W stawie Morskie Oko na warszawskim Mokotowie odłowiono inwazyjnego raka marmurkowego, który jest odpowiedzialny za brak płazów na tym terenie i zagraża rybom. To nie jedyny obcy gatunek inwazyjny w Warszawie.
- Rak marmurkowy, podobnie jak inne inwazyjne gatunki obce, znalazł się w ekosystemie z winy człowieka i zagraża naturalnie występującym tam gatunkom.
- Dotychczas udało się odłowić około 15 tysięcy raków, ale populacja wciąż może być liczna i szybko się rozwijać.
- Rak marmurkowy rozmnaża się poprzez obligatoryjną partenogenezę. Oznacza to rozwój młodych osobników z niezapłodnionych jaj. Wystarczy jeden rak, by populacja szybko się odbudowała.
We wtorek, 13 maja, zakończył się ostatni w cyklu wiosennym odłów raków marmurkowych ze stawu Morskie Oko. Zajmował się nim, podobnie jak w przypadku poprzednich, dr inż. Rafał Maciaszek z Katedry Genetyki i Ochrony Zwierząt Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, znany również jako "Łowca Obcych". Odłów rozpoczął się o godzinie 21. Pora ta wynika z większej aktywności zwierząt po zmroku oraz lepszej widoczności pod taflą wody. W tej akcji udało się schwytać 718 osobników. Populacja raka marmurkowego w stawie jest znacznie większa, wciąż może liczyć nawet kilka tysięcy sztuk.
Teraz nastąpi przerwa w odłowach. W jej czasie raki przegrupują się i zbliżą do brzegu, co ułatwi kolejne działania.
Posłużą jako karma
Odłowione raki zostały zamrożone. To jeden z najbardziej humanitarnych sposobów pozbawiania ich życia. Następnie, już jako pokarm, trafiają między innymi do ogrodów zoologicznych, schronisk czy azylów dla zwierząt. Raki marmurkowe są przysmakiem dla ptaków wodno-błotnych, żółwi wodnolądowych, surykatek, mangust, wydr oraz niedźwiedzi polarnych. W ten sposób rozwiązywane są dwa problemy jednocześnie. W sposób humanitarny pozbywa się gatunków inwazyjnych oraz uzupełnia braki w żywności dla zwierząt. Raki marmurkowe to dla nich nie tylko pokarm, ale również namiastka wolności. Zwierzęta, którym się je podaje muszą je "upolować", a następnie dobrać do schowanego pod pancerzem mięsa. W ten sposób wymaga się od nich zachowań, które w niewoli zanikają.
Raka wpuścił tam człowiek
Po raz pierwszy obecność raka marmurkowego w stawie Morskie Oko na Mokotowie odnotowano w 2019 roku. Musiał zostać wpuszczony tam przez człowieka, najprawdopodobniej znudzonego akwarystę. W latach 2019-2021 prowadzone były działania zaradcze, mające na celu zmniejszenie jego populacji. Podczas trzech pierwszych miesięcy odłowiono 12 tysięcy raków. Obecnie odłowy są prowadzone głównie w celu kontrolowania ich liczby oraz miejsca występowania.
- Nasze działania wynikają z ustawy o gatunkach obcych. To zabieg wykonywany w celu ochrony przyrody. Przyrody, czyli tego co występuje tutaj naturalnie. W tym roku przewidujemy sporą liczbę raków, ponieważ w stawie wymarł już okoń, który pomagał nam, wyjadając larwy raków, dla nas trudne do odłowu - wyjaśnia Rafał Maciaszek. - Chcemy też zapobiec sytuacji, w której rak marmurkowy przeniesie się do innych miejsc, na przykład Łazienek Królewskich lub co gorsza Wisły. To jest największe zagrożenie. Ten gatunek może sprawnie migrować lądem - dodaje.
Odłowy prowadzone są przez doświadczony i przeszkolony zespół pod przewodnictwem Rafała Maciaszka. Ze względu na występowanie na terenie parku gatunków chronionych objęte są nadzorem ze strony Instytutu Nauk o Zwierzętach SGGW w Warszawie. Wszystkie prowadzone czynności odbywają się we współpracy i za zgodą Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska oraz Zarządu Zieleni.
Rak marmurkowy wypiera inne gatunki
Na terenie parku Morskie Oko nie znajdziemy już płazów czy niektórych ryb drapieżnych występujących tu naturalnie. Winny jest właśnie rak marmurkowy. Żaby, ropuchy czy traszki to jego ulubione przekąski. A to gatunki chronione. Jeżeli rak marmurkowy przedostanie się do innych akwenów, to również z dużym prawdopodobieństwem wyprze mieszkające tam płazy. Jego rozwojowi sprzyja występowanie przyduch. Na nie zaś najbardziej wrażliwe są ryby drapieżne, takie jak okoń.
