500 zawodników wzięło udział w wielkim finale Ligii Runmageddonu na Śląsku. Zawodnicy tej ekstremalnej imprezy biegowej mieli do pokonania 10 km i ponad 50 nietypowych przeszkód terenowych. Trasa prowadziła przez kopalniane hałdy.
Na hałdach kopalni Sośnica Makoszowy między Zabrzem a Gliwicami odbył się w niedzielę finał Ligii Runmageddonu, czyli najbardziej ekstremalnego cyklu biegów w Europie. Na starcie stanęło 500 twardzieli. – To ci, którzy wystartowali przynajmniej w dwóch edycjach Runmageddonu w tym sezonie i zdecydowali się na start w wielkim finale – mówi Jaro Bieniecki, dyrektor zawodów.
Mordercza trasa z przeszkodami
Dla uczestników przygotowano morderczą, 10-kilometrową trasę, a na niej ponad 50 przeszkód. – Część z nich to przeszkody standardowe - nurkowanie w kontenerze wypełnionym wodą z lodem, wejście na hałdę, wspinaczka na ścianki i liny czy zasieki, pod którymi trzeba się przeczołgać w błocie – opowiada dyrektor.
Były też przeszkody specjalnie, wykonane specjalnie na finał. – Indiana Jones, czyli lina, za pomocą której trzeba się przeprawić na drugą stronę, czy tyrolka, która jest absolutną nowością na tego typu zawodach – relacjonuje Bieniecki.
Resztki sił zawodnicy musieli wykrzesać z siebie jeszcze kilka metrów przed linią mety. Tam czekała na nich grupa futbolistów, która blokowała im drogę.
Nie tylko siła fizyczna
Żeby wystartować w takim biegu, poza siłą fizyczną, potrzebny był charakter. – Najważniejsza są determinacja i wola walki. Trzeba chcieć pokonać własne słabości, chcieć stawiać sobie wyzwania i im sprostać - podsumował nasz rozmówca.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ejas/b / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Bartosz Rejmoniak