Zaniedbany, wygłodzony i na skraju wyczerpania. W takim stanie był pies, którego inspektorzy do spraw ochrony zwierząt zabrali z jednej z prywatnych posesji pod Krakowem. Gdy na miejsce wezwano strażaków, którzy mieli otworzyć bramę, z budynku wyszedł właściciel zwierzęcia. Okazało się, że to strażak ochotnik, który właśnie otrzymał wezwanie do sforsowania własnego ogrodzenia.
16 stycznia pracownicy Fundacji Dla Zwierząt La Fauna otrzymali zgłoszenie dotyczące zaniedbanego psa na prywatnej posesji w jednej ze wsi w powiecie krakowskim (woj. małopolskie). Gdy przyjechali na miejsce, wokół ogrodzonego budynku biegały dwa małe psy. Po wejściu na posesję jednego z sąsiadów okazało się, że z tyłu zobaczyli trzeciego, skrajnie wycieńczonego psa.
Fundacja: właścicielem psa jest strażak ochotnik
Pracownicy fundacji chcieli wejść na teren posesji, jednak wyglądało na to, że w budynku nikogo nie ma. Dlatego wezwali na miejsce policjantów, którzy otrzymali od urzędu gminy zgodę na otwarcie bramy. Mieli w tym pomóc strażacy - jednak w momencie, w którym powiadomiona została straż pożarna, z budynku wyszedł właściciel zwierząt. Jak się okazało, to strażak ochotnik, który właśnie otrzymał wezwanie do sforsowania własnego ogrodzenia.
Inspektorzy fundacji wyjaśnili mężczyźnie powód interwencji. "Pan był świadomy, że z psem 'coś się dzieje' i wyraził nawet swoje ubolewanie z tego powodu" - czytamy w komunikacie La Fauny. "Wychodząc z budy owczarkowaty psiak przewrócił się, nie był w stanie ustać na nogach, nie był w stanie pokonać małego schodka, żeby wyjść ze swojego więzienia" - informuje fundacja.
- Pracownicy fundacji stwierdzili, że psy są w złym stanie, dlatego zabrali je z posesji. Policjanci pouczyli inspektorów o możliwości złożenia zawiadomienia o złożeniu przestępstwa w przypadku, gdyby okazało się, że psy mają widoczne urazy lub inne cechy wskazujące na to, że ktoś mógł się nad nimi znęcać - poinformowała nas komisarz Justyna Fil, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Krakowie.
Wygłodzony pies będzie dochodził do zdrowia przez wiele miesięcy
Pies, który był w najgorszym stanie, trafił do całodobowej kliniki, w której jest nawadniany i otrzymuje leki. Według fundacji trafił tam "w stanie wyniszczenia zagrażającego życiu". - Jego stan się poprawia, ale na pewno przez parę miesięcy będzie dochodził do lepszego zdrowia - powiedziała w rozmowie z tvn24.pl Kinga Piłat z Fundacji Dla Zwierząt La Fauna.
Piłat dodaje, że dwa mniejsze pieski również są wychudzone, ale w lepszym stanie. - Nie były zamknięte, biegały po wsi luzem. Jeden z nich jest bardzo wycofany, ale pracujemy nad tym, żeby był bardziej ufny. Oba psiaki są w domach tymczasowych - poinformowała przedstawicielka fundacji.
OSP nie komentuje, fundacja idzie do sądu
Spytaliśmy przedstawicieli jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej, której członkiem jest właściciel głodzonego psa, o komentarz w tej sprawie. Na razie OSP nie komentuje tej sytuacji. - Po zebraniu zarządu opublikujemy komunikat - usłyszeliśmy od przedstawiciela jednostki.
Inspektorzy zapowiadają złożenie w sprawie zaniedbanego psa zawiadomienia do prokuratury. "Będziemy walczyć w sądzie o zakaz posiadania zwierząt i surową karę za znęcanie się, które o włos nie doprowadziło do śmierci głodowej psa" - czytamy w komunikacie La Fauny.
Fundacja zbiera pieniądze na dalsze leczenie psa. Na tę chwilę w internetowej zbiórce udało się zebrać pięć tysięcy złotych. - To pewnie nie wystarczy i będziemy musieli dokładać z kieszeni fundacji. Przed psami jeszcze długa droga do wyzdrowienia - podkreśla Kinga Piłat.
Źródło: tvn24.pl, Fundacja Dla Zwierząt La Fauna
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Dla Zwierząt La Fauna