Gliwicka prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie strajku zorganizowanego na początku roku w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Śledczy uznali, że choć strajk był nielegalny, to jego organizatorzy nie zdawali sobie z tego sprawy, a to warunek konieczny do postawienia zarzutów.
Informację o umorzeniu postępowania w sprawie nielegalnego strajku w JSW przekazał w sobotę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Piotr Żak. Było ono prowadzone pod kątem art. 26 Ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Zgodnie z tym przepisem za kierowanie nielegalną akcją strajkową może grozić kara grzywny lub ograniczenia wolności.
- Śledztwo zostało umorzone z uwagi na to, że czyn nie zawierał znamion czynu zabronionego - powiedział Żak. Prokuratura uznała, że sam spór zbiorowy w JSW - który rozpoczął się od uchwały zarządu ws. ograniczenia posiłków regeneracyjnych - został wszczęty zgodnie z prawem.
- Natomiast do działań niezgodnych z prawem doszło już w fazie strajku. Zostały sformułowane kolejne postulaty, w tym takie, które w ogóle nie mogą być przedmiotem sporu zbiorowego - jak odwołanie prezesa zarządu lub reorganizacja spółki - a jeden był bezprzedmiotowy - wskazał Żak.
Prokuratura oceniła, że strajk był „nielegalny - mimo że merytorycznie słuszny”. Nielegalny dlatego, że w przypadku pozostałych postulatów nie zachowano trybu przewidzianego w Ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych – bez m.in. negocjacji, co pozbawiało pracodawcę szansy odniesienia się do żądań związkowców.
Mimo to prokuratura umorzyła śledztwo, bo w myśl przepisów sprawca takiego przestępstwa, czyli organizator nielegalnego strajku, musi działać umyślnie. Tymczasem prokuratura uznała, że organizatorzy strajku nie zdawali sobie sprawy z łamania prawa.
- W przekonaniu tych osób ten strajk był legalny. To nie są wykwalifikowani prawnicy. Nie można im przypisać, że wiedzieli lub co najmniej godzili się na to, że kierują nielegalnym strajkiem - powiedział Żak. - W sferze przedmiotowej doszło do naruszenia ustawy, natomiast w działaniu organizatorów strajku nie było znamion umyślności, które są konieczne, by przypisać im takie przestępstwo - podsumował rzecznik.
Decyzja o umorzeniu śledztwa nie jest prawomocna.
27 mln zł strat dziennie
Strajk w JSW, podczas którego w kopalniach wstrzymano wydobycie, rozpoczął się 28 stycznia, w następstwie ogłoszenia przez zarząd planu oszczędnościowego uzasadnianego potrzebą poprawy kondycji firmy.
Protest zawieszono 13 lutego - po podpisaniu porozumienia związkowców z zarządem spółki i zapowiedzi Jarosława Zagórowskiego, że ustąpi z funkcji prezesa JSW. Wydobycie wznowiono 16 lutego. 17 lutego rada nadzorcza powierzyła pełnienie obowiązków prezesa Jerzemu Boreckiemu, dotychczasowemu zastępcy prezesa ds. technicznych. Związkowcy formalnie zakończyli akcję strajkową dzień później.
Zawiadomienie do prokuratury - jeszcze przed zakończeniem protestu - złożyli Pracodawcy RP, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Dotyczyło kierowania nielegalnym strajkiem przez liderów ośmiu central związkowych działających w JSW.
W ocenie autorów doniesienia, strajk był nielegalny, ponieważ gdy został ogłoszony nie istniał już przedmiot prowadzonego w spółce sporu zbiorowego (chodziło o przywrócenie posiłków regeneracyjnych, tzw. flapsów, dla pracowników powierzchni). Związkowcy zgłosili wprawdzie nowe postulaty, ale odbyło się to już po wszczęciu strajku, bez wymaganej ustawą procedury rokowań oraz mediacji; ponadto związkowcy wszczynając strajk nie zawiadomili zarządu spółki o planowanej akcji strajkowej.
Strajk za nielegalny uważał ówczesny zarząd JSW, według którego każdy dzień protestu oznaczał 27 mln zł strat w przychodach. Na kilka dni przed zakończeniem protestu gliwicki sąd, na wniosek JSW, wydał postanowienie, w którym zakazał związkowcom działań wyrządzających szkodę tej spółce. Oznacza to, że zabronił im prowadzenia strajku. Jak ocenił sąd, JSW "uprawdopodobniła bezprawność zachowań pozwanych".
Czy policja mogła strzelać?
Niezależnie od umorzonego właśnie śledztwa gliwicka prokuratura w dalszym ciągu prowadzi inne postępowanie związane z protestami JSW - w sprawie interwencji policji podczas organizowanych w lutym górniczych manifestacji w Jastrzębiu Zdroju. Prokuratorzy badają, czy funkcjonariusze nie przekroczyli uprawnień, używając broni gładkolufowej i gazów łzawiących.
Doniesienie w tej sprawie złożył m.in. poseł PiS Grzegorz Matusiak. Zawiadomienie dotyczyło manifestacji przed siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) organizowanych 3, 4 i 9 lutego. Część uczestników manifestacji i policjantów doznała wówczas obrażeń ciała. Manifestanci rzucali w kierunku budynku JSW ciężkimi przedmiotami, m.in. metalowymi kulkami z łożysk. Policja użyła broni gładkolufowej.
Działania policji przed siedzibą JSW negatywnie ocenili radni z Jastrzębia Zdroju. Uznali, że użycie broni gładkolufowej było nieadekwatne do sytuacji i spowodowało zbyt duże obrażenia wśród protestujących. Policja stoi na stanowisku, że jej działania były adekwatne do rozwoju sytuacji i stopnia zagrożenia.
Autor: mag/sk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice