Katowice

Katowice

Smog znowu dusi Kraków. Normy przekroczone wielokrotnie

Smog wrócił do Krakowa. - Przekroczony został dopuszczalny poziom normy stężenia pyłu PM10 - informuje Centrum Zarządzania Kryzysowego UMK. Krakowski urząd miasta apeluje, by osoby szczególnie wrażliwe na zanieczyszczenie powietrza pozostały w domach.

"Każde odejście ratownika od wody musi być zgłoszone przełożonemu"

Kiedy 12-letni Rafał tonął w basenie podczas zabaw na zimowisku, przy lustrze wody nie znajdował się żaden ratownik. Obecny był tylko jego asystent. Taka osoba nie ma odpowiednich kursów. - Za bezpieczeństwo w pełni odpowiadają ratownicy - podkreśla Włodzimierz Pietruszewski, który osobiście czuwa codziennie nad bezpieczeństwem ludzi w wodzie. Jak powinno być strzeżone kąpielisko?

Tragedia na basenie. Zimowisko skrócone, dzieci wracają do domów

12-letni Rafał nie żyje, a jego kolega Dominik jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Do tragedii doszło podczas wizyty na basenie w Wiśle (woj. śląskie). Policja prowadzi śledztwo, sprawę bada też katowickie kuratorium oświaty. Organizatorzy zimowiska zdecydowali o jego skróceniu. Dzieci dziś wracają do domów.

"Opiekun może nie umieć pływać. Dzieci są powierzone ratownikowi"

Jeżeli opiekun przychodzi na basen z grupą, to on nie odpowiada za życie tych ludzi. Te dzieci są powierzone ratownikowi - wyjaśnił instruktor WOPR Jerzy Burski w programie "Wstajesz i wiesz" w TVN24. Odniósł się w ten sposób do słów zarządcy basenu w Wiśle, na którym we wtorek utonął 12-letni chłopiec. Zarządca obiektu stwierdził, że to opiekunowie powinni byli odpowiadać za dzieci.

Tragedia na basenie. Kuratorium bada, czy opiekunowie mieli uprawnienia

12-letni Rafał nie żyje, a jego kolega Dominik jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Dzieci zaczęły się topić podczas wizyty na basenie w Wiśle (woj. śląskie). Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że "w momencie wypadku ratownika nie było przy lustrze wody". Gdzie zatem był i czy w ogóle był? To ma wyjaśnić śledztwo. Sprawę bada też katowickie kuratorium oświaty.

Gdzie był ratownik, gdy Rafał tonął? Zarządca basenu nie wie, czy musiał być. "Muszę zaznajomić się z regulaminem"

12-letni Rafał pojechał na ferie w Beskidy, utonął w basenie w Wiśle (śląskie). Jego rówieśnik jest w śpiączce farmakologicznej. Do tragedii doszło, kiedy - według wstępnych ustaleń - w pobliżu nie było ratownika. Na ratunek chłopcom rzucili się wychowawcy i inne dzieci. Zarządca basenu nie umiał nam dziś nawet powiedzieć, kiedy nad bezpieczeństwem kolonistów powinien czuwać ratownik. - Nie potrafię odpowiedzieć, musiałbym dokładnie zaznajomić się z regulaminem - przyznał przed kamerą TVN24.

9-latek spadł z wyciągu krzesełkowego. Policja przesłuchała świadków

9-letni chłopiec źle usiadł i spadł z krzesełka na wyciągu. Zdążył go chwycić dziadek. Mimo krzyków wyciąg jechał. Po przejechaniu czterech podpór chłopiec spadł z wysokości 10 metrów. Na szczęście w śnieżny puch i nic mu się nie stało. Policja wyjaśnia sprawę wypadku. Przesłuchani zostali już świadkowie i zabezpieczono materiał dowodowy.

"Serca są specyficzne, wyrzucenie ich spod wody wymagało obciążenia"

Oczywiście czerwone. Ale ze styropianu. - Specyficzne - podkreśla Agnieszka Antoń, nurek z Aquadromu w Rudzie Śląskiej. - Dlatego wyrzucenie ich spod wody wymagało dużego obciążenia. Worek z sercami umieszczono na 7 m głębokości, w specjalnej tubie dla płetwonurków, którą w Polsce ma tylko rudzki park wodny. Dlatego nikt tego jeszcze nie zrobił. 250 serc, bo to 25. edycja WOŚP, wypłynęło na powierzchnię. Antoń: - Było ciężko, musiały być próby, kilka godzin pracy, ale efekt zaskakujący.

Kanapa podcięła mu nogi, dziadek go nie utrzymał. 9-latek spadł z wyciągu

Dramatyczna akcja na wyciągu krzesełkowym w Wiśle. Kanapa przy wsiadaniu podcięła 9-latkowi nogi. Chłopiec upadł. Na kanapie siedział już jego 65-letni dziadek. Chwycił dziecko pod ręce, ale nie zdołał wciągnąć. - Zatrzymajcie wyciąg - krzyczał. Krzesełka jednak jechały dalej. Po czterech przęsłach dziadek nie dał już rady i wypuścił wnuczka z rąk. 9-latek spadł 10 metrów.

Zabójcza chmura z perspektywy czystego nieba. Miasta nie widać

Stężenie piekielnego PM10 dzisiaj o 8 rano w Rybniku wynosiło 400 µg/m3. Czyli norma została przekroczona ośmiokrotnie. Bagatela, zważywszy, że w poniedziałek Rybnik ustanowił rekord w zanieczyszczeniu powietrza, który następnie przebił we wtorek. Ostateczny wynik to 3170 proc. normy pyłu zawieszonego. Rybniczanin Jan Duerschlag sfilmował, jak wygląda ta zabójcza chmura z perspektywy czystego nieba. Miasta nie widać.

50 autobusów nie mogło ruszyć. Unieruchomił je mróz

- Od wpół do piątej odpalałem. O wpół do dziesiątej udało się uruchomić. Przyjechałem, to najważniejsze - cieszy się jeden z kierowców PKS w Częstochowie. W poniedziałek rano podobny problem miało 50 kierowców. Do południa walczyło 30.