Zmarła trzecia pensjonariuszka. Wszystkie kobiety z tego ośrodka, z wyjątkiem jednej, trafiły do szpitala

Przewożenie zakażonych pensjonariuszek DPS w Koszęcinie
Pensjonariusze DPS w Czernichowie dzisiaj mają pobierane wymazy do badań

Nie żyją trzy pensjonariuszki Domu Pomocy Społecznej dla kobiet psychicznie chorych w Koszęcinie. Budynek opustoszał. Kobiety miały wrócić tam po jego dezynfekcji, ale wszystkie, prócz jednej, są teraz w szpitalu zakaźnym. Również w DPS w Woźnikach zmarło troje pensjonariuszy. W kolejnych placówkach chorują, czekając na testy i wyniki.

KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL

- Dzisiaj zmarła trzecia pensjonariuszka domu pomocy społecznej w Koszęcinie - poinformował Dariusz Szendzielorz, dyrektor DPS w Lublińcu z filią w Koszęcinie.

Kobieta miała 76 lat, została zakażona koronawirusem i ostatnie dni spędziła w szpitalu zakaźnym w Tychach.

Koszęcińska placówka przeznaczona jest dla kobiet przewlekle psychicznie chorych. Przebywa tam 30 pensjonariuszek w wieku od 60 do 80 lat, cierpią na choroby związane ze starością, alzheimera, demencję, a także schizofrenię. Wymagają całodobowej opieki, pomocy przy jedzeniu i higienie osobistej.

Dramat zaczął się tam na przełomie marca i kwietnia, gdy wykryto koronawirusa SARS-CoV-2 u pierwszej pensjonariuszki, 68-latki. Wszystkie zostały objęte kwarantanną, zamknięto z nimi dwie opiekunki, które nikt nie mógł wymienić. Pozostały personel przymusowa izolacja zastała bowiem we własnych domach.

dps1
Opowiada opiekunka domu pomocy społecznej w Koszęcinie

Wsparcie nadeszło dopiero po pięciu dniach. Do pomocy zgłosiło się dwóch wolontariuszy. Wszystkim kobietom przebywającym w DPS pobrano próbki do testów. Zakażone, w tym pielęgniarkę, przewieziono do szpitali, pozostałe do ośrodka sportu i rekreacji, a ich dom zdezynfekowało wojsko. Po kilku dniach jeszcze raz przebadano kobiety z pierwszym wynikiem negatywnym i ujawniono kolejne zakażenia.

- Pomoc przyszła bardzo późno - mówił w TVN 24 starosta lubliniecki Joachim Smyła.

koszecin setka 2
Starosta: pomoc do DPS w Koszęcinie przyszła bardzo późno

6 kwietnia w szpitalu zmarła najstarsza pensjonariuszka koszęcińskiej placówki. Miała 82 lata. Dzień później szpital poinformował o śmierci pacjentki zero z DPS w Koszęcinie.

Obecnie wszystkie pensjonariuszki, w wyjątkiem jednej, są w szpitalach zakaźnych. Dwie są w w ciężkim stanie

Zakażony personel

Epidemia skomplikowała funkcjonowanie wielu DPS-ów w Polsce. Oto sytuacja w śląskich placówkach.

W prywatnym domu Pensjonat pod Lipami w Woźnikach na COVID-19 zmarły już trzy osoby, pierwsza w czwartek, kolejne w poniedziałek. W nocy z wtorku na środę 22 pensjonariuszy przewieziono karetkami do szpitali.

W DPS Zameczek w Lublińcu zakażona jest jedna osoba z personelu (przebywa w domu) i dwoje pensjonariuszy. (są w szpitalu).

W DPS Kombatant w Bytomiu koronawirusa zdiagnozowano u 91-latka, który 23 marca wrócił ze szpitala po zabiegu wszczepienia endoprotezy. Mimo tego, że odizolowano go od pozostałych pensjonariuszy, umieszczając w osobnym pokoju, a personel wchodził do niego w odzieży ochronnej, kolejni czterej mieszkańcy trafili do szpitala z wysoką gorączką.

Do tej pory koronawirusa potwierdzono tam u sześciu osób z personelu, u jednej wynik jest niejednoznaczny. Obecnie 126 pensjonariuszami zajmuje się 19 opiekunów. Bytomskie władze zapewniają, że są gotowi na wymianę personelu.

Dzisiaj wymazobusy będą pobierać próbki od pensjonariuszy Kombatanta, a także od pacjentów prywatnego ośrodka opieki długoterminowej w Czernichowie pod Żywcem. Tam zakażenie koronawirusem stwierdzono u opiekuna medycznego i osoby wykonującej prace zlecone. Pacjenci - około 180 - przebywają na oddziałach rehabilitacyjnym, paliatywnym, psychiatrycznym, opiekuńczo-leczniczym. Dyrektor ośrodka Adrianna Gołuch informuje, że mają możliwość wydzielenia w ośrodku miejsca dla pacjentów z pozytywnym wynikiem i tych z wynikiem negatywnym.

W DPS-ach od początku stanu zagrożenia epidemią obowiązuje zakaz wyjść i odwiedzin. Ale nie dotyczy to personelu. Adrianna Gołuch przyznaje, że problemem jest rotacyjny system pracy personelu medycznego. - Pielęgniarki pracują w różnych szpitalach i dyżurują w ośrodku - wyjaśnia. Równocześnie domaga się, by do ośrodka mógł wrócić jedyny lekarz, którego kwarantanna zastała we własnym domu. N razie nie wykonano mu jednak testu.

Czytaj także: