Sąd Okręgowy w Katowicach wydał wyrok w sprawie kierowcy autobusu, który przejechał 19-letnią kobietę. Mężczyzna odpowiada za zabójstwo Barbary i usiłowanie zabójstwa trzech innych osób. W środę został skazany na 16 lat więzienia. Rozstrzygnięcie nie jest prawomocne.
Łukasz T. usłyszał w środę wyrok za śmierć 19-letniej Barbary, którą przejechał autobusem w Katowicach. Sąd skazał go na karę pozbawienia wolności za trzy czyny: zabójstwo Barbary (15 lat więzienia), usiłowanie zabójstwa innej kobiety (osiem lat) oraz jazdę pod wpływem opioidów (1 rok).
Łącznie sąd wymierzył oskarżonemu karę 16 lat pozbawienia wolności. Wydał także zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na 15 lat. Na poczet kary zaliczył czas spędzony w areszcie.
T. - wedle rozstrzygnięcia - musi zapłacić zadośćuczynienie rodzinie zmarłej Barbary: 80 tysięcy złotych partnerowi oraz po 70 tysięcy dwójce dzieci. Kosztami postępowania sąd obciążył Skarb Państwa.
Wyrok odczytała sędzia Justyna Magner-Szweda. Jak podała w ustnym uzasadnieniu, oskarżony ma zaburzenia osobowości ze skłonnością do agresji, leczył się psychiatrycznie, ma za sobą próby samobójcze. Nie dała wiary w jego wyjaśnienia i skruchę.
W ocenie sądu, wina oskarżonego nie budzi wątpliwości, czyn sprawcy zasługuje na szczególne potępienie, a jego szkodliwość społeczna ma najwyższy stopień. - Życie ludzi nie było dla oskarżonego dobrem nadrzędnym - ocenił sąd, wskazując, iż działania Łukasza T. nie da się w racjonalny sposób wyjaśnić i usprawiedliwić.
Wyrok nie jest prawomocny.
Kierowca przeprosił rodzinę Barbary
Dzień wcześniej sąd wysłuchał mów oskarżonego, który nie przyznał się do winy, oraz trojga jego obrońców.
- Jestem rodzinie pokrzywdzonej to winny. Będę przepraszał jeszcze bardzo, bardzo długo, bo to ja kierowałem tym autobusem, nikt inny. Czuję się w obowiązku przeprosić - powiedział w sądzie Łukasz T. Jak mówił, jest mu żal, smutno i wstyd, że doszło do takiego zdarzenia z jego udziałem. Zadeklarował chęć pomocy rodzinie zmarłej Barbary. - Wiem, że to nie przywróci życia pani Basi. Ojciec nie odzyska córki, a dzieci matki - mówił. I dodawał: - Zrobiłbym wszystko, żeby pani Basia mogła żyć. Oskarżony przyznał, iż błędem było, że w ogóle podjechał w pobliże grupy uczestniczącej w bójce. Sytuację określił jako zbieg nieszczęśliwych wydarzeń.
W ocenie obrońcy, konstrukcja postawionych oskarżonemu zarzutów, dotyczących zabójstwa i usiłowania zabójstwa powoduje, iż jedyną możliwością dla obrony jest wniosek o uniewinnienie. W ocenie Moroza, kwalifikacja prawna czynu powinna zostać zmieniona.
Na poprzedniej rozprawie oskarżyciel publiczny żądał dla Łukasza T., kierowcy autobusu kary 25 lat więzienia. Prokuratura oskarżyła go o zabójstwo kobiety, a także usiłowanie zabójstwa trzech innych osób.
Proces rozpoczął się w październiku 2022 roku.
Nastolatka znika pod kołami autobusu, który ciągnie ją przez kilkadziesiąt metrów
Do opisywanych w akcie oskarżenia wydarzeń doszło 31 lipca 2021 r. rano, niedaleko przejścia dla pieszych u zbiegu ulic Mickiewicza i Stawowej - w ścisłym centrum Katowic. Doszło tam do bójki z udziałem kilku osób, wracających z zabawy w jednym z klubów. Na udostępnionym w mediach społecznościowych amatorskim nagraniu widać, jak kierowca autobusu najeżdża na grupę młodych ludzi, z których część uczestniczyła w bójce na pasie ruchu. Nastolatka znika pod kołami pojazdu, który ciągnie ją przez kilkadziesiąt metrów, zaś jeden z mężczyzn jest popychany przez jadący autobus. Inni uciekają na boki, a następnie biegną za odjeżdżającym pojazdem.
Jak opisywał prokurator, T., który wiózł wtedy kilkoro pasażerów, dojeżdżając do grupki stojącej na jezdni, użył klaksonu; jadąc z prędkością ok. 10 kilometrów na godzinę najpierw potrącił pierwszą kobietę, która znalazła się przed pojazdem. Dziewczyna upadła na kolana i została szybko podniesiona i wyprowadzona z jezdni przez kolegów. To zachowanie T. prokuratura zakwalifikowała jako usiłowanie zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Po chwili potrącona została Barbara, która została wciągnięta pod koła pojazdu.
Czytaj też: Prokuratura: kierowca autobusu, który śmiertelnie przejechał 19-latkę, był pod wpływem leków
Według prokuratury, oskarżony celowo wjechał w osoby stojące na jezdni i nie jest prawdą, że ich nie widział. Jak wynika z opinii biegłych, przed zdarzeniem zażył substancje psychoaktywne, w tym tramadol. W organizmie kierowcy wykryto też niewielkie ilości amfetaminy, które jednak - jak mówił prokurator - były poniżej "progu trzeźwości". Ta substancja nie miała wpływu na zachowanie T.
Łukasz T. przekonywał na początku procesu, że nie zauważył kobiety tuż przed pojazdem, a o tym, że ktoś zginął pod kołami, dowiedział się dopiero później od policjantów. Wielokrotnie przepraszał bliskich 19-letniej Barbary, która zginęła i oświadczył, że chciałby w przyszłości zapracować na zadośćuczynienie dla nich.
Wątpliwości obrońców
Jeden z obrońców Łukasza T., mec. Waldemar Murek zwrócił uwagę, że prokuratura nie wskazała żadnego motywu, jakim miałby kierować się oskarżony dokonując zarzucanego mu zabójstwa. Oskarżenie - mówił mecenas - kwestionuje natomiast obawę i strach, które - co podkreśla obrona - kierowały Łukaszem T., kiedy odjeżdżał z miejsca, gdzie trwała bójka. Adwokat mówił o nagonce na oskarżonego i ocenił, że opinia publiczna wydała już w tej sprawie niekorzystny dla Łukasza T. wyrok. Przyznał, że śmierć 19-latki była straszną tragedią, apelował jednak o obiektywne spojrzenie na sprawę.
Z kolei mecenas Przemysław Moroz podkreślał dynamiczne okoliczności, w jakich doszło do zdarzenia - toczącą się przy autobusie bójkę - oraz postrzeganie tej sytuacji przez kierowcę. Przytaczał oceny samego oskarżonego i jednego ze świadków, zgodnie z którymi przed odjazdem autobusu uczestnicy bójki mieli się rozstąpić. Adwokat zwrócił uwagę na poczucie zagrożenia kierowcy związane z sytuacją wokół pojazdu, m.in. harmidrem, kopnięciem w reflektor czy parciem na drzwi. Przypomniał, że zdarzenie było nagłe i trwało kilkanaście sekund.
Mecenas Kinga Jaśkiewicz podważyła zarzuty prokuratury, według których przed zdarzeniem kierowca zażył substancje psychoaktywne, w tym tramadol (prowadzenie autobusu pod wpływem tramadolu, środka działającego podobnie do alkoholu, równoważne jest ze stanem nietrzeźwości w odniesieniu do alkoholu etylowego). W ocenie Jaśkiewicz, nie ma dowodów na to, że Łukasz T. zażył środki psychoaktywne przed zdarzeniem - mógł zrobić to również później (co wyklucza prokuratura), a nie przed zatrzymaniem. Kwestionowała też prawidłowość procedury pobrania krwi kierowcy po jego zatrzymaniu.
Śledztwo prokuratury
W śledztwie i podczas procesu przesłuchano m.in. osoby znajdujące się na jezdni ul. Mickiewicza i w pobliżu. Zabezpieczono nagrania, na których utrwalony został przebieg zdarzenia. Uzyskano liczne opinie biegłych, w tym z zakresu medycyny sądowej, badań fizykochemicznych, toksykologii i chemii sądowej, biologii i genetyki sądowej, informatyki i ruchu drogowego. Przeprowadzono też eksperyment procesowy na miejscu tragedii.
Źródło: PAP, TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Śląska policja