Przeszedł Marsz Śmierci, zginął po uderzeniu rogatką. Nie żyje 97-letni Tadeusz Rydzewski

Tadeusz Rydzwski nie żyje
Do zdarzenia doszło w Pszczynie
Źródło: Google Earth

97-letni mężczyzna upadł na przejeździe kolejowym w Pszczynie (woj. śląskie), krótko po tym zmarł w szpitalu. Według wstępnych ustaleń policji, opuszczana rogatka uderzyła go w głowę. Władze starostwa pszczyńskiego potwierdziły, że to Tadeusz Rydzewski, więzień obozu koncentracyjnego, uczestnik Marszu Śmierci.

"Dotarła do nas bardzo smutna wiadomość. Nie żyje Tadeusz Rydzewski, więzień obozu koncentracyjnego i uczestnik Marszu Śmierci. Mieszkaniec Pszczyny był świadkiem historii, który dzielił się swoimi bolesnymi przeżyciami z okresu wojny" - napisała w czwartek na Facebooku Barbara Bandoła, starosta pszczyńska.

Rzeczniczka starostwa Marcela Grzywacz w rozmowie z nami potwierdziła, że Tadeusz Rydzewski zginął w środę po upadku na przejeździe kolejowym w Pszczynie.

Zasłużony, energiczny, aktywny, samodzielny

"Pan Tadeusz urodził się w 1925 roku niedaleko Łomży. Żołnierz AK ps. 'Czupurny', w trakcie wojny został aresztowany i trafił do obozu koncentracyjnego KL Stutthof. Udało mu się uciec z Marszu Śmierci. Po wojnie zdał maturę i ukończył studia rolnicze, był autorem i współautorem 35 odmian rolniczych. Został odznaczony Krzyżem Oświęcimskim, Krzyżem Kawalerskim, Złotym Krzyżem Zasługi oraz Medalem - Zasłużony dla Rolnictwa. Razem z żoną Olgą zamieszkał w Pszczynie - opisała starosta pszczyńska.

"Z Panem Tadeuszem miałam okazję spotkać się w tym roku kilkakrotnie. Zawsze uśmiechnięty, bardzo energiczny. Swoje wspomnienia spisywał i dzielił się nimi z innymi. Angażował się w projekty, które miały na celu przybliżenie historii Marszu Śmierci. Wiadomość o śmierci Pana Tadeusza przyjęłam z wielkim smutkiem" - dodała Banduła.

Grzywacz podkreśliła, że pan Tadeusz mimo wieku był bardzo aktywny i samodzielny.

97-latek upadł na ziemię

W środę, 19 października po godzinie 18 doszło do wypadku na przejeździe kolejowym w ciągu ulicy Dworcowej w Pszczynie. 97-letni mężczyzna upadł na ziemię. Wezwano do niego karetkę pogotowia.

- Po reanimacji na miejscu odzyskał przytomność. Niestety po przewiezieniu do szpitala zmarł - mówi Jadwiga Śmietana, rzeczniczka policji w Pszczynie.

Śledczy ustalają teraz, co się stało na przejeździe.

Do zdarzenia doszło w rejonie przejazdu kolejowego w Pszczynie
Do zdarzenia doszło w rejonie przejazdu kolejowego w Pszczynie
Źródło: Google Maps

Uderzenie rogatką czy zawał serca?

Śmietana przedstawia wstępne ustalenia policjantów.

- 97-letni mężczyzna wszedł na przejazd prawidłowo, z grupą innych pieszych, chodnikiem, gdy rogatki były podniesione - mówi rzeczniczka.

Dodaje, że "być może z racji wieku 97-latek poruszał się wolniej". - Już schodził z przejazdu kolejowego, gdy opuszczana rogatka uderzyła go w głowę - relacjonuje.

Prokuratura zakłada więcej wersji. - Nie wiadomo, czy doszło do uderzenia rogatką. Możliwe, że tak było. Ale mogło dojść do koincydencji. Mężczyzna zmarł w okolicy przejazdu, ale niewykluczone, że z uwagi na wiek, na przykład na zawał serca - mówi Leonard Synowiec, szef Prokuratury Rejonowej w Pszczynie.

Przesłuchiwani będą świadkowie. Zlecono także sekcję zwłok, która wyjaśni przyczyny śmierci 97-latka.

Karol Jakubowski z biura prasowego PKP PLK przekazał nam, że komisja spółki wyjaśni okoliczności zdarzenia. - Rogatki na przejeździe są obsługiwane przez pracownika nastawni - przekazał.

Dodał, że zdarzenie nie miało wpływu na ruch kolejowy.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: