Płacą za postój, ale kary za brak biletu i tak dostają - kierowcy, którzy zostawiają samochód na ulicy Wrocławskiej w Krakowie, muszą szczególnie uważać na to, gdzie parkują. Przebiega tam granica dwóch stref płatnego parkowania, które różnią się stawką: po jednej stronie ulicy za godzinę parkowania płaci się cztery złote, a po drugiej - pięć złotych. Wniesienie zbyt niskiej opłaty skutkuje dotkliwą karą. Tymczasem przy tej samej ulicy znajduje się szpital. - Ludzie się spieszą na zabiegi, na SOR, a potem zdarzają się nieprzyjemne sytuacje - mówi nam radny dzielnicy Marcin Grega.
Przez ulicę Wrocławską w Krakowie przebiega granica strefy płatnego parkowania. Jeszcze niedawno nie stanowiło to problemu, bo w obu sąsiadujących podstrefach cena za parkowanie wynosiła cztery złote za godzinę.
Czytaj też: Słony rachunek za gapiostwo. Zapomniała opłacić abonament, dowiedziała się o tym z mandatów
W maju sytuacja się zmieniła - podstrefa położona bliżej centrum podrożała. Wtedy na ważnej, choć dość wąskiej ulicy Wrocławskiej doszło do "rozłamu", a dla kierowców - szczególnie przyjezdnych - parkowanie tam stało się testem na spostrzegawczość. Teraz po jednej stronie ulicy - gdzie znajduje się szpital - godzina postoju kosztuje wciąż cztery złote, a po drugiej - już pięć.
Pacjenci spieszą się na SOR, muszą uważać
"Poroniony pomysł by jedna ulica miała dwie inne strefy" - komentuje jeden z mieszkańców na stronie dzielnicy Krowodrza w mediach społecznościowych.
Czytaj też: Zatrzymał samochód i pobiegł ratować życie człowieka. W "nagrodę" dostał mandat za brak biletu
Problem jest tym większy, że przy ulicy Wrocławskiej mieści się 5 Wojskowy Szpital Kliniczny z Polikliniką. To duży kompleks medyczny, do którego przyjeżdża samochodami wielu pacjentów. Lecznica ma własny parking, jednak jest on za mały, by pomieścić wszystkich chorych i odwiedzających.
- Ludzie się spieszą na zabiegi, na Szpitalny Oddział Ratunkowy, a potem zdarzają się nieprzyjemne sytuacje - mówi nam Marcin Grega, radny dzielnicy Krowodrza. Jeśli zaparkujemy w strefie B, ale za postój zapłacimy w parkometrze ustawionym po przeciwnej stronie ulicy, narażamy się na karę w wysokości 250 złotych.
- Dla przyjezdnych nie miało to dotąd żadnego znaczenia, bo po obu stronach były parkometry, była strefa C i wszyscy płacili cztery złote. Problem pojawił się, kiedy jedna strona ulicy została włączona do strefy B. Według niektórych nie jest to dostatecznie oznaczone - dodaje Grega.
Czytaj też: Dziesiątki skuterów na miejskim parkingu. Służby wyjaśniają, firma płacić na razie nie musi
- Głosy mieszkańców dzielnicy, a to one są dla nas najważniejsze, są podzielone. Ta kwestia nie budzi wśród nich taka kontrowersji, jednak wśród osób przyjeżdżających na przykład do szpitala to faktycznie może być problem - przyznaje radny. Zaznacza jednak, że już wcześniej niektórym mieszkańcom ulicy Wrocławskiej nie w smak było jej podzielenie na dwie podstrefy. Choć przed zmianą ich stawki były takie same, to osoby opłacające abonament po jednej stronie ulicy nie mogły parkować bez dodatkowej opłaty po przeciwnej stronie.
Urząd: parkometry są oznaczone
Maciej Piotrkowski z Zarządu Transportu Publicznego przyznaje, że przy płatności za parkowanie na tej ulicy kierowcy muszą zachować szczególną ostrożność.
- Owszem, to wymaga nieco więcej uwagi, jednak na parkometrach znajduje się wyraźna informacja, żeby upewnić się, że płacimy za postój w strefie, w której faktycznie stanęliśmy - zaznacza urzędnik.
Przedstawiciel ZTP dodaje, że wyższa opłata z jednej strony ulicy niż z drugiej to efekt analiz, według których "powinna być tam większa rotacja samochodów". - Chodziło o to, żeby kierowcy krócej tam parkowali i zwalniali miejsce dla innych kierowców. Inną kwestią jest fakt, że ulica Wrocławska leży na granicy dwóch stref, gdzieś trzeba było ją wyznaczyć - dodaje Piotrkowski.
Pytamy, czy dezorientującej granicy nie dałoby się lepiej oznaczyć odpowiada. - Irracjonalnym byłoby malowanie farbą na każdym kroku "strefa B" i "strefa C". Jeśli na którymś parkometrze brakuje kartki z ostrzeżeniem to pewnie jest to efekt działania wandali, na takie sytuacje reagujemy na bieżąco. Z kolei gdyby po obu stronach stawka była taka sama, osoby przyjeżdżające do szpitala, gdzie płaci się aktualnie cztery złote za godzinę, musiałyby płacić więcej, bo pięć złotych. A czasem, na przykład na SOR, spędza się wiele godzin. To również spotkałoby się z niezadowoleniem - tłumaczy Maciej Piotrkowski z ZTP.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View