- Dlaczego 80 procent rodziców płaci za dodatkowe zajęcia?
- Jak reforma zadań domowych wpłynęła na popularność zajęć pozalekcyjnych?
- Czy Polska zmierza w kierunku azjatyckiego modelu edukacji?
- Jakie są najpopularniejsze zajęcia dodatkowe wśród dzieci?
- Czy dodatkowe zajęcia pogłębiają nierówności edukacyjne?
Wanda ma siedem lat. Po szkole chodzi na konwersacje z angielskiego i hiszpańskiego, do szkoły muzycznej, na basen, a w weekendy także na brazylijskie jiu jitsu.
- Szczęśliwie Wanda ma milion pomysłów i chęci, od koni, przez taniec, po szydełkowanie, jest megachętna na wszelkie warsztaty - tłumaczy Zbyszek, jej tata. Koszt zajęć jest różny, od 50 zł za godzinę angielskiego, poprzez 68 zł za pojedyncze wejście na basen, aż po największy koszt - 4 tysiące zł za semestr szkoły muzycznej. Jiu jitsu jest za darmo, bo Zbyszek jest trenerem. Przy założeniu, że w miesiącu są cztery tygodnie, za wszystkie zajęcia wychodzi około 1500 zł miesięcznie.
- Trochę drogo, ale można powiedzieć, że cena nie gra roli. Oczywiście w rozsądnych granicach - wyjaśnia Zbyszek.
Wanda nie jest wyjątkiem. Już 80 proc. rodziców dzieci w wieku szkolnym deklaruje, że posyła je na płatne zajęcia dodatkowe - dowiadujemy się z badania CBOS-u. To najwięcej od 1998 roku, czyli od momentu, gdy sondażownia zaczęła ten temat monitorować. W roku szkolnym 2014/2015 po raz pierwszy takich rodziców wśród badanych była ponad połowa, to znaczy - więcej było osób, które posyłały dzieci na dodatkowe zajęcia, niż nie posyłały.