Swego czasu uznany za jeden z najbardziej rokujących talentów na świecie, już teraz trudno wyobrazić sobie reprezentację Polski bez niego. Kariera Nicoli Zalewskiego pędzi w zawrotnym tempie. - On zasługuje, żeby zmierzała w jak najlepszym kierunku - mówi TVN24+ Zbigniew Boniek. Z bliska widział łzy jego dumnego ojca po debiucie syna w kadrze niedługo przed śmiercią.
Próbkę nieprzeciętnych umiejętności dał w zeszłą niedzielę. Zanim strzelił pierwszego gola w barwach Interu, efektownie obrócił się z piłką, zaskakując rywala, i precyzyjnie huknął z dystansu. Mediolańczycy, w składzie również z Piotrem Zielińskim, pokonali na wyjeździe Torino 2:0 i wciąż mogą obronić mistrzostwo Włoch. Muszą jednak liczyć na potknięcie prowadzącego w tabeli Napoli. Do rozstrzygnięcia pozostały dwie kolejki.
Zalewski, choć nie wywalczył miejsca w mediolańskiej jedenastce, wyraźnie odżył. Zimowe wypożyczenie z AS Romy, skąd był wypychany, o czym jeszcze będzie, spadło mu z nieba. Dostał szansę walki nie tylko o tytuł w Serie A. 31 maja Inter czeka finał Ligi Mistrzów z PSG.
Dla 23-letniego pomocnika to szansa na drugie europejskie trofeum. Z Romą triumfował w pierwszej edycji Ligi Konferencji w roku 2022, w następnym sezonie wystąpił w przegranym finale Ligi Europy. Jeśli zagra w Monachium, zostanie dopiero drugim piłkarzem w historii - po koledze z zespołu Henrichu Mychitarianie - który wziął udział w decydujących meczach Ligi Mistrzów, Ligi Europy i Ligi Konferencji.
Niezależnie od tego wygląda na to, że Zalewski i Inter zwiążą się na dłużej. Piłkarz przyznał, że chciałby pozostać w klubie, który ponoć jest gotowy wyłożyć sześć milionów euro za definitywny transfer. Musi działać teraz, wypożyczenie kończy się w czerwcu.
Syn polskich emigrantów
U Zalewskiego szykują się zatem wielkie zmiany. W Rzymie spędził niemal całe życie. Urodził się 23 stycznia 2002 roku w Tivoli, miejscowości nieopodal włoskiej stolicy. Pochodzący z Łomży rodzice Ewa i Krzysztof wyemigrowali z kraju niedługo po upadku komunizmu.
Młody Nicola z lokalnej szkółki USD Zagarolo szybko trafił do AS Romy. Tam szczebel po szczeblu dostał się do pierwszej drużyny, zaproszony przez ówczesnego portugalskiego trenera Paulo Fonsecę. 6 maja 2021 miał miejsce oficjalny debiut. Od razu przeciwko Manchesterowi United w półfinale Ligi Europy, trzy dni później premierowo wystąpił w Serie A.
Zyskał też zaufanie, choć trochę to trwało, bardziej znanego i utytułowanego Jose Mourinho, rodaka i następcy Fonseki. On akurat surowym okiem patrzy na młodych, ale Zalewskiemu w kolejnym sezonie dawał szanse w rozgrywkach krajowych i Lidze Konferencji. Te drugie Polak zwieńczył występem od pierwszej minuty w zwycięskim finale z Feyenoordem Rotterdam.
Eksperci CIES Football Observatory, futbolowego think tanku, nie mieli wątpliwości, że mają do czynienia z wyjątkowym graczem. Umieścili Zalewskiego wśród najlepiej rokujących talentów, a poddali analizie aż 73 ligi na całym świecie. W kategorii pomocników "dwukierunkowych", czyli czujących się pewnie w ofensywie i defensywie, Polaka sklasyfikowano na pierwszej pozycji. Także w 2022 roku włoski dziennik "Tuttosport" nominował go do nagrody Golden Boy, przyznawanej najlepszym młodym piłkarzom w Europie.
Jego kariera wręcz pędziła. Czasem było o niej głośno niekoniecznie ze sportowych powodów. W październiku 2023 roku piłkarskimi Włochami wstrząsnęła afera bukmacherska. Były dziennikarz o wątpliwej reputacji Fabrizio Corona (kilka lat spędził w więzieniu) oskarżył wielu piłkarzy o nielegalne obstawianie meczów, w tym między innymi Zalewskiego. Polak zaprzeczał, a kilka miesięcy później okazało się, że zarzuty były fałszywe. Prokuratura w Mediolanie zamknęła w tej sprawie śledztwo.
Na boisku też zdarzały się kryzysy, ale ten najgorszy naciągnął w obecnym sezonie. Minut było coraz mniej, więcej działo się w gabinetach. We wrześniu Zalewski został odsunięty od treningów z drużyną. Wówczas trener Daniele De Rossi zarzekał się, że decyzja nie należała do niego. Zawodnika postanowili ukarać szefowie klubu, rozczarowani brakiem porozumienia w sprawie przedłużenia umowy i odmową transferu do Galatasaray. Nie była to zresztą jedyna oferta dla Zalewskiego, który wolał jednak pozostać w macierzystym klubie i walczyć o miejsce w składzie.
Nicola Zalewski: myślę po włosku
Chaos i niepewna przyszłość nie przeszkodziła jednak w błyszczeniu w reprezentacji. W jesiennych meczach Ligi Narodów w drużynie Michała Probierza, która zleciała z najwyższej dywizji, Zalewski należał do nielicznych wyróżniających się postaci. Obecnie trudno wyobrazić sobie grę Biało-Czerwonych bez jego przebojowych rajdów, nietypowych dla piłkarza wychowanego nad Wisłą.
Od początku Zalewski nie widział siebie w innych barwach, choć przyszedł na świat we Włoszech. Na lewym przedramieniu ma wytatuowanego rzymskiego wojownika oraz fragment Koloseum.
- Do dziś nie mam włoskiego paszportu. Nigdy i do niczego nie był mi potrzebny. W 2004 roku Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, więc rodzice nie rozważali tej opcji. W domu mówiło się po polsku. Nie było mowy, żebym grał dla innej reprezentacji. Czuliśmy i czujemy się Polakami, choć myślę po włosku - przyznał na łamach "Przeglądu Sportowego".
Grał w kadrach od U-16 do U-20. Z tą ostatnią wziął udział w młodzieżowym mundialu w roku 2019, choć miał wtedy 17 lat.
- Dostałem sygnał od Marcina Dorny i prezesa Zbigniewa Bońka, żebym mu się przyjrzał, powołał na konsultację, bo to ciekawy młody zawodnik - opowiada w rozmowie z TVN24+ Przemysław Małecki, były trener reprezentacji młodzieżowych, u którego Zalewski stawiał pierwsze kroki.
- On był typem późno dojrzewającego chłopaka. W tamtym czasie fizycznie zdecydowanie odbiegał od rówieśników. Przekonał się o tym choćby w przegranym przez nas dwumeczu z Holendrami, ówczesnymi mistrzami Europy U-17. Pamiętam rozmowę z jego tatą, który przyszedł smutny, i podziękował za szansę. Sam Nicola spodziewał się czegoś negatywnego, ale uspokoiłem go, że drzemie w nim ogromny potencjał. Piłkarsko miał ogromną swobodę w grze jeden na jednego, naturalną technikę i jakość. Kwestią czasu było, kiedy dojrzeje i pokaże pełnię możliwości - podkreśla.
- Później przez kolejne dwa lata, kiedy prowadziłem reprezentację, powoływałem go regularnie. Z czasem stał się liderem drużyny, bo różnice pod względem fizycznym znikały. Na początku były problemy z komunikacją ze względu na język, krępował się, ale inni zawodnicy, z którymi rozmawiałem na ten temat, śmiali się. Mówili, że tylko przy trenerach tak się zachowuje, że niby cicha woda, ale w szatni dzieli i rządzi. Jest pozytywną postacią. Nie trzeba się o niego martwić - wspomina Małecki.
"Chodzi tutaj, że tak powiem, o ludzką sprawę"
Zwieńczeniem tej drogi był debiut w pierwszej reprezentacji. To opowieść na osobną historię.
W wyjazdowym meczu kwalifikacji MŚ 2022 przeciwko San Marino, rozegranym 5 września 2021, selekcjoner Paulo Sousa wpuścił Zalewskiego w 66. minucie. Pod koniec Nicola asystował przy golu Adama Buksy na 7:1.
Syna z trybun obserwował wzruszony tata Krzysztof z żoną i starszą córką Jessiką. Zdążył spełnić marzenie, pewnie jedno z największych. Chorował na nowotwór, już wtedy jego stan był bardzo zły. Zmarł kilka tygodni później w wieku 54 lat.
- Znałem pana Krzysztofa bardzo dobrze, wiedziałem o jego chorobie. Lekarze, z którymi rozmawiałem, dawali mu dwa albo trzy miesiące życia, a zbliżał się mecz w San Marino. Powiedziałem wtedy Sousie, że jest taki zawodnik, który gra w młodzieżowych kadrach i w przyszłości będzie w pierwszej reprezentacji. Pewnie jeszcze jest trochę za wcześnie dla niego, ale chodzi tutaj, że tak powiem, o ludzką sprawę. Paulo od razu zadeklarował, że nie będzie żadnego problemu. Postara się go wpuścić nie na ostatnie minuty, ale na dłużej, żeby mógł coś zrobić na boisku - opowiada TVN24+ Boniek.
- I zrobił, bo zaliczył asystę. Muszę powiedzieć, że to był piękny moment, bo widziałem płaczącego ojca. Był dumny i szczęśliwy, po ostatnim gwizdku przytuliliśmy się. Zdawał sobie sprawę, że nie będzie mógł uczestniczyć w całej jego karierze, a można powiedzieć, że był z nim cały czas. Wszędzie go zawoził, dbał o wszystko. Przyjeżdżał też na zgrupowania kadry, choć pozostawał w cieniu. Gdzieś zza płotu oglądał Nicolę. Strasznie podobało mu się, że może zostać piłkarzem - dodaje były prezes PZPN.
Żeby towarzyszyć synowi, pan Krzysztof w pewnym momencie zamknął firmę remontową. Później AS Roma dała mu nawet etat. Gdy zachorował, klub pomagał jak mógł.
Rok po śmierci taty Nicola opublikował poruszający post w mediach społecznościowych.
"Jak ten czas leci, minął już rok, odkąd Cię nie ma. A wydaje się, jakby to było wczoraj. Spójrz na to zdjęcie… To zawsze było Twoim marzeniem, NASZYM marzeniem. Zawsze mi mówiłeś: 'Czekam tylko na Twój debiut w reprezentacji, potem mogę odchodzić'. Dziś żyję naszym marzeniem na całego, ale bez Ciebie, wiedząc jednak, że zawsze jesteś ze mną, nawet jeśli nie fizycznie" - napisał 24 września 2022.
Boniek: za bardzo zakochany w AS Romie
Dwa miesiące później pojechał na mistrzostwa świata w Katarze. Na otwarcie z Meksykiem spisał się słabiutko, na drugą połowę nie wyszedł. Zaliczył jeszcze niecałe 20 minut przeciwko Francji w 1/8 finału. Dwa lata później na Euro grał niemal od deski do deski. Podobnie jak w późniejszych spotkaniach Ligi Narodów. Jego rola w reprezentacji rośnie i wygląda na to, że będzie rosła.
- Myślę, że to nie jest typ charakteru, który będzie motywatorem w szatni, ale o takich piłkarzach jak Nicola mówimy, że nie mają układu nerwowego. Nie wyobrażam sobie go zestresowanego, ulegającego presji. To zawodnik, który w trudnych momentach weźmie grę na siebie, zrobi różnicę i poderwie zespół. Jedną indywidualną akcją jest w stanie odwrócić losy meczu - uważa Małecki.
Boniek: - Myślę, że Nicola był za bardzo zakochany w AS Romie. Nie wiem, co spowodowało, że przyszedł taki moment, że lepszym rozwiązaniem było odejście. Życzę mu z całego serca, żeby jego kariera zmierzała w jak najlepszym kierunku, bo na to zasługuje. W Interze póki co gra dobrze, jest w drużynie, która walczy o triumf w Lidze Mistrzów. Wszystko idzie ku lepszemu.
Źródło: TVN24+
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Leszek Szymański