|

Opowiedział o miłości i stracie. "Chciałbym go mieć przy sobie"

Andrzej Stękała ma za sobą dramatyczne wydarzenia
Andrzej Stękała ma za sobą dramatyczne wydarzenia
Źródło: PAP/Grzegorz Momot

Miłość. Strata. Ból. Odwaga, by o uczuciach powiedzieć publicznie, coming outu w polskim sporcie dokonać jako pierwszy mężczyzna. - Staram się żyć szczęśliwie, staram się nawet uśmiechać, trochę żyję jednak z przekonaniem, że każdy dzień zbliża mnie do spotkania z Damianem. Bardzo za nim tęsknię - mówi TVN24+ Andrzej Stękała. Co do przekazania ma młodym ludziom, którzy w szafie wciąż się ukrywają?

Artykuł dostępny w subskrypcji

Milowy krok postawił 1 stycznia 2025 roku, on - brązowy medalista mistrzostw świata Oberstdorf 2021 na skoczni dużej i mistrzostw świata w lotach Planica 2020 - oba sukcesy odniesione w drużynie.

"Długo zastanawiałem się, czy kiedykolwiek znajdę w sobie siłę, by napisać te słowa. Przez lata żyłem w cieniu strachu, w ukryciu, obawiając się, że to, kim naprawdę jestem, może mnie zniszczyć. To, co teraz napiszę, jest dla mnie najtrudniejsze w życiu. Przez lata żyłem w ukryciu, z lękiem, że to, kim jestem, może przekreślić wszystko, na co tak ciężko pracowałem. Dziś jednak nie chcę już uciekać. Chcę, żebyście mnie poznali naprawdę. Jestem gejem. Przez lata ukrywałem to przed światem - przed wami, przed mediami, a czasem nawet przed samym sobą".

Wyznał, że w 2016 roku spotkał osobę, która zmieniła jego życie.

"Był moją ostoją, wsparciem, moim największym kibicem. Razem dzieliliśmy życie, pasje, radości i trudne chwile. Był dla mnie wszystkim - moim domem, moim sercem. Kochaliśmy się w ciszy, ukrywając naszą miłość przed światem, by chronić to, co dla nas najważniejsze. W listopadzie ubiegłego roku straciłem go. Nie potrafię opisać bólu, który mnie ogarnął. Świat, który budowaliśmy razem, rozpadł się na kawałki (...) Nie chcę już dłużej ukrywać tego, kim jestem. Jestem sobą człowiekiem, który kochał i wciąż kocha. I wiem, że on chciałby, bym dalej żył w zgodzie ze sobą. Proszę o zrozumienie i szacunek. Moja historia jest opowieścią o miłości, która zasługuje na światło, nie na cień (...).

Andrzej Stękała i dokonał coming outu na początku roku

"Wiem na sto procent, że on mi kibicuje, tam, z góry"

Rafał Kazimierczak: Trenujesz? O zakończeniu kariery nie ma mowy?

Andrzej Stękała: - Trenuję, jestem w kadrze B u Wojtka Topora. Szykuję się do kolejnego sezonu, w tym letnim też będę skakał, bo to okres przygotowawczy do zimy.

Skoki znowu sprawiają ci frajdę? A może pomagają - w życiu, w codzienności, po tragedii, która na ciebie spadła?

Cieszą mnie niesamowicie, tak było w sumie zawsze, ale teraz cieszą jeszcze bardziej, tak bym powiedział. Bo nie robię tego - jak wcześniej - tylko dla siebie. Głównie robię to dla kogoś. Dla niego.

Dla Damiana. Chciałby, żebyś wciąż skakał?

Jestem o tym przekonany. I wiem na sto procent, że on mi kibicuje, tam, z góry. Więc chcę to robić, głównie dla niego. Dla siebie też, ale mniej. Chcę zrealizować cel, żeby Damiana uhonorować.

Czyli sięgnąć po sukces, który zadedykujesz właśnie jemu?

Dokładnie tak, chcę i muszę dobrze skakać, będę dawał z siebie absolutnie wszystko, żeby ten cel osiągnąć. Damian był moim wielkim kibicem. Największym.

Zakopane, 24.03.2015, najlepsi w konkursie indywidualnym MP (od lewej): Andrzej Stękała (srebro), Kamil Stoch (złoto) i Piotr Żyła
Zakopane, 24.03.2015, najlepsi w konkursie indywidualnym MP (od lewej): Andrzej Stękała (srebro), Kamil Stoch (złoto) i Piotr Żyła
Źródło: PAP/Grzegorz Momot

"Umówiliśmy się, czekał na mnie blisko skoczni narciarskiej w Zakopanem"

Jak wygląda szczęście?

(Cisza)

Możemy przerwać, później porozmawiamy.

Nie, nie, sorry, zakręciła mi się łezka, bo - biorąc pod uwagę to, co przeżyłem z Damianem... Nie wiem, może kiedyś będę miał kogoś obok, ale teraz czuję, że tak szczęśliwy już nie będę, nigdy. Mnie jest po prostu tak tęskno za Damianem, tak bardzo za nim tęsknię, tak bardzo chciałbym go mieć przy sobie. Szczęściem był czas od czerwca do 7 listopada ubiegłego roku, zaczęliśmy budować dom, nasz dom, obaj dorastaliśmy, obaj patrzyliśmy, jak ten dom powstaje. Ja byłem wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, mega starałem się na treningach, skakało mi się coraz lepiej. Sama radość, żadnych smutków czy zmartwień, świat widziany przez różowe okulary. A teraz... Patrzę na ten dom, już jest, w stanie surowym - patrzę i chciałbym wrócić do czasu, kiedy wylewane były fundamenty. Kiedy byliśmy razem.

1 stycznia opowiedziałeś w mediach społecznościowych o swojej stracie. O miłości. Jeżeli coming outu dokonują kobiety, zawodniczki, wciąż mowa jest o odwadze, ty dokonałeś go jako pierwszy mężczyzna w polskim sporcie.

Dostawałem i dostaję dużo wiadomości, że jestem odważny. A ja się zastanawiam, czy nie jestem głupi.

Jak to? Żałujesz tamtej decyzji, tej szczerości?

Głupi w tym sensie, że za długo zwlekałem. Męczyłem się, na dodatek Damian żył trochę w moim cieniu. Podam ci przykład - po sukcesach w roku 2021 przyjeżdża do mnie telewizja, robią wywiad z mamą, z bratem, a ja Damianowi mówię, że... No, tak, mówię, że ma się nie pokazywać, że nie ma co ryzykować, bo ktoś się jeszcze domyśli. Straszne. Potem było już lepiej - to, co powiedzą inni, coraz bardziej latało mi koło nosa. Dużo osób znało prawdę, coraz więcej. Ja mam wokół siebie wspaniałą rodzinę, to przede wszystkim, to najważniejsze. Mam wokół wspaniałych ludzi i wiedziałem, że dostanę od nich ogromne wsparcie. To wsparcie miałem od samego początku, kiedy z Damianem zaczęliśmy się spotykać.

Zabierzesz nas w te dobre czasy?

Tam? Pewnie.

Andrzej Stękała, chwile szczęścia na skoczni
Andrzej Stękała, chwile szczęścia na skoczni
Źródło: PAP/Grzegorz Momot

To kiedy zaczęliście się spotykać? Jak to pierwsze spotkanie wyglądało?

2016 rok, zaczęło się przez internet, facet za facetem na ulicy przecież się nie ogląda, przynajmniej oficjalnie, wiesz, o co chodzi. Na portalu randkowym zacząłem pisać z jakimś gościem, Damian miał na imię. "Spotkamy się?". "Oczywiście, że tak". "Kiedy?". Pracował w gastronomii, późno kończył zmianę, umówiliśmy się zatem w okolicach 22. Śmiesznie, bo czekał na mnie bardzo blisko skoczni narciarskiej w Zakopanem. Podjechałem samochodem, na samym początku wiadomo - skrępowani, widzisz człowieka po raz pierwszy. Do restauracji nie pójdziemy, z tyłu głowy ciągle masz tę nieznośną myśl, że ktoś zobaczy, ktoś się domyśli i zaczną się pytania. Porozmawialiśmy i tak przez osiem lat, prawie dziewięć, byliśmy razem.

Rodzina wiedziała od kiedy?

Pierwszej powiedziałem mamie, z pół roku znaliśmy się wtedy z Damianem. Już wiedziałem, że to gość, z którym chcę być, z którym chcę spędzić życie.

Jeżeli za bardzo wkraczam na terytorium prywatne, to reaguj. Powiedziałeś mamie o związku z Damianem? O tym, że jesteś homoseksualistą wiedziała już wcześniej?

Nie, dowiedziała się właśnie wtedy. I, jak mówię, od samego początku dostałem ogromne wsparcie, mama bała się tylko tego, że niektórzy ludzie mogą mnie krzywdzić komentarzami. I to mama powiedziała rodzeństwu, o co najstarsza siostra miała pretensje, że sam jej nie powiedziałem. To pokazuje, że rodzina Stękałów jest - za przeproszeniem - zajebista.

Chłopaki ze skoczni wiedzieli?

Niektórzy tak - ci, z którymi spędzałem najwięcej czasu, bo im powiedziałem. A niektórzy od dawna się domyślali, na zasadzie: "Andrzej, masz na karku prawie 30 lat, o dziewczynach nie mówisz, dziewczyny nie masz, więc to musi być to". Dawid Kubacki się domyślał, tak podejrzewam.

Na imprezy jako para nie chodziliście?

Zaprosił mnie serwismen kadry Kamil Skrobot i poszliśmy do niego jako para, co wiązało się ze stresem, bo nie wszyscy wtedy wiedzieli, ale nie chciałem już iść bez Damiana. I na ślub Kuby Wolnego poszliśmy razem, tam to nie miałem już wyjścia, kurczę.

Aż tak? Możesz opowiedzieć?

Jasne, to bardzo miła historia. W sumie to dzięki żonie Kuby zrobiłem w życiu ogromny krok. Ona od razu wyczuła, że mam chłopaka, wyczuła i powtarzała, kiedy wreszcie jej się przyznam. I w końcu się przyznałem, Damiana przedstawiłem i nie miałem już wyjścia, bo powiedziała, że jeżeli na ślubie zjawię się bez niego, to się na mnie obrazi. Dobry człowiek, po prostu dobry człowiek.

Andrzej Stękała chce upamiętnić zmarłego partnera
Andrzej Stękała chce upamiętnić zmarłego partnera
Źródło: PAP/EPA/FRIEDEMANN VOGEL

"Nigdy nie będziecie szczęśliwi, jeżeli będziecie ukrywać swoje prawdziwe ja"

Po tym coming oucie dostałeś od skoczków ogrom wsparcia, nie tylko tych z Polski.

Bardzo miłe, fajnie, Halvor Egner Granerud, taki gość, a palma nigdy mu nie odbiła, i on kieruje do mnie piękne słowa wsparcia. Czapki z głów przed Karlem Geigerem i Anże Laniszkiem - oni po wydarzeniu Red Bulla w Zakopanem, skakaniem w punkt, przyszli, żeby porozmawiać, niesamowicie budujące, trudne do opisania, naprawdę. Tak samo Martin Schmitt, tak samo Gregor Schlierenzauer, tacy mistrzowie. I polscy skoczkowie, wiadomo. Gregor mnie objął, powiedział, że jestem megagość, że bardzo dobrze zrobiłem, że gratuluje i popiera, że mam walczyć i być dla młodych ludzi inspiracją.

Właśnie, co powiesz młodym ludziom, którzy wciąż się boją? Którzy wciąż w tej szafie siedzą.

Podstawą wyjścia z szafy jest bezpieczeństwo, to znaczy świadomość, że masz wsparcie najbliższych. Jeżeli je macie, to - powiem tak: ryzykujcie, nie czekajcie.

Dlaczego używasz słowa "ryzykujcie"?

Bo to wciąż trudny temat, niestety. Moja mama bardzo boi się tego, że publicznie powiem coś za dużo. A ja straciłem już tak dużo, tak dużo czasu i szczęścia, że gryźć w język się nie zamierzam. Dlatego mówię: "Upewnijcie się, że chociaż w jakimś stopniu jesteście bezpieczni, i ryzykujcie. Jeżeli strach jest za duży, porozmawiajcie z kimś, komu ufajcie - i ryzykujcie. Nigdy nie będziecie szczęśliwi, jeżeli będziecie ukrywać swoje prawdziwe ja".

Ty ukrywałeś za długo?

Tak, zdecydowanie za długo, i teraz głośno o tym mówię. Mnie nie interesuje, czy ktoś ma poglądy prawicowe, czy lewicowe, ludzie są różni, wszyscy dbać powinniśmy o klimat, to na pewno. Nie chodzi o to, żeby ktoś stawał po stronie osób homoseksualnych, a ktoś po stronie heteroseksualnych. Stójmy za człowiekiem, tylko i aż tyle. Wszyscy jesteśmy ludźmi, każdy z nas ma prawo do bycia szczęśliwym. Każdy ma prawo do bycia kochanym. Bardzo przykre jest to, że będąc z kimś w związku, mówię teraz o Polsce, nie masz podstawowych praw. Po Damiana przyleciał helikopter, a ja cały czas byłem na łączach z jego mamą, bo to ona musiała wyrazić zgodę, żeby do tego helikoptera pozwolono mi wsiąść. I zgody oczywiście mi udzieliła, z rodziną Damiana miałem i mam superkontakt. A w świetle prawa byliśmy dla siebie obcymi ludźmi. Ja go zastałem wtedy na podłodze, nieprzytomnego. Przyjechała karetka, przyleciał ten helikopter, trwała akcja reanimacyjna. Zmarł w domu. Zawał. 36 lat miał. Po jego śmierci byłem rozżalony, bardzo. Zadawałem sobie pytanie, dlaczego on, dlaczego nie ja. Gdybym zmarł ja, Damian nie miałby żadnych praw do naszego domu - na przykład taka sprawa. Mieszkaliśmy tu, z moją mamą, a mama Damiana powtarzała, że u niej mieszkać też możemy. Damian był częścią naszej rodziny, ale nie miał prawa po mnie dziedziczyć. To naprawdę boli, jest masa ludzi, którzy boją się takich sytuacji.

Pod koniec czerwca skończysz 30 lat - skok ze spadochronem, opowiadałeś o nim kiedyś, może na to wspomnienie uśmiechniesz się choć na chwilę.

To był prezent na 28. urodziny, pomysł Damiana. To znaczy - on wiedział, że mam takie marzenie, i skrzyknął rodzinę, która złożyła się na ten skok. Teraz nie chcę nic, żadnych prezentów. Zabrzmi to bardzo źle, ale... Staram się żyć szczęśliwie, staram się nawet uśmiechać, trochę żyję jednak z przekonaniem, że każdy dzień zbliża mnie do spotkania z Damianem.

Andrzej Stękała i skok po medal mistrzostw świata w drużynie
Andrzej Stękała i skok po medal mistrzostw świata w drużynie
Źródło: Eurosport
Czytaj także: