Prokuratura badająca sprawę konia, który potknął się i upadł na drodze do Morskiego Oka w Tatrach, zakończyła pracę i umorzyła dochodzenie. Incydent, do którego doszło 3 maja tego roku, zbulwersował opinię publiczną po tym, jak w sieci pojawiło się nagranie, na którym widać było, że woźnica cucił konia uderzeniem w pysk. Zdaniem powołanych przez prokuratorów biegłych, nie można mówić w tym przypadku o znęcaniu się nad zwierzęciem.
Do upadku konia o imieniu Lizus na trasie do Morskiego Oka doszło 3 maja tego roku. Następnie woźnica ocucił konia poprzez klepnięcie go w nozdrza. Koń natychmiast wstał i pomaszerował w zaprzęgu dalej. Nagranie tej sytuacji wykonane przez turystów trafiło do sieci, a obrońcy praw zwierząt złożyli zawiadomienie o znęcaniu się na koniem.
"Sposób powszechnie przyjęty w takich przypadkach"
- Z przedstawionej opinii biegłego lekarza weterynarii wynika, że nie doszło do znęcania się nad koniem, a jego przewrotka była zwykłym przypadkiem. Nie nastąpiła na skutek przemęczenia czy innych okoliczności zdrowotnych, a sposób ocucenia konia przez woźnicę jest powszechnie przyjętym w tego rodzaju przypadkach - przekazuje prokurator rejonowy w Opatowie Rafał Kobiec. Dochodzenie w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Opatowie w woj. świętokrzyskim. Według zawiadamiających obrońców praw zwierząt, na drodze do Morskiego Oka 3 maja b.r. miało dojść do nadmiernego przeciążenia konia pracą, co miało doprowadzić do jego upadku. Zdaniem aktywistów, woźnica uderzył konia w pysk, zadając mu ból.
Siedem miesięcy pracy
Prokuratora powołała biegłego z zakresu medycyny weterynaryjnej celem ustalenia okoliczności i przyczyny upadku konia. Biegły miał też stwierdzić, czy uderzenie leżącego konia w nozdrza sprawiło mu ból i czy tego rodzaju zachowanie było dopuszczalną formą ocucenia konia. Po tym zdarzeniu do siedziby Tatrzańskiego Parku Narodowego przyjechała minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, która spotkała się z obrońcami praw zwierząt i wozakami organizującymi konny transport do Morskiego Oka. Zawarto wówczas 12-punktowe porozumienie dotyczące m.in. ograniczenia liczby osób na wozie oraz zapoczątkowano testy elektrycznego busa na tej turystycznej trasie. W grudniu resort sfinansował zakup czterech "elektryków", które od maja mają wozić turystów nad popularne tatrzańskie jezioro. Transport konny ma funkcjonować równolegle.
Walka o dobrostan koni
Aktywiści domagają się całkowitego wycofania transportu konnego z trasy do Morskiego Oka. Twierdzą, że zwierzęta cierpią ciągnąc wozy pod górę, a trasa jest zbyt wyczerpująca, by praca koni mogła odbywać się w humanitarnych warunkach.
Konie pracujące na trasie do Morskiego Oka przed każdym letnim sezonem turystycznym przechodzą szczegółowe badania weterynaryjno-hipologiczne, w tym ortopedyczne. W bieżącym roku 303 z 307 koni zostało dopuszczonych do pracy na trasie przez wszystkich członków komisji, a w ubiegłym roku dwa konie nie przeszły badań i zostały wycofane z pracy. Zasady pracy koni na górskim odcinku ściśle określa regulamin Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Viva!