Na stoku narciarskim w Białce Tatrzańskiej (Małopolska) snowboardzistka zderzyła się z młodym narciarzem. On odjechał, a kobieta trafiła do szpitala ze złamanym kręgosłupem. Okoliczności wypadku bada policja, która apeluje o zgłaszanie się świadków zdarzenia i szuka narciarza lub jego prawnych opiekunów. Apel do świadków w mediach społecznościowych zamieściła też poszkodowana kobieta.
Do wypadku doszło 14 stycznia na stoku przy stacji Remiaszów w Białce Tatrzańskiej. O sprawie napisała w mediach społecznościowych poszkodowana snowboardzistka. Kobieta poinformowała we wpisie, że narciarz z którym się zderzyła miał około 12 lub 13 lat i że nadjechał od tyłu, " nie dając żadnej szansy reakcji i uniknięcia kolizji"
"W bezpośredniej konsekwencji zderzenia i pociągnięcia w dół złamałam kręgosłup (niestabilne złamanie, które w każdej chwili mogło doprowadzić do paraliżu) znalazłam się na SORze, a następnie na oddziale ortopedycznym w szpitalu w Nowym Targu. Aktualnie jestem po trwającej cztery godziny operacji stabilizacji kręgosłupa, bogatsza o nowe doświadczenia (m. in. bóle pooperacyjne, jakich nie życzę najgorszym wrogom) i sześć tytanowych śrub stabilizujących złamany krąg L1" - relacjonuje kobieta w facebookowym wpisie.
Snowboardzistka zaznaczyła, że nastolatek po wypadku nie próbował udzielić jej pomocy. Nie wie też, jak wyglądał. "Niestety nie widziałam twarzy chłopaka, bo po pierwsze wjechał od tyłu, po drugie - po wypadku leżałam na brzuchu, z twarzą w śniegu wyjąc z bólu (…) Tuż po wypadku do chłopaka podjechała jakaś kobieta (matka lub opiekunka) z pytaniem, co się stało. Sprawca odpowiedział "wjechałem w panią" i po stwierdzeniu faktu oboje po porostu odjechali" – czytamy we wpisie.
Policyjne dochodzenie
Poszkodowana zgłosiła sprawę na policję i liczy na to, że zgłoszą się do niej narciarze, którzy widzieli, co się stało. "Szukam świadków i uczestników wydarzenia, które w kilkanaście sekund wywróciło (i to całkiem dosłownie) moje życie do góry nogami" - zaapelowała.
Rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń potwierdził, że takie zawiadomienie zostało złożone i policja bada sprawę. Na razie pod kątem nieumyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu. - Ustalamy okoliczności, czy faktycznie ten narciarz miał się do tego przyczynić czy nie, czy może wina jest po obu stronach - tłumaczy rzecznik.
Policja apeluje o zgłaszanie się świadków zdarzenia oraz samego narciarza i jego opiekunów. - Żeby te sprawę rozpatrzyć potrzebowalibyśmy jego relacji i jego wersji przebiegu zdarzenia, na razie nie chcemy oceniać, że to na pewno on spowodował wypadek - podkreśla Gleń. Jak dodaje, śledczy zweryfikują też informację o nieudzieleniu rannej kobiecie pomocy.
Jak bezpiecznie korzystać ze stoku?
Zasady bezpiecznego korzystania ze stoków narciarskich określa tzw. narciarski dekalog FIS, czyli zbiór reguł dla narciarzy i snowboardzistów. Według pierwszego punktu, każdy narciarz powinien zachować się w taki sposób, aby nie stwarzać niebezpieczeństwa dla innej osoby i nie powodować żadnej szkody. Punkt trzeci brzmi: Znajdujący się na stoku narciarz, który za względu na lepszą widoczność z góry, dysponuje większą możliwością wyboru trasy jazdy, musi wybrać taki tor jazdy, aby uniknąć wszelkiej możliwości zderzenia z narciarzem znajdującym się poniżej na stoku.
Każdego sezonu zimowego na stokach narciarskich w Polsce dochodzi nawet do kilku tysięcy wypadków, w tym również tragicznych oraz skutkujących bardzo ciężkimi urazami. Dla przykładu podczas ferii zimowych w 2018 r. trwających od 13 stycznia do 25 lutego, tylko na podtatrzańskich stokach doszło do 1495 wypadków narciarskich i snowboardowych, z czego ponad 1,2 tys. zdarzeń ratownicy zakwalifikowali jako ciężkie, wymagające leczenia szpitalnego i rehabilitacji - wynika ze statystyk Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Trzeba jednak zaznaczyć, że ratownicy TOPR nie są wzywani do wszystkich wypadków narciarskich na Podtatrzu.
Źródło: TVN24 Kraków, PAP
Źródło zdjęcia głównego: YouTube/ Tomasz Wiśniewski