Kraje UE nie osiągną do maja porozumienia ws. przepisów dla ekologicznej produkcji żywności - uważa minister rolnictwa Marek Sawicki. Bardziej optymistyczna jest sprawująca właśnie prezydencję Łotwa, według której do ustalenia zostały tylko kwestie techniczne.
Unijni ministrowie rolnictwa dyskutowali w poniedziałek w Brukseli o propozycji nowych przepisów dotyczących produkcji ekologicznej i znakowania takich produktów. Prezydencja zakłada, że do maja zostanie wypracowane stanowisko, które będzie punktem wyjścia do negocjacji z Parlamentem Europejskim. Ma on przyjąć swój raport w lipcu. Dodatkowym bodźcem do prac nad nowymi przepisami jest sygnał Komisji Europejskiej, która zagroziła, że jeśli nie będzie w nich postępu, to wycofa swą przedstawioną w marcu 2014 r. propozycję.
Łotwa wierzy
- Wiele państw bardzo ostrożnie podchodzi do proponowanych zmian. Wszystko wskazuje na to, że raczej prezydencja w maju, tak jak planuje, ostatecznych konkluzji nie podejmie - powiedział polskim dziennikarzom Sawicki. Jego zdaniem będzie dobrze, jeśli kolejna prezydencja, luksemburska, zdąży załatwić tę kwestię. Sprawująca prezydencję w Radzie UE Łotwa wciąż jednak wierzy, że możliwe jest osiągnięcie porozumienia w maju. Łotewski minister rolnictwa Janis Duklavs relacjonował po obradach, że dyskusja była owocna, a rozmowy na temat reżimu importowego "umożliwiają osiągnięcie znaczącego postępu w opracowywaniu tego prawa". - Wierzę, że można śmiało założyć, iż wszystko to, co zostało w tym temacie, to tylko regulacje techniczne - powiedział Duklavs. Propozycja KE przewiduje szereg zmian w systemie rolnictwa ekologicznego, którego produkcja w ostatniej dekadzie wzrosła czterokrotnie. To np. zmiany dotyczące produkcji mieszanej, systemu kontroli czy jej zakresu. Wiele państw chce wyjątków w systemie pozwalających na zachowanie gospodarstw "mieszanych", bo, jak argumentują, bez tych wyjątków utrzymanie produkcji ekologicznej byłoby trudne. - Wzrost od 6 do 9 proc. rocznie to jest tempo wzrostu sektora, które pokazuje potrzeby rynku" - powiedział Phil Hogan, unijny komisarz ds. rolnictwa. "Widzę potrzebę uproszczenia zasad w sektorze, by zwiększać zatrudnienie (...). Równocześnie konsumenci muszą mieć zaufanie do logo ekologicznego i skuteczności systemu. Musi być to system wiarygodny – dodał komisarz. Hogan zwrócił uwagę na potrzebę wzmocnienia systemu kontroli także dla produktów importowanych spoza UE. - Nadużycia w imporcie wskazują na potrzebę zajęcia się tym problemem - zaznaczył.
Rozbieżności
Poniedziałkowa dyskusja ministrów wykazała różne podejście państw członkowskich do problemu pozostałości środków niedozwolonych w produktach ekologicznych. Niektóre państwa sprzeciwiają się unijnemu limitowi dla takich pozostałości i wolą kłaść nacisk na cały proces produkcji, a nie tylko na produkt końcowy. Np. Holandia chce większej elastyczności w tym zakresie; podkreśla ona, że często uprawy konwencjonalne są odpowiedzialne za te zanieczyszczenia, więc trudno byłoby za nie karać uprawy ekologiczne. Inne państwa podkreślały jednak potrzebę surowych reguł, gdyż są one warunkiem zaufania konsumentów. - Etykietowanie zanieczyszczonych produktów logiem organicznym jest niedopuszczalne – mówił komisarz ds. rolnictwa.
- W opinii Polski jest ważny nie tylko proces produkcji, ale zaufanie i ochrona konsumenta, dlatego Polska popiera harmonizację zasad postępowania w przypadku stwierdzenia wystąpienia nieprawidłowości w produkcji ekologicznej - powiedział Sawicki podczas poniedziałkowego spotkania. Rozbieżności dotyczą także systemu kontroli, jego częstotliwości i formy. Np. Polska jest zwolenniczką kontroli opartych na analizie ryzyka, podobne stanowisko prezentowały np. Holandia, Wielka Brytania i Irlandia. - Tutaj oczywiście opowiedziałem się za koniecznością uproszczenia procedur (...), za ograniczeniami w zakresie kontroli; nie coroczne kontrole, a kontrole w zależności od ryzyka, jakie ewentualnie ta produkcja niesie - wyjaśnił Sawicki. Niemniej, wiele innych państw opowiada się za corocznymi kontrolami. Np. Włochy uważały, że ograniczenie kontroli byłoby negatywnym sygnałem dla konsumenta. Różne punkty widzenia prezentują kraje członkowskie także jeśli chodzi o okresy przejściowe dla systemu równoważności produktów importowanych z krajów trzecich. Mimo że większość państw zgadza się z potrzebą, by kraje trzecie musiały stosować reguły unijne, jeśli chcą produkować na rynek UE, to niektórzy ministrowie zwracali uwagę, że kraje trzecie mają zbyt różną infrastrukturę i środki, by w pełni sprostać unijnym wymogom. Okres przejściowy powinien być skrócony z proponowanych 5 do co najwyżej dwóch lat - stwierdził Sawicki dodając, że powinien stosować się on do tych produktów ekologicznych, które nie są produkowane na rynku unijnym.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu