Strażacy ochotnicy dowożą wodę mieszkańcom czterech wsi, pozbawionych sieci wodociągowej. Robią to od pięciu lat zdezelowanymi wozami, w wolnym czasie, za darmo. Ale w obliczu epidemii zaczynają się bać. Nie mają odzieży ochronnej. Komendant kupił im rękawiczki, mieszkańcy szyją maseczki.
Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia i nasi inspektorzy sanitarni, epidemiolodzy, wirusolodzy w dobie pandemii COVID-19 przy każdej niemal okazji zalecają jak najczęstsze mycie rąk. Wirus SARS-Cov-2 zakaża łatwo drogą kropelkową, ale niszczy go zwykłe mydło. Wystarczy mydło i woda. Jak się stosować do zaleceń bez dostępu do bieżącej wody?
W czterech wsiach gminy Koniecpol w powiecie częstochowskim nie ma sieci wodociągowej. Ludzie mają wodę dzięki dobrej woli 35 strażaków ochotników.
Dwa 50-letnie wozy bojowe, jeden zbiornik, dwieście domów
Wyjeżdżają dwa razy w tygodniu i "zaczyna dopadać ich frustracja". - Strażak jest od ratowania życia i mienia. Co innego wozić wodę, jak jest bakteria coli w wodociągach, sytuacja nadzwyczajna, strażak ubiera się, jedzie. Ale oni wożą ludziom wodę od pięciu lat - mówi komendant Ochotniczej Straży Pożarnej w Koniecpolu Jarosław Duś.
Jeżdżą w swoim wolnym czasie i nikt im za to nie płaci. Zdezelowanymi wozami. - Jeden - rocznik 73, drugi - 75. Chłopaki sami je naprawiają, bo już nie ma do nich części. Obciążeni są niesamowicie, a zaczyna się sezon na wypalanie traw. I doszedł strach przed koronawirusem - mówi komendant.
Nie muszą jechać. Ale ludzie czekają. Kuźnica Wąsowska, Łysaków, Koniawy, Kalenice. Ponad dwieście gospodarstw. Woda potrzebna jest także dla zwierząt. Jadą od domu do domu, potem ze wsi z powrotem do straży zatankować, bo mają tylko jeden zbiornik atestowany do wody pitnej.
Pod płotami czekają wiadra i baniaki. Ludzi zero. Bez powitań napełniają pojemniki, odjeżdżają bez pożegnania. Tak ich przeszkolili - żadnej styczności z mieszkańcami. Stosują się do zaleceń. Innej ochrony nie mają. - Nie dostali odzieży ochronnej. Kupiłem im rękawiczki - mówi komendant.
Mieszkańcy z wdzięczności szyją im maseczki ochronne.
Prać częściej, ale oszczędzać wodę
Po interwencjach w mediach, również w TVN 24 i na naszym portalu, gminie udało się pozyskać pieniądze rządowe na budowę kanalizacji. Pod koniec 2016 roku z kranów popłynęła woda - ale nie ze wszystkich. - Starczyło na dwie trzecie sieci. Brakuje dziesięciu milionów złotych na pozostałe 17 kilometrów - mówi Ryszard Suliga, burmistrz miasta i gminy Koniecpol. Gmina tych pieniędzy nie ma, należy do jednych z najbiedniejszych w Polsce.
Jak dodaje burmistrz, mieszkańcy przestali wierzyć, że kiedykolwiek zobaczą bieżącą wodę.
Sołtyska Kuźnicy Wąsowskiej Małgorzata Starczewska obawia się, że strażacy w końcu przestaną jeździć. - Przywożą mi co tydzień 100 - 120 litrów - mówi. Dotąd starczało. Ale eksperci ostrzegają, że koronawirus przenosi się także na butach, odzieży, przedmiotach. Należałoby więc częściej prać (w przypadku mieszkańców czterech wsi koniecpolskich - ręcznie) i myć podłogi w domu. - A my zawsze musieliśmy oszczędzać wodę i czasem trzeba było chodzić po baniaki pięciolitrowe do sklepu - mówi Starczewska.
- Co pan zrobi, jak strażacy ochotnicy przestaną jeździć z wodą? - pytam burmistrza Suligę.
- Nie wiem - mówi.
Zapytałam w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, czy w czasie epidemii mieszkańcy bez dostępu do bieżącej wody są bezpieczni. Czekam na odpowiedź.
Zapytałam władze wojewódzkie, czy w czasie epidemii system ochrony ludności powinien opierać się wyłącznie na dobrej woli - mieszkańcy szyją strażakom ochotnikom maseczki ochronne w zamian za wodę do picia i mycia.
- Zapewnienie wody mieszkańcom to zadanie własne samorządu - mówi rzeczniczka wojewody śląskiego Alina Kucharzewska. Ale w sytuacji kryzysowej województwo może dać gminie sprzęt, na przykład wozy bojowe, zbiorniki na wodę czy odzież ochronną dla strażaków ochotników. - Nie wierzę, że przestaną wozić wodę, to wspaniali ludzie, na nich zawsze można liczyć, traktują pracę jak służbę. Ale jeśli się tak stanie, zastąpi ich Państwowa Straż Pożarna.
140 maseczek na głowę
Akcje szycia maseczek ochronnych w Koniecpolu zorganizowały władze gminy. Dzianinę dostali za darmo od firmy z Częstochowy, która już kilka tygodni temu przerzuciła się z szycia tkanin i firan na produkcję maseczek.
Maszyny udostępniło Centrum Integracji Społecznej. Krawcowe pracują w szkole zamkniętej na czas pandemii. - Burmistrz zadzwonił, to przyszłam. Z potrzeby serca. Zadzwoniłam do koleżanek, żadna nie odmówiła. Mamy siedzieć w domu i nic nie robić? Robimy coś dobrego - mówi Małgorzata Masłowska.
Szyje też Marzena Auguściak, strażaczka ochotniczka. - Strażacy już tak mają, na alarm, na telefon. Jak jesteśmy potrzebni to jesteśmy - mówi.
Podarowana bela materiału starczy na około pięć tysięcy maseczek ochronnych. Jeśli wszystkie trafią do 35 strażaków ochotników, każdy dostanie około 140 sztuk. Prócz wody, w dobie pandemii, rozwożą starszym mieszkańcom żywność, leki i maseczki, które dostali.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24