- Rak marmurkowy rozmnaża się poprzez obligatoryjną partenogenezę. Oznacza to rozwój młodych osobników z niezapłodnionych jaj. Wystarczy więc jeden rak, aby populacja zaczęła się zwiększać. Okres rozrodczy trwa przez cały rok. Samica składa od kilkudziesięciu do ponad 100 jaj. Każdego roku może wydać na świat kilkaset osobników - tłumaczy Rafał Maciaszek.
Ptaki walczą z rakami
Poza samym odłowem, w ramach inicjatywy "Łowcy Obcych", prowadzone są również inne działania mające na celu kontrolę populacji obcych gatunków inwazyjnych w Warszawie. Pomagają w tym inne zwierzęta.
- Oprócz wspomnianego już okonia, bardzo przydatne są także zamieszkujące tereny parku łyski, które polują na raki. Udało nam się też tego nauczyć kawki. To inteligentne ptaki, które są w stanie zgarniać te raki, które wymykają się drogą lądową - tłumaczy Rafał Maciaszek.
Apel do właścicieli zwierząt
Z definicji obcego gatunku inwazyjnego wynika, że za jego pojawienie się w ekosystemie odpowiadają ludzie. Każde wyrządzane przez niego szkody dzieją się z winy człowieka - najczęściej przez właścicieli zwierząt, którzy znudzili się nimi lub stracili możliwość pełnienia nad nimi opieki. Zdarza się również, że motywacją człowieka jest chęć "przywrócenia wolności zwierzęciu". W związku z tym Rafał Maciaszek ma jasny apel do mieszkańców Warszawy.
- Jeżeli bierzemy pod opiekę jakiekolwiek zwierzę, to jesteśmy za nie odpowiedzialni. Jeżeli nie jesteśmy w stanie pełnić nad nim dalszej opieki, znajdźmy innego opiekuna. Porzucenie nigdy nie jest rozwiązaniem. Potem mamy katastrofę ekologiczną. To nie jest zwracanie wolności. Większość z tych porzuconych zwierząt zginie, a te które przeżyją stworzą zagrożenie dla przyrody - podkreśla "Łowca Obcych".
Nie tylko rak marmurkowy
W stolicy żyją trzy inwazyjne gatunki raka: marmurkowy, luizjański i pręgowany. Z gadów jednymi z najpopularniejszych są żółwie ozdobne: czerwonolice, żółtolice i żółtobrzuche. Żółwie ozdobne nie rozmnażają się w środowisku naturalnym. Oznacza to, że każdy jeden osobnik został wypuszczony na wolność przez człowieka. Na terenie Warszawy występują również ssaki, które kiedyś były hodowlane, a następnie przedostały się do ekosystemu. Są to na przykład szopy pracze czy jenoty. W Wiśle znaleźć można natomiast gatunki małży akwariowych.
- Ogólnie obcych gatunków inwazyjnych w Polsce i Warszawie mamy sporo, bo człowiek zdążył już wiele napsocić. Nie wszystkie podlegają jednak odłowom. Są to nie tylko zwierzęta, ale w ogromnej liczbie również rośliny. Przykładami takich gatunków są: rdestowiec ostrokończysty, barszcz Sosnowskiego, dąb czerwony, klon jesionolistny, robinia akacjowa czy nawłoć kanadyjska. - informuje Rafał Maciaszek.
Koszty ochrony środowiska
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w ramach swoich kompetencji także podejmuje działania wobec gatunków podlegającym szybkiej eliminacji. Są to na przykład wspomniany wcześniej rak luizjański, wiewiórka szara czy nutria.
- Regionalny dyrektor ochrony środowiska w Warszawie w 2025 roku realizuje projekt dofinansowany przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie pod nazwą "Eliminacja inwazyjnych gatunków obcych na terenie województwa mazowieckiego". Budżet projektu na ten rok to 100 tysięcy złotych. W ramach projektu realizowane będą między innymi działania w obrębie warszawskiego stawu Koziorożca - mówi Agata Antonowicz z RDOŚ.
Swoje działania w związku z gatunkami obcymi prowadzi również warszawski Zarząd Zieleni, który wyda na ten cel 114 tysięcy złotych. W tym roku, oprócz raka marmurkowego, odławiane są: czebaczek amurski, rak pręgowany oraz sumik karłowaty.
- Ponownie wdrożyliśmy działania zaradcze, polegające na odłowach obcych gatunków inwazyjnych zwierząt. Będziemy je wykonywać cyklicznie, do czasu aż wyeliminujemy lub ograniczymy występowanie danego gatunku obcego. Zobowiązuje nas do tego ustawa o gatunkach obcych. Zeszłoroczne odłowy skutkowały usunięciem czebaczka amurskiego ze stawu w Ogrodzie Saskim - informuje Karolina Kwiecień-Łukaszewska z ZZW.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Mżyk / tvnwarszawa.pl