Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak zapowiedziała podjęcie działań zmierzających do zaskarżenia decyzji prokuratury o umorzeniu śledztwa w sprawie skatowanego Kamilka z Częstochowy. Chodzi o postępowanie dotyczące niedopełnienia obowiązków przez m.in. pracowników socjalnych. Śledczy przyznali, że zaniedbania były, ale nie dopatrzyli się przestępstwa. Horna-Cieślak podkreśliła, że nie zgadza się z tą decyzją "w sposób zasadniczy".
Biuro Rzecznika Praw Dziecka poinformowało w środę, że Monika Horna-Cieślak, organizacje z Krajowej Koalicji na rzecz Ochrony Dzieci i "społeczność Kamilka z Częstochowy kategorycznie nie zgadzają się" z decyzją Prokuratury Regionalnej w Gdańsku o umorzeniu jednego ze śledztw w sprawie skatowanego na śmierć przez ojczyma dziecka.
Chodzi śledztwo dotyczące podejrzenia niedopełnienia obowiązków przez pracowników urzędów i instytucji powołanych do ochrony małoletnich w związku z nadzorem nad rodziną Magdaleny B. i Dawida B. Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa w spóźnionej reakcji pracowników socjalnych, nauczycieli, kuratorów sądowych i lekarzy, a także sędziów, prokuratora i policjantów.
Rzeczniczka Praw Dziecka poinformowała w komunikacie, że decyzja prokuratury o umorzeniu śledztwa jej zdaniem wymaga zaskarżenia.
Czytaj też: Odpowie za znęcanie się nad swoją dziewczyną. Policja: uderzał po całym ciele, popchnął na chodnik
- W tej sprawie zamierzamy wspierać działania, które będą prowadziły do zaskarżenia decyzji Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, z którą nie zgadzamy się w sposób zasadniczy - czytamy w komunikacie biura rzeczniczki. W czwartek ma odbyć się w tej sprawie konferencja prasowa.
"Procedura Niebieskiej Karty nie była w pełni realizowana"
Przypomnijmy, że postępowanie w tej sprawie zostało wszczęte w połowie maja 2023 r. po wyłączeniu materiałów ze śledztwa dotyczącego m.in. zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem 8-letniego Kamila M. i znęcania się nad chłopcem i jego bratem Fabianem M. 8-letni Kamil zmarł 8 maja 2023 r. w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka, po 35 dniach walki o życie.
Prokuratura ujawniła przesłanki, które mogły świadczyć, iż pracownicy urzędów i instytucji oraz funkcjonariusze policji, mogli dopuścić się zaniedbań. Śledczy badali, czy pracownicy wymiaru sprawiedliwości, policji, opieki społecznej, lekarze i nauczyciele zlekceważyli przesłanki, które mogły świadczyć o przemocy w rodzinie chłopca i zaniechali jakichkolwiek działań.
- Wskutek niepodejmowania działań interwencyjnych i zaradczych wymaganych zaistniałymi okolicznościami, procedura 'Niebieskiej Karty" nie była w pełni realizowana, a patologiczna przemoc wobec chłopców, nasilała się - powiedział prok. Marciniak.
Jak podała prokuratura, odnosząc się do ewentualnej odpowiedzialności karnej: lekarzy, pracowników MOPS-ów i nauczycieli, prokurator prowadzący śledztwo zauważył, że osoby te, nie są funkcjonariuszami publicznymi w rozumieniu art. 231 par 1 kk i wobec braku odpowiednich przepisów, konieczne było umorzenie śledztwa. Prokuratura podkreśliła, że kluczowe we wcześniejszym niewykryciu przemocy w rodzinie była postawa Magdaleny B., która ukrywała przemocowe zachowania męża. Zdaniem śledczych kobieta celowo ukrywała patologiczne działania Dawida B. i kontaktowała się z opieką społeczną jedynie w celu uzyskania pomocy rzeczowej i finansowej.
Trwa równoległe śledztwo ws. ojczyma
W głównym śledztwie ojczym chłopca Dawid B. jest podejrzany o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem 8-latka, znęcanie się nad pozostałymi dziećmi i molestowanie seksualne kilkuletniej dziewczynki. Jego żona odpowie za znęcanie się nad dwójką synów i za udzielenie pomocy Dawidowi B. w przestępstwie poprzez niepodjęcie żadnych działań chroniących dzieci, do których to działań była zobowiązana.
Sprawa maltretowania 8-letniego Kamila wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka 3 kwietnia 2023 r. Interweniowała policja. Dziecko z ciężkimi obrażeniami przetransportowano do szpitala śmigłowcem.
Ze śledztwa wynika, że Dawid B. przez kilka lat maltretował chłopca. Przed śmiercią dziecka miał polewać je wrzątkiem i położyć na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała - oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn.
Źródło: RPD, PAP
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN