane dotyczące pracy koni na trasie do Morskiego Oka. Kiedy po raz pierwszy je podsumowałam – trzy razy sprawdzałam, czy nie ma w nich przekłamań. Bo nie mieściło mi się w głowie, że aż tak wiele koni z Morskiego Oka trafiło na rzeźniczy hak. Tym bardziej, że fiakrzy od lat powtarzają, że konie traktują wręcz lepiej, niż swoje żony… Niestety, jakbym nie liczyła, do rzeźni trafiło 61 procent koni wycofanych z pracy na trasie. 433 zwierzęta w 10 lat! A to oznacza, że PR-owe teksty fiakrów i Tatrzańskiego Parku Narodowego o cudownym życiu tych zwierząt można co najwyżej włożyć między bajki" – przekazała we wrześniu 2023 Anna Plaszczyk.
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: Grzegorz Momot/PAP