Z dochodów z ceł administracja chce nie tylko zasypać dziurę budżetową, ale też wypłacić Amerykanom o niskich i średnich dochodach jednorazową "dywidendę celną" w wysokości 2000 dolarów.
Trump o "dywidendzie dla Amerykanów"
Pomysł "dywidendy dla zwykłych Amerykanów" Trump promował od niedzieli - najpierw w mediach społecznościowych, potem podczas briefingu w Gabinecie Owalnym i przy zaprzysiężeniu nowego ambasadora USA w Indiach, Sergio Gora.
- Wypłacimy około 2000 dolarów naszym obywatelom o średnich i niskich dochodach, a pozostałe środki z ceł pójdą na redukcję długu - zapowiedział prezydent, cytowany przez Reutersa.
Kevin Hassett, główny doradca ekonomiczny Trumpa, tłumaczył dziennikarzom w Białym Domu, że początkowo Biały Dom zakładał przeznaczenie całości dochodów z ceł na zmniejszenie deficytu. Teraz jednak, dzięki "ogromnemu wzrostowi wpływów podatkowych", pojawiła się przestrzeń na bezpośrednie wsparcie obywateli.
Czytaj też: Media: czarne chmury nad Donaldem Trumpem
Trump: to byłaby gospodarcza katastrofa
Za pomysłem Białego Domu stoją jednak poważne wątpliwości prawne, które mogą storpedować cały plan. Sprawa toczy się o legalność ceł nakładanych na podstawie ustawy IEEPA z 1977 roku - paradoksalnie, ten akt prawny w ogóle nie wspomina o cłach. Podczas zeszłotygodniowych przesłuchań w Sądzie Najwyższym sędziowie nie kryli sceptycyzmu wobec tak szerokiego wykorzystania prezydenckich uprawnień nadzwyczajnych.
Sędzia Amy Coney Barrett ostrzegła, że zwrot ceł importerom, którzy już je odprowadzili, byłby "bardzo skomplikowany". Nadal jednak nie wiadomo, kiedy sąd wyda orzeczenie i czy firmy będą miały prawo odzyskać ponad 100 miliardów dolarów wpłaconych dotąd tytułem ceł Trumpa.
Prezydent zareagował ostro na doniesienia medialne o możliwych zwrotach. W poniedziałkowym wpisie stwierdził, że szacunki są "zdecydowanie zaniżone", a rzeczywista kwota zwrotu mogłaby przekroczyć 2 biliony dolarów.
- Nie podają właściwych liczb. To byłaby gospodarcza katastrofa. Przegrana w Sądzie Najwyższym byłaby katastrofą dla bezpieczeństwa narodowego - podkreślił Trump reporterom.
Inflacja w USA
Ostatnie miesiące przyniosły spadek notowań Trumpa w sondażach. Amerykanie coraz głośniej narzekają na drożyznę, zwłaszcza w stanach takich jak New Jersey, Wirginia czy Nowy Jork, gdzie kwestie finansowe zadecydowały o zwycięstwach Demokratów.
We wrześniu ceny konsumpcyjne wzrosły wolniej niż oczekiwano - wzrost kosztów paliw zrównoważyły tańsze bilety lotnicze, hotele, używane auta i spowolnienie podwyżek czynszów. Jednak cła nadal windowały ceny odzieży, AGD, mebli, pościeli i sprzętu sportowego.
Roczna inflacja CPI wyniosła we wrześniu 3,0 proc. (wobec 2,9 proc. miesiąc wcześniej), co oznacza, że jest nadal daleko od celu Fedu na poziomie 2 procent.
Autorka/Autor: BC/kris
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/GRAIG HUDSON / POOL