Kobiecy Punkt Widzenia

Mamy w habitach. "Kobiecy Punkt Widzenia" Sióstr z Broniszewic

Same siebie nazywały Pingwinami, by zwrócić uwagę na potrzeby osób z niepełnosprawnościami. Siostry z Broniszewic opowiedziały Małgorzacie Mielcarek o tym, jak niespodziewanie stały się mamami, o roli kobiet w Kościele i dlaczego zdecydowały się zostać ambasadorkami matek dzieci z niepełnosprawnościami. Na co dzień opiekują się 56 chłopcami w Domu Chłopaków w Broniszewicach. - Jest to takie niestereotypowe myśleć o siostrze zakonnej jako o mamie, ale dla nas jest to zawsze dumnie brzmiące słowo "mama" - mówi s. Eliza Myk. - Nie trzeba być biologiczną matką, żeby zostać matką. To coś niesamowitego dla kobiety, zakonnicy, która myślała, że wyrzeka się tego wszystkiego, a tu nagle pojawiają się dzieci w naszym życiu, które zaczynają do nas mówić mamo - dodaje s. Tymoteusza Gil. Siostra Eliza wspomina, że kiedy pierwszy raz Filip powiedział do niej: jesteś moją mamą, "to było cudowne". Zaznacza jednak, że siostry upewniały się u psychologa, czy to na pewno jest prawidłowe dla dzieci, że pozwalają tak na siebie mówić. - Ale kiedy już te szlaki były przetarte, to ja z radością mogłam Filipowi powiedzieć: mój syneczku - opowiada.

 

Siostry w rozmowie z Małgorzatą Mielcarek mówiły także o kobietach, o matkach, które opiekują się same swoimi dziećmi z niepełnosprawnościami. - Chcemy być głosem mam, nie czujemy się nimi absolutnie, nie jesteśmy takimi bohaterkami jak one, one dla nas są większymi bohaterkami - podkreśla siostra Eliza. - Wiele kobiet mówi, że one nie otrzymały żadnego wsparcia. Zupełnie nie wiedziały co z sobą zrobić. Jeżeli mówimy o ochronie życia i chcemy walczyć o życie, to musimy zapewnić warunki. Ochrona życia nie może się kończyć przy narodzinach. Ochrona życia to nie jest dziewięć miesięcy, tylko przede wszystkim po tych dziewięciu miesięcy - mówiła siostra Tymka. - Znamy też dużo przypadków, że mamy opowiadają, że przyjechały do domu z dzieckiem, a w domu już taty nie było. On powiedział: "to była twoja decyzja urodzenia chorego dziecka, ale mnie w to nie mieszaj" - opowiada.