Rada powiatu kieleckiego zgodziła się na przywrócenie do Świętokrzyskiego Parku Narodowego szczytu Łysiec, wyrwanego z granic parku przez rząd PiS. Klasztor mają tam misjonarze oblaci, którzy upominali się o władzę nad działkami, jednak teraz nie oponują wobec planów resortu. Prace nad rozporządzeniem trwają. Wiadomo już, że nie będzie w nim mowy o planowanym przez ministerstwo powiększeniu parku o 340 hektarów cennych terenów. Nie zgodziły się na to samorządy.
Świętokrzyski Park Narodowy to perła w koronie regionu. W tym roku obchodzi 75-lecie istnienia. Jednocześnie za sobą ma już trzecią rocznicę nielegalnej - zdaniem przyrodników i Najwyższej Izby Kontroli - decyzji rządu premiera Mateusza Morawieckiego o wykrojeniu z granic parku jego serca: Łysej Góry, zwanej też Łyścem lub Świętym Krzyżem.
Położony na wysokości 594 metrów nad poziomem morza Łysiec nie jest najwyższym szczytem Gór Świętokrzyskich, jest jednak znany ze względu na klasztor misjonarzy oblatów. To najstarsze w Polsce sanktuarium, w którym znajdują się relikwie Krzyża Świętego (stąd jedna z używanych nazw szczytu).
"Bezprawne" usunięcie działek z parku narodowego
Klasztor i jego okolice położone są na trzech działkach, które jeszcze do niedawna znajdowały się w granicach Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Nic dziwnego, w końcu z każdej strony otoczone są tą formą ochrony przyrody. Pod koniec 2021 roku rząd PiS zdecydował się jednak dla zakonników wyłączyć enklawę o łącznej powierzchni 1,3 hektara z parku narodowego. Na tym terenie znajduje się m.in. zachodnie skrzydło klasztoru i tzw. szpitalik. W tych budynkach oblaci chcieli - jak tłumaczyli - między innymi prowadzić spowiedź pielgrzymów, organizować sympozja czy wystawy.
Władze ŚPN nie oponowały, sprzeciwiali się temu za to m.in. naukowcy z Polskiej Akademii Nauk i aktywiści. Mówili, że wyłączenie działek z granic parku narodowego to groźny precedens, a szczyt nie będzie odpowiednio chroniony przed dużymi inwestycjami.
Rozporządzenie w tej sprawie ostro krytykowała potem Najwyższa Izba Kontroli, uważając, że do wyrwania parkowi jego najbardziej charakterystycznego szczytu doszło nielegalnie. Nowy rząd jest tego samego zdania, dlatego od ponad roku kierownictwo resortu klimatu pracuje nad nowym rozporządzeniem w tej sprawie.
"Wyłączony bezprawnie teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego na Łyścu może wreszcie wrócić z powrotem do Parku. Rada gminy Nowa Słupia poparła jednogłośnie wniosek Ministerstwa Klimatu i Środowiska o przywrócenie tego terenu ponownie w granice Parku" - tak 10 stycznia poinformował w mediach społecznościowych wiceminister klimatu, główny konserwator przyrody Mikołaj Dorożała.
Nowe rozporządzenie w sprawie Łyśca
W rzeczywistości jednak prace nad projektem rozporządzenia wciąż trwają. Po tym, jak swoją zgodę na zmianę granic wyraziła gmina Nowa Słupia, 31 stycznia w ten sam sposób zagłosowali radni powiatu kieleckiego. Nie było to pewne, bo starostą kieleckim jest polityk PiS, Tomasz Pleban. O poparcie radnych zabiegali jednak nie tylko dyrektor Świętokrzyskiego Parku Narodowego Jan Reklewski, ale również superior klasztoru ojciec Rafał Kupczak.
Oblaci nie mają powodów do niezadowolenia. Właściwie nadal będą mieć wolną rękę co do swojej działalności w i wokół klasztoru, bo na mocy umowy ze starostwem z 2023 roku zakonnicy dzierżawią teren od Skarbu Państwa. - Te trzy działki (...) mają wejść w obszar parku, ale nie przechodzą w użytkowanie wieczyste Świętokrzyskiego Parku Narodowego. W mojej opinii jest to dobra propozycja, która z jednej strony pozwala gospodarować ojcom misjonarzom oblatom na scalonym obiekcie, jednolitym funkcjonalnie, a z drugiej strony wycisza pewne emocje wokół Świętego Krzyża - wyjaśnił podczas sesji rady powiatu dyrektor ŚPN Jan Reklewski. - Uważamy, że na dzień dzisiejszy to jest najlepsze rozwiązanie - wtórował mu superior oblatów.
To zwrot względem wcześniejszych wypowiedzi zakonników. Koordynator medialny Polskiej Prowincji Oblatów ojciec Paweł Gomulak mówił tvn24.pl w 2022 roku, że oblaci starali się o "reintegrację zabudowań klasztornych" od 30 lat, a spełnienie tego postulatu to "sprawiedliwość dziejowa". Od tamtego czasu zmienił się jednak superior sanktuarium. Nowy - jak słyszymy od osób zaangażowanych w obronę dawnego statusu Łysej Góry jako parku narodowego - jest bardziej otwarty na rozmowy.
Projekt rozporządzenia musi przejść jeszcze akceptację sejmiku województwa świętokrzyskiego.
Nie pójdą do prokuratury
Dlaczego jednak w ogóle rząd zamierza włączyć Łysiec do parku nowym rozporządzeniem, zamiast zwyczajnie uznać, że decyzja rządu Morawieckiego nie miała miejsca, skoro była nielegalna? "Po dokonaniu analiz uznano, że najlepszym rozwiązaniem ponownego włączenia działek na Łyścu w obszar Świętokrzyskiego Parku Narodowego będzie wydanie nowego rozporządzenia w tej sprawie" - tak odpowiedział na nasze pytania resort klimatu.
Prawdopodobnie chodzi o to, by nie rozpętać wokół tej sprawy kolejnego chaosu prawnego. Ten byłby nieunikniony, bo - jak wspomnieliśmy wyżej - po wyrzuceniu Łysej Góry z granic parku starosta kielecki wydzierżawił należące do Skarbu Państwa działki zakonowi oblatów. Szkopuł w tym, że zrobił to bez przetargu - mimo kontroferty Rodzimego Kościoła Polski - dlatego, jak informowała w lipcu 2024 r. "Gazeta Wyborcza", sprawę bada kielecka prokuratura. Rodzimowiercy argumentowali, że Łysa Góra była przedchrześcijańskim miejscem kultu Słowian.
Prokuratura nie zajmie się jednak decyzją Morawieckiego - i to też budzi pewne zdziwienie. Jak czytamy w odpowiedzi na nasze pytania, resort "nie prowadzi działań dotyczących złożenia zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa". To zastanawiające, bo takie zawiadomienie złożyli - bez efektu - w 2023 roku posłowie Lewicy Anita Sowińska i Andrzej Szejna. Sowińska jest dziś wiceministrą klimatu.
Nie powiększą Świętokrzyskiego Parku Narodowego
Enklawa na Świętym Krzyżu najprawdopodobniej wróci w końcu w granice ŚPN. Projekt rozporządzenia ma znaleźć się na rządowych stronach w najbliższych miesiącach. Ministerstwo poniosło jednak sromotną klęskę w próbie nakłonienia samorządów do wyrażenia zgody na powiększenie parku o dodatkowe 342 hektary - taki plan zapowiadano jeszcze na początku grudnia 2024 roku.
Największa część znajduje się na terenach gmin Łączna i Masłów. Jak czytamy w projekcie rozporządzenia, które resort przedstawił radnym tych gmin, tereny te są przyrodniczo cenne ze względu na występujące tam kwaśne buczyny, wyżynny jodłowy bór mieszany i niektóre gatunki zwierząt, przede wszystkim wilków. Obecnie teren ten jest chroniony obszarem Natura 2000.
O powiększenie obszaru parku apelowało ekologiczne stowarzyszenie MOST, podkreślając, że nie powinny tam być prowadzone prace leśne. Działacze wskazywali, że do parku włączone zostałoby pierwsze zimowisko nietoperzy, znajdujące się na Bukowej Górze.
Według władz parku pracownicy Lasów Państwowych gospodarują tymi terenami z dużą dbałością o przyrodę, jednak wciąż argumentowały potrzebę wyższej formy ochrony. - To drzewostan (...) mimo gospodarki leśnej nieprzekształcony. W związku z naturalnym składem drzewostanu również runo jest bardzo bogate. Mamy tam wielkie bogactwo gatunków grzybów i flory, mszaków - tłumaczył radnym Masłowa dyrektor Jan Reklewski.
Szef Świętokrzyskiego Parku Narodowego nie znalazł jednak poklasku wśród radnych. - Jeżeli ten park by powstał, to koła łowieckie nie wydolą z odszkodowaniami dla rolników - mówił Mirosław Kuzka, szef komisji ochrony środowiska i rolnictwa, twierdząc - mimo zapewnień Reklewskiego - że okoliczne pola będą w znacznie większym stopniu niż obecnie niszczone przez jelenie. Radni mówili też o ograniczeniach dla mieszkańców, którzy obawiają się, że nie będą mogli wyjść w te tereny na grzybobranie, spacer z psem czy przejażdżkę rowerową. Z propozycją powiększenia parku nie zgodzili się ostatecznie ani Masłów, ani Łączna.
Czytaj też: "Król Puszczy nie był zachwycony, że jego medytacje zostały przerwane i stanowczo zareagował"
Ta część projektu rozporządzenia, która zakładała włączenie do ŚPN nowych obszarów, przepadła. - Powiększanie parków narodowych jest wciąż uznawane za ograniczenie rozwoju gmin. Rzeczywiście jest tak, że parki narodowe rodzą pewne ograniczenia, dokładnie tak, jak ochrona zabytków. Rolą rządzących jest dbanie o zabytki przyrody. A teren, o którym mówimy, jest bardzo cenny, w szczególności sztolnia z zimowiskiem nietoperzy na Bukowej Górze - podkreślił w rozmowie z tvn24.pl Łukasz Misiuna ze stowarzyszenia MOST.
- Co ciekawe, poprzedni rząd zwiększył park o 62 hektary pod Grzegorzowicami, po przeciwnej stronie gminy Nowa Słupia, tylko po to, by przy okazji wyłączania działek z Łyśca nie było mowy o "zmniejszaniu" parku narodowego. Taki był nacisk polityczny. A teraz nie da się dołączyć do parku terenów faktycznie cennych, leżących tuż przy jego granicach. To przykre - uważa Misiuna.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24