Mieszkańcy Palowic w gminie Czerwionka-Leszczyny protestują przeciwko budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego i towarzyszącej mu linii Kolei Dużych Prędkości numer 170 Katowice - Ostrawa przez ich wieś. Twierdzą, że o przebiegu trasy dowiadują się z mediów, że nikt ich nie słucha, nie mówi im, co w zamian za wyburzony dom. - My wszyscy jesteśmy do wywłaszczenia, a domy do wyburzenia - skarżą się.
Spółka Centralny Port Komunikacyjny (CPK) wybrała wariant inwestorski planowanej linii kolejowej dużych prędkości numer 170 Katowice - Ostrawa. Decyzję ogłoszono w środę w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach.
Inwestycja budzi kontrowersje. Przed budynkiem urzędu zgromadziło się około 200 protestujących, którzy mówili, że wybrany wariant spowoduje między innymi wyburzenie budynków wielorodzinnych w Mikołowie.
Przeciwko inwestycji wielokrotnie protestowali także mieszkańcy Palowic w gminie Czerwionka-Leszczyny. Ekipa TVN24 spotkała się z nimi, żeby porozmawiać o nowym wariancie.
"Na Śląsku wystarczą dwa tory, a właściwie jeden"
Rolnik Jarosław Biegański, lider społecznego komitetu "Stop Budowie KDP", mówiąc o wybranym wariancie powiedział, że wciąż nie wiedzą, czy torowisko będzie na nasypie, czy na estakadzie. - Mówienie o tym, że mieszkańcy nawet tego nie zauważą, jest kłamstwem. Na stronie CPK założenia mówiły, że tutaj ma przebiegać 120 par pociągów, to jest 240 pociągów codziennie. Proszę sobie wyobrazić, co to oznacza dla tego rejonu - podkreśla.
Podobnie jak inni nasi rozmówcy twierdzi, że na początku nikt nie chciał z nimi rozmawiać i do tej pory mieszkańcy o wszystkim dowiadują się z mediów. Podkreśla, że nie są przeciwni rozwojowi kolei. - Pytanie zasadnicze: czy ta kolej ma służyć też mieszkańcom czy nie? Osoby, które znają się na projektowaniu, też emeryci z PKP PLK , bo to zgodnie z prawem polskim PKP PLK jest odpowiedzialne za projektowanie kolei i ci ludzie odpowiedzieli jednoznacznie: na Śląsku wystarczą dwa tory, a właściwie jeden na odcinku Ostrawa-Katowice. Drugie dwa tory - po co? - pyta Biegański.
"Mam prawie 70 lat, nie mogę myśleć o budowie nowego domu"
Pan Joachim, mieszkaniec Palowic jest przekonany, że inwestor chce im wyburzyć domy, chociaż mógłby inaczej poprowadzić trasę. - Możliwości były dwie - mianowicie przesunięcie trasy w kierunku wariantu zielonego, w las, poza tereny zabudowane. A druga - rozdzielenie tej trasy na przykład na dwie części. Ruch towarowy w las, pasażerski tu. Wtedy żaden z domów nie musiałby być wyburzony - uważa pan Joachim.
- Ja się o przebiegu trasy mogę dowiedzieć w ogóle jedynie z internetu - zaznacza. I dodaje: - Żadnego przedstawiciela na miejscu, żeby przyszedł do mieszkańca i coś powiedział na ten temat nigdy nie było. Mieszkam z żoną, rodziną - córką, zięciem i dwójką wnuków. Taki dom genezę ma od lat 50. W 90 roku była nadbudowa, modernizacja, a teraz trzeba wyburzyć.
Sprawdzał oferty domów w internecie. Wyliczył, że musiałby dostać 600 tysięcy złotych, żeby postawić podobny do swojego. Nie licząc dodatkowych udogodnień: hektarowego pola, ogródka warzywnego, budynków gospodarczych. . - Za to co CPK wyliczy, to nie wiemy czy taki dom kupimy, w takiej lokalizacji, przy kościele - mówi pan Joachim. I dodaje: - Nikt o tym nie mówi, że przebieg tej trasy jest niezgodny z Konstytucją. Konstytucja mówi wyraźnie, że każdy Polak ma prawo do wolności wyznania, a jaka to wolność wyznania jak pod kościołem buduje się tory kolejowe i pół wsi odcina od dostępu do kościoła.
- Ja myślałem, że wojna jest w Ukrainie, a tu widzę, że zaczyna być w Polsce. Bo jak inaczej nazwać fakt, że ktoś mówi "wyrzucam cię z domu", "zabieram ci wszystko"? - porównuje. Ma żal, że nikt im nie zaproponował, że znajdzie dla nich nowe działki, wybuduje domy, przeprowadzi. Może wtedy by inaczej na to patrzyli. - Ja mam prawie 70 lat, nie mogę myśleć o budowie nowego domu czy nawet przeprowadzce. Gdyby to było 30 lat temu, to może by to jakoś po mnie spłynęło. Nie wiem, kogo znowu do Palowic wyślą, czy oddział specjalny? No, bo na to się zanosi. Przecież większość mieszkańców nie chce się wyprowadzić, choćbym nie wiem jakie te odszkodowania były. Przecież ludzie tu chcą dożyć spokojnie starości. Wyprowadzić się na cmentarz, ale sami. Nie z pomocą państwa.
Myśleli, że wystarczą rozmowy, a "tu trzeba mieć sztab prawników"
- To jest wariant, który przechodzi przez mój dom, sąsiadów, wszyscy jesteśmy do wywłaszczenia. Około 20 domów, przy czym w tych domach mieszkają po trzy pokolenia. To sporo osób. Ja mieszkam z żoną i dwójką dzieci - mówi Łukasz Blinda.
- Od pana ministra słyszymy, że będzie świetnie i sam by oddał swoją własność. Od ludzi, którzy się na tym znają słyszymy, że to wygląda fatalnie. Te wyceny - nie ma opcji, żeby się za to wybudować. Sam teraz budowałem. Wiemy, ile to trwa, to jest oszukiwanie samego siebie. A z kolei żeby kupić, to wystarczy wejść w internet, ja też niestety musiałem ostatnio tam się rozejrzeć, kwoty są przerażające - dodaje.
Twierdzi, że konsultacje w sprawie budowy nic nie dały, bo nikt nie słucha mieszkańców. - Jest jedna sytuacja w której się to zmieniło. To nie na naszym wariancie. To wariant brązowy w Bełku. Tam właścicielem gruntów jest firma, duża firma. Zagroziła wielomilionowymi procesami i nagle wariant ominął ich tereny. To pokazało tylko, co znaczą ludzie, co znaczymy my, a jakie znaczenie mają duże pieniądze - uważa.
Pan Łukasz dodaje, że sprawa z Bełku to był dla nich cios, bo dotąd byli przekonani, że wystarczą rozmowy, a "tu trzeba mieć sztab prawników"
"Legły w gruzach nasze plany, nasza przyszłość"
Aleksandra Rotko i Grzegorz Trzepałka-Rotko: - Stoimy na działce, na której planowany jest przebieg KDP w wariancie W72 dzisiaj ogłoszonego przez ministra Horałę w urzędzie wojewódzkim w Katowicach. Przebiegać będą przez nasz budynek cztery tory. Mają sięgać aż do sąsiadów, którzy mieszkają obok nas i kończyć się na końcu naszej działki - mówią Aleksandra Rotko i Grzegorz Trzepałka-Rotko. I dodają: - Dzisiaj, jak się dowiedzieliśmy, że ten wariant jest wariantem rekomendowanym i został ogłoszony jako inwestorski, nasze życie po raz kolejny się zmieniło. Legły w gruzach wszystkie nasze plany, nasza przyszłość.
Rotko budowali dom wiele lat, z rodzicami, a ich dzieci zawsze myślały, że tutaj będzie ich przyszłość. - One nie znają innego miejsca na ziemi, tylko to, co tutaj mamy - nasz dom. Mieszkamy tutaj wielopokoleniowo, jak wiele domów tutaj, które mają podlegać wywłaszczeniu - podkreślają. I dodają: - Tutaj jest do wyburzenia na trasie Katowice-Ostrawa, jak dzisiaj ogłosili, 550 domów. To tysiące ludzi i tysiące rodzin, które nagle mają iść na bruk. Nie gwarantuje nam nikt żadnych nieruchomości zastępczych. Nikt nie mówi nam, gdzie mamy się podziać.
Podkreślają, że jeśli państwo od nich czegoś chce, to powinno usiąść z nimi do rozmów, zaproponować takie warunki, które pozwolą na odtworzenie tego, co mają stracić. - Nas palowiczan ta kolej nie interesuje, bo nie będzie się tu zatrzymywać - mówią Rotko. - Nie rozumiemy też dlaczego mamy być w gorszych warunkach niż te w których żyliśmy. My nie chcemy się stąd wyprowadzać. Nie po to tutaj tworzyliśmy tę naszą ostoję spokoju - podkreślają.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24