"Cisi doradcy" i miliony z publicznych pieniędzy. "Za to, że jest się blisko partii"

PZU
Tak PiS wyprowadzało pieniądze ze spółek Skarbu Państwa. "Mówimy tak naprawdę o miliardach"
Źródło: Małgorzata Mielcarek/Fakty po Południu TVN24
Z audytów przeprowadzanych w największych spółkach Skarbu Państwa wynika, że w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy dziesiątki milionów złotych mogły trafiać jako wynagrodzenie do ludzi, którzy praktycznie nic nie robili. Co więcej, niektórzy z nich zostali zatrudnieni dosłownie w ostatniej chwili, już po wyborach 15 października 2023 roku.

- To nie jest kwestia wkurzenia się, to jest kwestia po prostu przyzwoitości - tak minister aktywów państwowych Wojciech Balczun zapowiedział przyspieszenie rozliczeń nieprawidłowości z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy w spółkach Skarbu Państwa. Skala strat ma cały czas rosnąć. - Mówimy tak naprawdę o miliardach - stwierdził.

Kolejne audyty dokumentują nadużycia i wskazują na źle wydawane pieniądze, które teraz - według zapowiedzi - mają do Skarbu Państwa wracać nawet z prywatnych kieszeni. Między innymi byłej prezeski PZU Beaty Kozłowskiej-Chyły, która jako kolejna osoba, po Danielu Obajtku, może odpowiadać własnym majątkiem.

Fikcyjni doradcy w PZU za miliony

W sprawie dotyczącej PZU chodzi o zatrudnianie i płacenie fikcyjnym doradcom, co opisał "Newsweek". - Mówimy o dziesiątkach milionów złotych na pewno w przypadku tych umów - przekazał Wojciech Balczun.

To na przykład taka umowa, jak ta podpisana z rektorem Uniwersytetu Warszawskiego Alojzym Nowakiem, który w PZU miał zarobić cztery miliony złotych. Mniej, ale nadal powyżej miliona złotych, trafiło do Waldemara Parucha, doradcy polityka PiS Przemysława Czarnka. Jerzy Milewski, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, przez siedem lat zarobił w spółce ponad pięć milionów złotych.

Dziennikarka Małgorzata Raczyńska-Weinsberg była zatrudniona jako "doradczyni" za rządów PiS nie w jednej, ale w dwóch spółkach - PZU i Pekao - choć w tym samym czasie pracowała też w państwowych mediach. W czasie gdy w obu spółkach pobierała wynagrodzenie, przeprowadziła wywiad z Jarosławem Kaczyńskim.

Zarobiła w sumie ponad półtora miliona złotych w PZU, a w Pekao niemal 3,5 miliona złotych. To tylko jeden z 40 przypadków tak zwanych cichych doradców. Cichych - bo tak naprawdę mieli nie pracować. - To były pieniądze tak naprawdę za polityczne wsparcie, to były benefity za to, że jest się blisko partii, która rządziła - ocenił Jakub Korus, dziennikarz "Newsweeka".

Małgorzata Raczyńska-Weinsberg pozostała blisko PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Rozmawiała z nim wiosną tego roku w sprzyjających mu mediach prywatnych - w telewizji wPolsce24. Dziś Jarosław Kaczyński znajomości z tą dziennikarką się nie wypiera, ale jego zdaniem to nie ma związku z jej zatrudnieniem w państwowych spółkach.

"Złota era dzieci PiS"

Sprawy, które teraz trafiają do prokuratury, według prezesa PiS, mają jeden cel. - To są przedsięwzięcia o charakterze politycznym - ocenił Kaczyński.

Polityczny miał być zysk - odpowiada koalicja rządząca. Gigantyczne zarobki osób związanych z PiS-em miały mieć jasny związek z późniejszymi wpłatami na konto PiS.

- Mierzono siłę tego poparcia dla PiS-u grubością portfela - komentował poseł Nowej Lewicy Andrzej Szejna. - Tworzenie nowych elit zapowiadane szumnie przez Jarosława Kaczyńskiego było złotą erą dzieci PiS - oceniła Paulina Hennig-Kloska, ministra klimatu i środowiska.

Audyty do tej pory przeprowadzono w ponad stu spółkach Skarbu Państwa, do prokuratury trafiło ponad sto zawiadomień. Rozliczenia mają przyspieszyć. W spółkach powstaną nowe stanowiska dla osób nadzorujących audyty, które mają usprawnić kontakt z wymiarem sprawiedliwości. Na razie prokuratura nie postawiła żadnych zarzutów w sprawie PZU.

OGLĄDAJ: Obejrzyj dłuższe wydanie "Faktów"
pc

Obejrzyj dłuższe wydanie "Faktów"

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: