- Dziennie odbieram po 40 telefonów i nikt nie pyta o mnie - wzburza się mężczyzna, który "odziedziczył" numer telefonu po aktorce Joannie Brodzik. O nim i innych osobach znajdujących się w takim położeniu pisze "Super Express".
21-letni Paweł Gabryś jest magazynierem i przed dwu laty od operatora sieci telefonicznej otrzymał numer, z którego wcześniej korzystała znana aktorka. - Dzwonią do niej przedszkolanki z zaproszeniami na występy, agenci ubezpieczeniowi i dziennikarze. Kiedy mówię, że to pomyłka - nie wierzą - skarży się mężczyzna. Jak opowiada, w błąd wprowadziła go ekspedientka w salonie. Gdy w czasie podpisywania umowy zapytał, czy numer był już aktywowany i może spodziewać się pomyłkowych telefonów, kobieta zaśmiała się i zbyła go: - Przecież nikt tego numeru nie zna.
Nie on jeden znalazł się w takiej sytuacji. Dziennik dotarł do Ani - 16-letniej gimnazjalistki z Wielkopolski, której numeru wcześniej używał czołowy polski kierowca Robert Kubica oraz anonimowej kobiety ze Szczecina, do której wydzwaniają teraz interesanci detektywa Krzystofa Rutkowskiego. Scenariusz oczywiście się powtarza - wiele połączeń, większość to pomyłki. - Prawdziwa lawina spadła na mnie po wypadku Kubicy - opowiada Ania. Szczecinianka natomiast, nie może zapomnieć 8. maja, kiedy Rutkowski wyszedł z aresztu.
Biegły sądowy Krysztof Gajewski jest zdania, że takie postępowanie operatorów to nadużycie. Numer VIP-a nie powinien ponownie trafiać na rynek - mówi. Uważa, że klient powinien w takiej sytuacji wymusić bezpłatną zmianę numeru.
W sprawie magazyniera z Białej Podlaskiej, problem obiecał już rozwiązać operator. Co jednak z innymi osobami, którym trafia się komórkowa scheda po polskich celebrities? Nie wiadomo, bo jak widać na przykładzie powyższej trójki, może się to przydarzyć każdemu.
Źródło: Super Express
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl