Katowicka prokuratura postawiła zarzuty trzem lekarzom z Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu, gdzie dwa lata temu zmarła ciężarna 33-letnia pani Dorota. Lekarze nie przyznali się do winy, odmówili też składania wyjaśnień.
- Zarzut dwóch osób dotyczył bezpośredniego narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia, a zarzut trzeciej osoby objął dodatkowo nieumyślne spowodowanie śmierci. Czyny te są zagrożone karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat - powiedziała Izabela Knapik z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Pacjentka trafiła do szpitala w piątym miesiącu ciąży po odejściu wód płodowych. Kazano jej czekać. Zmarła po trzech dniach z powodu wstrząsu septycznego.
- W przypadku pani Doroty zagrożenie jej życia i zdrowia narastało na przestrzeni czasu, a tymczasem biernie czekano właściwie nie wiadomo na co. Możemy się domyśleć, że czekano na to, aż płód obumrze, po to, żeby nie trzeba było podejmować decyzji, w którym momencie ratujemy życie matki - powiedziała mec. Jolanta Budzowska, pełnomocniczka rodziny zmarłej.
Rodzina uważa, że nie tylko ci trzej lekarze zawinili
Sprawa wstrząsnęła Polską. Rzecznik Praw Pacjenta krótko po tragedii stwierdził, że doszło do szeregu nieprawidłowości: pacjentka nie otrzymała pomocy medycznej, nie została poinformowana o swoim stanie zdrowia, a w dodatku zgłaszane przez nią dolegliwości były ignorowane przez personel.
- Na przestrzeni czasu jej stan się systematycznie pogarszał. Nie podjęto żadnych działań, które by temu zapobiegły. (...) W ocenie rodziny za taki stan rzeczy odpowiada nie tylko ta trójka lekarzy, którzy usłyszeli zarzuty - przekazała mec. Jolanta Budzowska.
Ta tragedia była wielokrotnie przywoływana w debacie publicznej na temat obowiązujących przepisów aborcyjnych w Polsce, które są jednymi z najbardziej restrykcyjnych w Europie.
- Te postępowania, o których wiemy, że się toczą, kolejne zarzuty stawiane kolejnym lekarzom, to jest, oczywiście, obiecujący znak z perspektywy jakości świadczonej w polskich szpitalach, bo widzimy nareszcie reakcję systemu - powiedziała Antonina Lewandowska z Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny "Federa".
Polskie szpitale przeprowadzają coraz więcej aborcji
Rok temu ministra Izabela Leszczyna przedstawiła wytyczne dla szpitali, które nie zmieniły prawa, ale zmieniły podejście. - Jeśli w podmiocie leczniczym będzie żądanie drugiego orzeczenia bądź zwoływania konsylium, to należy to uznać za utrudnianie dostępu do procedury medycznej - mówiła w sierpniu 2024 roku Izabela Leszczyna.
Za to grożą konsekwencje. NFZ za odmowę przeprowadzenia aborcji zaczął szpitale karać. - Wytyczne ministry Leszczyny są obiecujące. Widzimy, że szpitale faktycznie się przełamały. W tej chwili są bardziej skłonne przestrzegać prawa, które i tak w Polsce obowiązywało i obowiązuje - skomentowała Antonina Lewandowska. Jej zdaniem teraz w polskich szpitalach jest bezpieczniej, ale wciąż jest ogrom pracy do wykonania.
To widać w danych. W 2024 roku w polskich szpitalach przeprowadzono blisko 900 zabiegów aborcji. To dwukrotnie więcej niż w roku 2023, ale to ciągle nie jest wielki procent. Większość aborcji w Polsce wykonywanych jest poza szpitalem.
- Rodzina wierzy, że te działania doprowadzą między innymi do niezbędnych zmian w prawie, które poprawią sytuację pacjentek, które zwiększą bezpieczeństwo pacjentek i lekarzy - powiedziała mec. Jolanta Budzowska.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24