W poniedziałek po południu poinformowano, że lekarze potwierdzili zgony kolejnych dwóch górników poszukiwanych po sobotnim wypadku w kopalni Zofiówka. Łączna liczba ofiar tej katastrofy wzrosła tym samym do sześciu. Wieczorem przekazano, że odebrano cztery sygnały z lamp górników i trwają prace, żeby ratownicy mogli tam wejść.
Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Tomasz Cudny poinformował w poniedziałek po godzinie 13, że dwóch górników, do których ratownicy dotarli w poniedziałek, nie żyje. - Dzisiaj po godzinie 11 ratownicy wytransportowali dwóch górników, lekarz stwierdził zgon - powiedział na konferencji prasowej.
Na wieczornym briefingu prasowym, zorganizowanym około godziny 22, Cudny przekazał, że odebrano cztery sygnały z lamp górników i trwają prace, żeby ratownicy mogli tam wejść.
Co wiemy o dwóch ofiarach śmiertelnych, o których poinformowano w poniedziałek
Dyrektor do spraw pracy kopalni Zofiówka Marcin Gołębiowski informował wcześniej, że jednej z dwóch osób, których zgon potwierdzili w poniedziałek lekarze, nie można zidentyfikować. - Nie posiadał przy sobie dyskietki z numerem znaczka, pochłaniacz był zniszczony - uzupełnił informację Tomasz Cudny. Tożsamość górnika ustalana będzie na podstawie materiału genetycznego, który pobrano również od pozostałych rodzin na zasadzie porównania próbek, czego dokona prokuratura. W poniedziałek ogłosiła ona o wszczęciu śledztwa w tej sprawie.
- Drugi pracownik to 51-letni pracownik Jastrzębskiej Spółki Węglowej, który osierocił dwójkę dzieci - mówił Gołębiowski. Dodał, że rodzina została już powiadomiona oraz objęta opieką medyczną i psychologiczną.
Co wiemy o tym, co się wydarzyło w kopalni Zofiówka:
- około 3.40 w nocy w sobotę doszło do wstrząsu w chodniku robót przygotowawczych w pokładzie 412 na poziomie 900 metrów; - w rejonie było 52 górników, 42 z nich wyszło o własnych siłach; - poszukiwanych było 10 górników; - w sobotę wieczorem przedstawiciele JSW informowali, że ratownicy dotarli do czterech górników - w niedzielę potwierdzono, że wszyscy nie żyją; - w poniedziałek rano poinformowano o dotarciu do kolejnych dwóch górników - po godzinie 13 spółka przekazała, że obaj nie żyją - w poniedziałek wieczorem poinformowano, że odebrano cztery sygnały z lamp górników i trwają prace, żeby ratownicy mogli tam wejść.
"Czarny tydzień"
W minionym tygodniu doszło do dwóch tragicznych wypadków: w kopalni Zofiówka i wcześniej w kopalni Pniówek, gdzie obecny bilans ofiar śmiertelnych to sześć osób. W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki podczas wizyty w Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu zapewnił, że bliscy górników, którzy zginęli w kopalniach Zofiówka i Pniówek, zostaną "otoczeni opieką państwa polskiego". - To był czarny tydzień dla polskiego górnictwa, dla Śląska i dla Polski - ocenił szef rządu.
Akcja ratownicza w kopalni Zofiówka
W sobotę około godziny 3.40 w chodniku robót przygotowawczych na poziomie 900 metrów w kopalni Zofiówka doszło do wstrząsu. W jego rejonie było 52 pracowników; 42 wyszło o własnych siłach. Wstrząsowi towarzyszył wypływ metanu, nie doszło jednak do zapalenia ani wybuchu tego gazu. Poszukiwanych było 10 pracowników; sześciu zostało już znalezionych, stwierdzono ich zgon. Cztery osoby nadal są poszukiwane.
W niedzielę wieczorem do przodka, w rejonie którego powinno przebywać sześciu poszukiwanych górników, ratownicy mieli niecałe 200 metrów. Dyrektor ds. pracy w kopalni Marcin Gołębiowski relacjonował, że w liczącym około 1160 metrów chodniku ratownicy dotarli do 965. metra. Akcja prowadzona była w ekstremalnych warunkach - ze względu na wysoką temperaturę, która wynosiła ponad 30 stopni Celsjusza oraz stężenie metanu - pod 30 proc.
Mimo to – jak zaznaczył Gołębiowski – ratownicy posuwali się do przodu, koncentrując na zabudowie przewodu powietrznego, tzw. lutniociągu i na jego odtwarzaniu po wstrząsie. Chodzi o stworzenie właściwej atmosfery pracy dla ratowników. Ratownicy z bazy do miejsca prowadzenia działań mają do przejścia ponad 2 km. Czas ich dotarcia jest uzależniony od panujących pod ziemią warunków.
Ratownicy weszli do liczącego około 1160 metrów chodnika robót przygotowawczych D-4a jeszcze w sobotę rano. W sobotę przed południem mówiono o 520. metrze, a po godzinie 13 – o 770. metrze. Z informacji przekazywanych przez spółkę w niedzielę po południu wynikało, że w tym czasie ratownicy byli około 950. metra.
Grupę czterech z dziesięciu poszukiwanych górników, niedających oznak życia, znaleziono w sobotę wieczorem około 220 metrów od czoła przodka. Pierwszy z tych pracowników został przetransportowany do bazy ratowniczej, gdzie lekarz stwierdził zgon, w nocy. Kolejni trzej byli transportowani w niedzielę, ostatni z nich po południu.
Akcja ratownicza koncentruje się na odtworzeniu odrębnej wentylacji, przewietrzeniu wyrobiska i dotarciu do pozostałych sześciu górników. W niedzielę po południu prezes JSW Tomasz Cudny mówił, że ratownicy zmagają się z wysoką temperaturą, nastąpiły też duże problemy z uzyskaniem właściwej wentylacji.
JSW: do wstrząsu doszło podczas drążenia wyrobiska i wiercenia długich otworów
Według wcześniejszych informacji od ratowników, wyrobisko na zbadanych odcinkach początkowo nie było "zdegradowane czy zniszczone". W niedzielę po południu prezes Cudny przekazał, że w jednym odcinku nastąpiło wypiętrzenie spągu (podłoża wyrobiska), odkształcenie obudowy i zmiana położenia innej infrastruktury.
Według informacji JSW, w kopalni Borynia-Zofiówka w przodku D-4a w pokładzie 412 doszło do wstrząsu wysokoenergetycznego o energii 4x10 do 6 dżula (co odpowiada magnitudzie 2,21), połączonego z intensywnym wypływem metanu. Do zdarzenia doszło podczas drążenia wyrobiska i wiercenia długich otworów strzałowych.
Czytaj także: Mieszkańcy Jastrzębia-Zdroju przychodzą przed kopalnię Zofiówka, gdzie doszło do wypadku. "Wszyscy jesteśmy górnikami"
Dyrektor ds. pracy Zofiówki zapewnił w niedzielę wieczorem, że zarówno rodziny, które straciły najbliższych, jak i te, które oczekują na informacje, znajdują się pod opieką przedstawicieli kopalni i spółki.
Kolejny wypadek w kopalni w ciągu kilku dni
Wypadek w kopalni Zofiówka jest kolejnym w polskiej kopalni w ciągu ostatnich dni. W środę w nocy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do wybuchu i zapalenia metanu. W czasie, gdy akcję prowadziły dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do wtórnego wybuchu. W czwartek wieczorem w kopalni doszło do kolejnych wybuchów metanu.
Dotąd potwierdzono śmierć sześciu ofiar katastrofy, los siedmiu nie jest znany. Jak poinformowała w poniedziałek Jastrzębska Spółka Węglowa, akcja ratownicza w kopalni Pniówek trwa.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24