Czy loty nad strefami wojennymi są bezpieczne? A jeśli tak, to na jakiej wysokości? Katastrofa rosyjskiego samolotu, który rozbił się w Egipcie ponownie wywołała pytania o bezpieczeństwo lotów nad regionami, na których toczą się działania zbrojne lub mają miejsce silne konflikty społeczne.
W piątek zbliżone do śledztwa źródło agencji AFP poinformowało, że analiza dwóch czarnych skrzynek (rejestratorów parametrów lotu i rozmów w kokpicie), zestawiona z ustaleniami z miejsca katastrofy, pozwala dać "zdecydowane pierwszeństwo" hipotezie o zamachu bombowym.
Niebezpieczny obszar
Niektóre linie lotnicze wobec tego zdecydowały się na trasy alternatywne mające na celu ominięcie niebezpiecznych obszarów, gdzie bojownicy tak zwanego Państwa Islamskiego walczą z egipskimi siłami bezpieczeństwa. Na tej liście znajduje się Air France, KLM, Lufthansa, Emirates, Qatar Airways, Air Arabia, czy Flydubai Etihad.
O tym, że to region niebezpieczny wiadomo jednak już od dawna. Jak przypomina CNN Money, Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego wydała wytyczne dla tego regionu już przed rokiem, kiedy ostrzegała linie lotnicze o "znacznym ryzyku" z powodu "trwających działań powstańczych" w północnej części Półwyspu Synaj.
Jednocześnie wskazując, by nie latać w tej strefie powietrznej poniżej 8 km. Amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa, która kontroluje amerykańskie linie lotnicze, na podobne wytyczne zdecydowała się w marcu br.
Ale samolot linii czarterowych Kogalymavia, znanych też jako MetroJet leciał powyżej 9 km, kiedy 31 października nagle zniknął z ekranów radarów po starcie z egipskiego kurortu Szarm el-Szejk. W katastrofie Airbusa A321 zginęły wszystkie 224 osoby na pokładzie, w większości turyści wracający do Petersburga z wakacji w Egipcie.
Dodatkowych środków w związku z katastrofą nie podejmuje LOT. - Nie mamy najmniejszego powodu, aby reagować na te decyzje z racji tego, że nie wykonujemy żadnych rejsów ani do Szarm el-Szejk, ani nad Synajem, ani do żadnej innej destynacji, która byłaby w pobliżu - mówił w rozmowie z tvn24bis.pl Adrian Kubicki, rzecznik prasowy narodowego przewoźnika.
Lista rośnie
Lista stref objętych zakazem lotów jednak stale rośnie, szczególnie po tym jak nasila się konflikt na Bliskim Wschodzie. Od 2014 roku amerykańskie linie lotnicze zakazały lotów pasażerskich nad Irakiem oraz Syrią.
Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego jest mniej restrykcyjna w swych działaniach. Zamiast zakazywania przewoźnikom lotów na niektórych trasach, wydaje wytyczne w zakresie bezpieczeństwa i pozostawia swobodę władzom krajowym.
Niedawno ostrzegała przed ryzykiem stwarzanym przez nisko latające pociski nad obszarem Iranu i Iraku. Ale Agencja nie dokonuje żadnych zaleceń dotyczących tego, czy piloci powinni zmienić trasy, wskazując jedynie, że pociski są dostrzegane na wysokości znacznie poniżej tej, na której latają linie lotnicze.
Stąd dostrzega się różnorodność reakcji.
Air France zareagował wprowadzając przepisy przejściowe dla lotów dotyczących Iranu oraz Iraku, podczas gdy niemiecka Lufthansa nie dokonała żadnych zmian. To jednak nie wszystkie niebezpieczne strefy, których mogą obawiać się pasażerowie.
Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego ostrzegała również wszystkie linie lotnicze, że powinny pozostawać na wysokości powyżej 8 km w trakcie lotów nad Afganistanem, Jemenem, Somalią oraz częścią Pakistanu. Stany Zjednoczone uzupełniły listę o Mali oraz Sudan Południowy.
Poza obszarami lotów amerykańskich linii pozostaje ponadto Korea Północna i część Libii. Jak przypomina CNN Money na tej liście znajduje się również wschód Ukrainy, gdzie latem ub.r. doszło do zestrzelenia samolotu linii Malaysia Airlines.
Autor: mb / Źródło: CNN Money
Źródło zdjęcia głównego: tvn24