Michał wracał z kolegami z przejażdżki rowerowej, gdy zauważył leżącego człowieka. Długo się nie namyślał, wezwał pogotowie i do przyjazdu lekarzy reanimował mężczyznę. - Byłem niesamowicie wystraszony - przyznaje 12-latek z Dąbrowy Górniczej (woj. śląskie). Dzięki chłopcu przeżył. Niestety w wyniku choroby zmarł kilka dni później w szpitalu.
Cała sytuacja rozegrała się we wtorek popołudniu przy ul. Morcinka w Dąbrowie Górniczej. 12-latek wracał z dwoma kolegami z przejażdżki rowerowej, gdy zauważył leżącego na chodniku mężczyznę.
- Na początku pomyślałem, że jest po prostu pijany - mówi Michał Dobaj.
Zaniepokoiło go jednak, jak mówi, nienaturalne ułożenie ciała. Podszedł do mężczyzny i sprawdził mu oddech.
- Na początku oddychał. Zadzwoniłem na 112. Jak przełączyli mnie na pogotowie ratunkowe, mężczyzna przestał oddychać. Ratownik polecił mi, żebym uciskał mu klatkę piersiową - relacjonuje.
Dyspozytor: Nie wiedziałem wtedy, że jest tak młody
Jak słychać na nagraniu, chłopiec zachował zimną krew, odpowiadał na wszystkie pytania dyspozytora i wykonywał polecenia.
- Był niesamowicie opanowany. Nie wiedziałem wtedy, że jest tak młody. Bez najmniejszego problemu udzielił mi wszelkich potrzebnych informacji, bardzo dojrzale reagował na moje polecenia - przyznaje Wojciech Pacyna, dyspozytor, który rozmawiał z 12-latkiem.
Jak mówi, ta postawa powinna być dla innych wzorem. - Ta sytuacja powinna posłużyć jako materiał szkoleniowy - dodaje.
Ludzie się tylko przyglądali
I tak przez blisko 10 minut. Wokół nieprzytomnego kręcili się dorośli. Nikt się nie zatrzymał. - Ludzie patrzyli na mnie z balkonu, ale nikt nie zszedł pomóc. Jedna pani zaśmiała się, że przecież on jest pijany - mówi.
Po około 10 minutach, nieprzytomnego mężczyznę przejęli ratownicy medyczni. - Usiadłem na ławkę i dochodziłem do siebie - tłumaczy.
Po wszystkim przyznaje: - Byłem niesamowicie wystraszony.
Ćwiczył na fantomie
Ale poradził sobie. Pomogła dziecięca ciekawość. - Gdy miałem 7 lat, tata wypożyczył do domu fantoma, bo zawsze chciałem zobaczyć jak to jest reanimować. Na nim się tego nauczyłem - wyjaśnia.
Tata nastolatka mówi, że syn od zawsze interesował się strażą pożarną i akcjami ratowniczymi. - Oglądał filmy w internecie, na których pokazywano pierwszą pomoc. Zabierałem go na festyny strażackie, do remizy czy na pokazy - opowiada Paweł Dobaj.
Teraz to zaowocowało. - Ogromna duma i ogromne wzruszenie. W wieku 12 lat zrobił coś, czego jak bym w jego wieku nie zrobił - kończy tata chłopca.
***
Mężczyzna, którego uratował 12-latek zmarł kilka dni później w szpitalu na skutek powikłań chorobowych.
Autor: FC/i / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24