Sąd Najwyższy uznał, że krakowski sędzia Jędrzej Dessoulavy-Śliwiński nie spełnia wymogów bezstronności i - jak podkreśla "Gazeta Wyborcza" - przy okazji opisał system zależności, który pozwolił sędziemu na błyskawiczny awans. - Słowo "kasta" nabiera teraz właściwego znaczenia. Tak uzasadniano pseudoreformę systemu wymiaru sprawiedliwości, ale nie wskazywano konkretów. A teraz widzimy wypełnienie tego słowa treścią - komentuje Dariusz Mazur, jeden z sędziów Sądu Okręgowego w Krakowie.
Żeby zrozumieć, dlaczego Sąd Najwyższy przyglądał się karierze sędziego Jędrzeja Dessoulavy-Śliwińskiego, trzeba cofnąć się do procesu karnego, który toczył się przed sądem w Wadowicach i potem - podczas drugiej instancji - w Krakowie. Podczas procesu odwoławczego w składzie orzekającym zasiadał właśnie sędzia Dessoulavy-Śliwiński. Oskarżony wniósł kasację do Sądu Najwyższego i - co szczególnie istotne w tej historii - zawnioskował o sprawdzenie, czy krakowski sędzia spełnia wymogi bezstronności.
- Wniosek wynikał z tego, że skazany wiedział, że sędzia Dessoulavy-Śliwiński awansował za sprawą upolitycznionej neo-KRS - wskazuje Marcin Kwaśny, reporter TVN24 zajmujący się sprawą.
Czytaj też: "To jest szyte tak grubymi nićmi, że aż zdumiewające". Prezydent chce zmienić regulamin Sądu Najwyższego
"Gazeta Wyborcza", która jako pierwsza opisała wyrok SN, przypomina, że sędzia Dessoulavy-Śliwiński jest neosędzią, który za czasów "dobrej zmiany" szybko awansował z Sądu Rejonowego w Bydgoszczy do Sądu Okręgowego w Krakowie. Badający jego karierę negatywnie ocenił jego niezawisłość i bezstronność, dlatego też prawomocny wyrok krakowskiego sądu został uchylony.
Błyskotliwa kariera
Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku (który czytali dziennikarze "Gazety") opisuje dotychczasową karierę sędziego Dessoulavy-Śliwińskiego. Od kwietnia 2018 roku do czerwca 2019 roku był na delegacji w resorcie sprawiedliwości, do którego trafił z Sądu Rejonowego w Bydgoszczy.
W ministerstwie sędzia miał pracować między innymi w departamencie, którym kierował Dariusz Pawłyszcze. To partner życiowy Dagmary Pawełczyk-Woickiej, która do 2022 r. była prezesem Sądu Okręgowego w Krakowie (potem została przewodniczącą upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa).
To - jak wskazuje "Gazeta Wyborcza" - istotny fakt. Dlaczego? Bo - jak wskazuje Sąd Najwyższy - rok później sędzia Dessoulavy-Śliwiński miał dowiedzieć się właśnie od Pawłyszcze, że jest możliwość delegacji do Sądu Okręgowego w Krakowie.
Z ustaleń SN ma wynikać, że Dariusz Pawłyszcze przekazał informację swojej partnerce życiowej, że jest sędzia chętny do objęcia delegacji w krakowskim sądzie okręgowym. "Wniosek o delegację sędzia złożył 28 września 2020 r., a od 1 listopada był już na delegacji. I to mimo negatywnej opinii prezesa bydgoskiego sądu rejonowego, gdzie orzekał Dessoulavy-Śliwiński" - raportują dziennikarze "Gazety Wyborczej", którzy zapoznali się z uzasadnieniem wyroku Sądu Najwyższego.
Sędzia Sądu Okręgowego
Co się działo potem? Sędzia, którego karierę prześledził Sąd Najwyższy, podjął kroki, żeby zostać sędzią okręgowym. Chciał skorzystać z faktu, że w sądzie było wolne stanowisko. O posadę musiał jednak zawalczyć z innym chętnym - adwokatem i doktorem nauk prawnych, który od ośmiu lat wykonywał swój zawód na terenie krakowskiego okręgu.
O tym, kto zostanie sędzią, decydowała opinia. "W przypadku sędziego Dessoulavy-Śliwińskiego prezes sądu okręgowego zleciła ją, jak ustalił SN, sędziemu rejonowemu Dariuszowi Stachurskiemu. Co istotne, dla sędziego Stachurskiego była to pierwsza taka opinia o kandydacie do SO, jaką miał sporządzać, co z zaskoczeniem konstatuje Sąd Najwyższy w tym wyroku" - raportuje "Gazeta Wyborcza".
Czytaj też: "To jest szyte tak grubymi nićmi, że aż zdumiewające". Prezydent chce zmienić regulamin Sądu Najwyższego
Decyzja była o tyle zaskakująca, że w krakowskim sądzie było w tym czasie dwóch wizytatorów, którzy też sporządzali opinie o kandydatach i - jak ustalił Sąd Najwyższy - nie byli w tym zakresie wówczas specjalnie obciążeni pracą. Przygotowana opinia w sprawie sędziego Dessoulavy-Śliwińskiego była pozytywna. Jej autor, jak czytamy w artykule "Gazety Wyborczej", stwierdził, że opiniowany ma "predyspozycje do bycia sędzią okręgowym i w pełni zasługuje na tę nominację".
Ostatecznie kolegium przewagą jednego głosu poparło kandydaturę sędziego Śliwińskiego, mimo że konkurujący z nim adwokat został oceniony jako bardzo dobry kandydat na stanowisko sędziego sądu okręgowego. Ostatecznie kwestia nominacji trafiła do neo-KRS. Kandydaci byli oceniani przez trzyosobowy zespół, który początkowo udzielił rekomendacji adwokatowi. Wtedy - jak informuje "Gazeta Wyborcza" powołująca się na uzasadnienie Sądu Najwyższego - zainterweniować miała Dagmara Pawełczyk-Woicka (była wówczas członkiem upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa i wciąż prezesem SO w Krakowie). Stwierdziła, że rada powinna "kierować się umiejętnościami praktycznymi i doświadczeniem". A to, jej zdaniem, miało stać po stronie sędziego Dessoulavy-Śliwińskiego.
Ostatecznie to on otrzymał poparcie neo-KRS. Sąd Najwyższy, jak cytuje "Wyborcza" stwierdził, że Dagmara Pawełczyk-Woicka "była osobiście zainteresowana forsowaniem tylko tego kandydata, mimo że miał on gorszą opinię kwalifikacyjną oraz nie miał aprobaty zespołu KRS".
"Zamknięty krąg"
11 października 2021 r. sędzia Jędrzej Dessoulavy-Śliwiński został powołany do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Okręgowego w Krakowie. Wcześniej jednak, w lipcu 2020 roku, został zastępcą rzecznika dyscyplinarnego sędziów przy Sądzie Okręgowym w Krakowie (na czteroletnią kadencję), a już we wrześniu 2022 r. delegowano go do Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Sąd Najwyższy zwrócił uwagę, że zarówno sędzia Jędrzej Dessoulavy-Śliwiński, jak i Dariusz Stachurski (który opiniował kandydaturę tego pierwszego) podpisali się na listach z poparciem kandydatury Dagmary Pawełczyk-Woickiej na drugą kadencję do neo-KRS.
"Nie tylko podpisali się na liście Krystyny Morawy-Fryźlewicz, prezes SR Nowy Targ, która z kolei poparła Dagmarę Pawełczyk-Woicką, a ta Morawę-Fryźlewicz" - podkreśla "Wyborcza". Obaj sędziowie mieli też wesprzeć kandydaturę do neo-KRS Ireny Bochniak, która została wiceprezesem SO w Krakowie za rządów PiS.
"Trudno nie odnieść wrażenia, że istniał zamknięty krąg osób popierających określone osoby do KRS (niejednokrotnie te same), które równolegle lub zaraz potem awansują w hierarchii sądowej i sądowo-administracyjnej z obszaru okręgu Sądu Okręgowego w Krakowie" - podkreślił Sąd Najwyższy w cytowanym przez "Gazetę Wyborczą" uzasadnieniu.
Sędziowie mówią o "kaście"
O komentarz do wyroku Sądu Najwyższego poprosiliśmy innych sędziów Sądu Okręgowego w Krakowie.
- Z bardzo dużym prawdopodobieństwem to oznacza, że wszystkie wyroki, które będą wydawane przez tę osobę, w przypadku ich zaskarżenia, będą uchylane - ocenia sędzia Maciej Czajka. Wskazuje, że może tak się dziać niezależnie od kwestii merytorycznych. - Wyroki będą uchylane ze względów formalnych, co oznacza konieczność ponownego rozpatrzenia - wskazuje sędzia.
Z kolei sędzia Dariusz Mazur wskazuje, że "słowo 'kasta' nabiera właściwego znaczenia":
- To określenie było używane pod adresem sędziów jako jeden z elementów uzasadnienia pseudoreformy wymiaru sprawiedliwości. Nie były (wtedy - red.) wskazywane konkretne przykłady, natomiast to jest konkretny przykład, który wypełnia to słowo właściwą treścią - podkreślił sędzia Mazur.
***
Z nieoficjalnych informacji naszego reportera wynika, że być może to nie koniec błyskawicznej kariery sędziego Jędrzeja Dessoulavy-Śliwińskiego, bo miał on wystartować w konkursie na sędziego Sądu Apelacyjnego w Krakowie.
Źródło: tvn24.pl, Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24