Pacjenta z ponad siedmioma promilami alkoholu w organizmie przyjął Szpitalny Oddział Ratunkowy w Chrzanowie (woj. małopolskie). Mężczyznę przywieźli do szpitala policjanci. - W tym stanie powinien być nieprzytomny, ale mimo to awanturował się - mówi tvn24.pl wicedyrektorka lecznicy. Rano mężczyzna poszedł do domu, jakby nic się nie stało.
W niedzielę (19 marca) około godziny 14 na Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala Powiatowego w Chrzanowie trafił kompletnie pijany mężczyzna. Wcześniej miał awanturować się podczas zatrzymania przez policję, która przewiozła go na SOR. Badanie krwi wykazało, że w jego organizmie było 7,25 promila alkoholu.
Czytaj też: Miał 8,6 promila alkoholu w organizmie. "Nie wiedział, gdzie jest, ale na pytania odpowiadał"
Wicedyrektor szpitala: powinien być nieprzytomny, ale mimo tego się awanturował
Izabela Kiełbalska, zastępczyni dyrektora do spraw lecznictwa w chrzanowskim szpitalu, przyznaje, że mężczyzna wynikiem badania ustanowił najprawdopodobniej rekord placówki. Wcześniej - jak mówi - zdarzali się pacjenci z sześcioma promilami alkoholu w organizmie, jednak powyżej siedmiu nie miał dotąd prawdopodobnie nikt.
- Był to mężczyzna w średnim wieku. W tym stanie powinien być nieprzytomny, ale mimo tego awanturował się na SOR. Lekarze byli zmuszeni przypiąć go pasami w ramach przymusu bezpośredniego - tłumaczy lekarka.
Rano poszedł do domu
Spytaliśmy, jak groźny dla zdrowia i życia jest wynik siedmiu promili alkoholu w organizmie. - Jest bardzo niebezpieczny. Przyjmuje się, że już cztery promile są niebezpieczne, pięć określane jest dawką śmiertelną. To kwestia osobnicza, najwyraźniej ten mężczyzna miał "stalową wątrobę". Poza tym w ciągu alkoholowym organizm jest w stanie przyswoić więcej tej szkodliwej substancji - zaznacza wicedyrektorka.
Czytaj też: Blisko 8 procent Polaków spożywa alkohol codziennie. Nowością po pandemii picie cały dzień
Następnego dnia rano mężczyzna wyszedł ze szpitala, jakby nic się nie stało. - Prawdopodobnie jeszcze nie wytrzeźwiał, ale był już na tyle komunikatywny, że mógł wstać i o własnych siłach wyjść - relacjonuje Kiełbalska.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps