Miłośnicy kolei z Wodzisławia Śląskiego postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i patrolować okoliczne torowiska, aby ich nie rozkradziono. Używają do tego… starego daewoo tico. Samochód po małych przeróbkach bez problemu może jeździć po szynach.
Artur Grutz, miłośnik kolei i właściciel "Ticozyny" twierdzi, że pracy potrzebnej do przystosowania samochodu do jazdy po torach nie było aż tak wiele. – Auto nie ma felg, tylko koła z wózka torowego dostosowane do samochodu. Trzeba było je wzmocnić, bo wózek jest lżejszy od auta. Dospawać tarczę dystansową, szprychy. No i porobić testy – opowiada reporterowi TVN24 o pojeździe.
Patrole odstraszające złodziei
Jak mówi, "Ticozyna" powstała, żeby ocalić lokalne torowiska przed złodziejami. Samochód patroluje 7-kilometrowy odcinek torów koło Wodzisławia. Przejazdy są o różnych porach, niespodziewanie, aby jak najskuteczniej odstraszać ludzi liczących na łatwy zarobek kosztem kolei.
– Planujemy pozyskać też do patroli drugą linię, Syrynia–Markowice, o długości 15 km. Mamy w tej kwestii wsparcie samorządu. Policja też nie sprawia problemów, pozwala na patrole, chociaż na początku były komentarze w stylu "Co wy tu robicie?" – mówi.
Prawie jak zwykły samochód
"Ticozynę" odpala się jak zwykły samochód. W środku wciąż jest kierownica, chociaż niepotrzebna. Nie ma też hamulca, hamować trzeba silnikiem i myśleć z dużym wyprzedzeniem. Jak w prawdziwej lokomotywie. Jak twierdzi Grutz, jazda przypomina jazdę po lodzie. Trzeba bardzo delikatnie przyspieszać i hamować.
– Pociągi nie jeżdżą tutaj od roku, kopalnia przestała fedrować. Ale linia będzie mieć w przyszłym roku stulecie. Chyba warto to zachować dla przyszłych pokoleń – kończy Grutz.
Wodzisław Śląski:
Autor: pw/par / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice