Prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie śmierci ośmioletniego Kamila bada również kwestie odpowiedzialności pracowników instytucji, które miały kontakt z rodziną chłopca - przekazuje Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Po śmierci ośmiolatka badana jest między innymi praca ośrodków pomocy społecznej w Częstochowie i Olkuszu, zespołów do spraw przeciwdziałania przemocy w rodzinie, kuratorów oraz placówek oświatowych.
Prokurator Tomasz Ozimek przekazał, że prokuratorzy zabezpieczyli już obszerną dokumentację dotyczącą rodziny Kamila. - Zabezpieczyliśmy ją w ośrodkach pomocy społecznej w Częstochowie, Olkuszu i zespołach interdyscyplinarnych do spraw przeciwdziałania przemocy w rodzinie - poinformował rzecznik częstochowskiej prokuratury okręgowej.
Czytaj reportaż Małgorzaty Goślińskiej: Kamil cierpiał tyle dni. A gdzie wy wtedy byliście?
Dodał, że część świadków w tej sprawie została już przesłuchana - w tej grupie są pracownicy instytucji, którzy w ostatnim czasie mieli do czynienia z rodziną zmarłego ośmiolatka.
- Na razie nikt nie usłyszał zarzutów. Ze względu na dobro postępowania nie mogę obecnie powiedzieć nic więcej. Zaznaczam jedynie, że wciąż nie jest zamknięta lista osób, które będziemy chcieli przesłuchać - przekazał Ozimek.
Czytaj wywiad Małgorzaty Goślińskiej z Pawłem Maczyńskim, przewodniczącym Polskiej Federacji Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej: Syndrom dziecka krzywdzonego. "Aż się prosiło, żeby ktoś zajrzał do tej rodziny"
Czekają na akta
Prokuratura zaznacza, że w toku prowadzonego śledztwa bada okoliczności i działania podejmowane przez poszczególne instytucje w ciągu ostatnich 12 miesięcy.
- W toku tego śledztwa badamy zdarzenia i działania, które miały miejsce około rok temu. Analizujemy czynności sądowe, kuratorskie oraz czynności pomocy społecznej z tego okresu - podkreślił prokurator. I dodał: - Mamy już obszerny materiał. Wciąż czekamy na akta z sądowe z sądu rodzinnego. Kiedy będziemy nimi dysponować, będziemy w stanie zamknąć listę osób, które chcemy przesłuchać.
Zbigniew Ziobro: będzie zmiana zarzutów
Niedługo po tym, jak szpital w Katowicach przekazał informację o śmierci ośmiolatka, minister sprawiedliwości poinformował, że formalnie ojczym dziecka wciąż jest podejrzany o usiłowanie zabójstwa, ale po zmianie kwalifikacji będzie odpowiadał za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem i znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.
- Brak słów, żeby określić to, co stało się udziałem tego dziecka. Sprawca zadawał mu z premedytacją okrutny ból, który doprowadził do jego śmierci - podkreślał w poniedziałek Zbigniew Ziobro, prokurator generalny i minister sprawiedliwości.
Prokurator generalny zaznaczył, że śledczy będą dążyć do "najsurowszego wymiaru kary" dla sprawcy koszmaru Kamila. Dodał przy tym, że surowo mają być ukarani też wszyscy ci, którzy przyczynili się do dramatu chłopca.
- Będziemy dążyć do surowego ukarania wszystkich, którzy mieli świadomość nieprawidłowości, mieli świadomość patologicznych zachowań i nie zareagowali tak, jak zareagować powinni - przekazał Ziobro.
Częstochowscy śledczy przekazali, że 10 maja zostanie przeprowadzona sekcja zwłok Kamila. Chodzi o dokładne ustalenie przyczyny zgonu.
Czytaj też: Fala sejmowych komentarzy po śmierci Kamila. "Państwo nie ma mocy sprawczej do tego, by chronić ofiary"
- Po uzyskaniu wstępnych wyników sekcji zwłok będą podejmowane decyzje dotyczące zmiany zarzutów przedstawionych podejrzanym w sprawie Dawidowi B. i Magdalenie B. - informował Ozimek.
Oprawca się przyznał
5 kwietnia prokurator zarzucił ojczymowi dziecka, 27-letniemu Dawidowi B., że 29 marca br. usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała - oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn.
Podejrzanemu zarzucono też, że znęcał się nad ośmiolatkiem ze szczególnym okrucieństwem - poprzez bicie, kopanie po całym ciele oraz przypalanie papierosami i spowodowanie u niego licznych złamań kończyn oraz rany oparzeniowe.
Matka chłopca Magdalena B. jest podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także o udzielenie pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Nie reagowała bowiem na zachowania męża i nie udzieliła dziecku pomocy. Prokuratura zaznacza, że spoczywał na niej szczególny obowiązek opieki nad dzieckiem.
Dawid B. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Odmówił złożenia wyjaśnień. Do winy przyznała się także matka chłopca, ona składała wyjaśnienia. Oboje zostali aresztowani na trzy miesiące.
Pod koniec kwietnia prokuratura informowała też o postawieniu zarzutów nieudzielenia pomocy siostrze matki Kamila, a następnie mężowi tej kobiety. Wszyscy mieszkali w tym samym domu. Grozi im za to kara do trzech lat więzienia, po przesłuchaniu oboje trafili pod dozór policji.
Koszmar ośmioletniego Kamila
Jak wcześniej informował Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Częstochowie, rodzina ośmiolatka była od marca 2021 r. objęta wsparciem pracownika socjalnego. Wcześniej nie było informacji wskazujących, że dziecko może doświadczać przemocy.
Częstochowski sąd zdecydował, że najmłodsze dzieci, które mieszkały z Dawidem i Magdaleną B., trafią do pieczy zastępczej, a starsze do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Magdalena B. ma szóstkę dzieci - dwójkę najmłodszych z obecnym mężem Dawidem B., a czwórkę pozostałych z innymi dwoma mężczyznami. Najstarsze z dzieci ma 11 lat, a najmłodsze urodziło się ubiegłym roku.
O życie skatowanego Kamila lekarze z w Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach walczyli przez 35 dni.
"Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nie leczonymi ranami oparzeniowymi. Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny" - przekazało 8 maja rano Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24