Rodziny niepełnosprawnych dzieci mogą zostać odcięte od środków do życia. "To koszmar, w który trudno uwierzyć"

Rodziny z niepełnosprawnymi dziećmi mogą mieć teraz spory problem
Niedzielski: Omikron stał się faktem. Stanowi w strukturze naszego genomu ponad 20 procent (nagranie archiwalne)
Źródło: TVN24

Przez panującą pandemię koronawirusa odwoływane są kolejne terminy komisji orzekających o niepełnosprawności. - Bez orzeczenia tracimy prawo do środków do życia - alarmują chorzy i ich rodziny. Niektórzy już wiedzą, że w tym miesiącu nie dostaną pieniędzy.

NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE O KORONAWIRUSIE. RAPORT TVN24.PL >>>

Kuba ma siedem lat i bardzo poważną wadę serca. Musi być pod ciągłą opieką, dlatego jego mama, Justyna, nie może chodzić do pracy. Jeszcze w lutym dostała zasiłek pielęgnacyjny na syna i świadczenie pielęgnacyjne. Łącznie około dwóch tysięcy złotych.

- W tym miesiącu już tych pieniędzy nie dostaniemy, chociaż nie ma w tym cienia naszej winy. Nie wiem, za co będziemy żyli. Naprawdę nie mam pojęcia - opowiada w rozmowie z tvn24.pl Justyna.

Warunkiem niezbędnym do otrzymania jakichkolwiek świadczeń jest orzeczenie o stopniu niepełnosprawności, które wydają powiatowe zespoły do spraw orzekania o niepełnosprawności. Z powodu pandemii koronawirusa niemal wszystkie wstrzymały pracę od 16 marca.

Kogo ochroni tarcza antykryzysowa? Wyjaśniamy

- Ważność orzeczenia Kuby kończyło się 29 lutego. Już 4 lutego złożyłam więc wniosek o wydanie nowego orzeczenia. Pod koniec lutego miałam już komplet niezbędnych dokumentów i czekałam. Niestety, do 16 marca komisja miała problemy formalne i nie wyznaczono nam terminu. A potem przyszła pandemia - opowiada Justyna.

W sprawie jej syna stosowne orzeczenie miał wydać Powiatowy Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności w Rybniku.

Justyna podkreśla, że bez ważnego dokumentu stwierdzającego chorobę syna właśnie straciła ubezpieczenie zdrowotne.

Terminy odwołane

- Na razie wszystkie zaplanowane terminy zostały odwołane. Nie wiemy, kiedy sytuacja może wrócić do normy - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl Joanna Sobik, sekretarz rybnickiego zespołu.

W Rybniku - jak mówi Sobik - każdego miesiąca komisja wydaje 600-700 orzeczeń. Czyli około 30 dziennie.

- W obliczu pandemii w trudnej sytuacji znalazła się cała administracja państwowa. Rozumiem jednak, jak duże obawy mają niepełnosprawni i ich najbliżsi - dodaje Sobik.

W ostatnich dniach z redakcją tvn24.pl skontaktowało się kilkadziesiąt osób, które mają podobny problem, co Justyna i jej rodzina:

"Przez ten okres kwarantanny nie mogę zebrać dokumentacji medycznej na kolejną komisję. Odwołano nam terminy wizyt u specjalistów, by wypisać wniosek" - pisze Monika.

"Nie będziemy mieć na leki, ani na jedzenie. To jakiś koszmar" - dodaje Joanna.

"Nie ma orzeczenia, nie ma pieniędzy" - podkreśla Andżelika.

Rozpaczliwe szukanie rozwiązań

Od 16 marca nie orzekają komisje niemal w całym kraju, m.in. w Gdańsku i Wrocławiu.

- Wszystkie terminy zostały anulowane bezterminowo. Sytuacja zrobiła się bardzo poważna - mówi Bożena Zimoch, przewodnicząca wrocławskiego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności.

Dodaje, że "trzeba, jak najszybciej wprowadzić szczególne rozwiązania na szczególną sytuację w kraju".

- Staramy się uspokajać zdesperowane matki, które z nami się kontaktują - mówi Zimoch.

Z kolei Karin Godziniec, przewodnicząca Zespołu w Gdańsku, przypomina, że bez stosownego orzeczenia osoba niepełnosprawna traci nie tylko świadczenia, ale też inne ulgi jej przysługujące.

- Osoba chora nie dostanie kart parkingowych. Nie przysługują jej też ulgi od pracodawcy z tytułu choroby, jak krótszy czas pracy - podkreśla Godziniec.

Mimo trudnej sytuacji w kraju pracują komisje w Łodzi. Zapewnia o tym w rozmowie z tvn24.pl wiceprezydent miasta Adam Wieczorek.

- Ze względów bezpieczeństwa nie możemy pozwolić na to, żeby niepełnosprawni pojawiali się na komisji. Pracujemy zatem bez ich fizycznego udziału. Wydajemy orzeczenia na podstawie dokumentów. W razie braków lub błędów kontaktujemy się z zainteresowanymi telefonicznie i tłumaczymy, co należy poprawić lub uzupełnić - mówi Wieczorek.

Wiceprezydent podkreśla, że miesięcznie w Łodzi wydawanych było średnio około tysiąca orzeczeń.

- Tempo, które teraz realizujemy, pozwala na wydanie około 400 decyzji. Jestem jednak przekonany, że z każdym dniem praca będzie szła sprawniej - podkreśla Adam Wieczorek.

Ministerstwo: szukamy rozwiązań

Pytania o to, jaka jest skala problemu, wysłaliśmy do ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej. W odpowiedzi otrzymaliśmy komunikat, że "trwają prace nad zmianą przepisów".

"Wkrótce przedstawimy konkretne rozwiązania" - zapewnia w przesłanym do nas oświadczeniu Nina Tuziak z biura prasowego resortu.

Podobne obietnice, jak się dowiedzieliśmy, docierają też do przewodniczących poszczególnych zespołów orzekających.

Czytaj także: