Co najmniej 150 kilogramów mięsa z chorego bydła z Polski trafiło na francuskie stoły - poinformowało tamtejsze ministerstwo rolnictwa. - Media nad Sekwaną mówią wprost o kolejnym skandalu sanitarnym w całej Europie - podkreśla Anna Kowalska, korespondentka TVN24 BiS w Paryżu.
Kolejnym, bo we Francji ruszył właśnie proces sądowy związany ze skandalem z 2013 roku. Jak przypomniał tygodnik "Le Point", to właśnie wtedy wykryto niezarejestrowane mięso końskie w gotowych posiłkach w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Jak się później okazało, trafiło ono również do innych krajów, w tym Francji, gdzie miało być sprzedawane jako wołowina. Według francuskiej organizacji konsumenckiej UFC Que Choisir mięso pochodziło z Rumunii.
Guy Hermouet z francuskiego ogólnokrajowego stowarzyszenia sektora mięsnego, wyraził nadzieję, że zamieszanie z mięsem z Polski "obudzi Europejczyków".
Mięso z chorego bydła we Francji
W piątek minister rolnictwa i gospodarki żywnościowej tego kraju Didier Guillaume poinformował, że francuskie służby sanitarne znalazły w sumie 795 kg mięsa chorych krów z Polski w dziewięciu firmach sektora rolno-spożywczego.
Resort poinformował wieczorem, że jeszcze tego samego dnia zniszczono 500 kg zakwestionowanego mięsa. Jak dodano, co najmniej 150 kg trafiło jednak do konsumentów. W związku z tym, masarnie wywiesiły plakaty ostrzegające klientów.
Z oświadczenia ministerstwa wynika, że około 145 kg mięsa nadal jest poszukiwanych.
Zdaniem szefa resortu rolnictwa, "to straszne oszustwo, oszustwo gospodarcze, oszustwo zdrowotne w polskiej rzeźni".
- Dowiedzieliśmy się o tym przedwczoraj wieczorem i oddelegowaliśmy do tej sprawy wszystkie nasze zespoły - zaznaczył w piątek w wywiadzie dla francuskiej telewizji informacyjnej CNews.
Reakcje po reportażu "Superwizjera"
"Superwizjer" TVN ujawnił kwitnący w Polsce rynek obrotu chorym i martwym bydłem. Patryk Szczepaniak, dziennikarz "Superwizjera", który zatrudnił się w rzeźni skupującej chore i padłe krowy, opowiada o tym, co widział i jak został zdekonspirowany. CZYTAJ W MAGAZYNIE TVN24
Materiał wywołał falę reakcji w całej Europie. W piątek rzeczniczka Komisji Europejskiej Anca Paduraru poinformowała, że mięso z nielegalnego uboju krów w polskich rzeźniach trafiło do 14 krajów Unii. Oprócz Polski i Francji są to: Czechy, Estonia, Finlandia, Francja, Węgry, Litwa, Łotwa, Portugalia, Rumunia, Hiszpania, Szwecja, Niemcy i Słowacja. Przypomnijmy, że początkowo mówiono o 10 krajach.
Paduraru podkreśliła, że trwa weryfikacja tego, gdzie mogło trafić mięso z nielegalnego uboju, więc ta lista może się jeszcze zmienić.
Kontrola
W poniedziałek do Polski przylecą inspektorzy KE, aby zbadać sprawę nielegalnego uboju krów.
- Wizyta została uzgodniona z komisarzami. W takich sytuacjach chcemy, by inspektorzy z innych krajów zobaczyli te działania, które podejmujemy. Nie może być tak, że incydentalne wydarzenie, podłe i dyskwalifikujące, będzie rzutowało na wizerunek polskiej żywności na świecie - powiedział w rozmowie z TVN24 minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
- Chcemy w uzgodnieniu z Komisją Europejską wprowadzić zmiany ustawowe, które w sposób systemowy te sytuację naprawią. Przede wszystkim w ubojniach, gdzie nie ma 24-godzinnej obecności lekarzy weterynarii, trzeba wprowadzić 24-godzinny monitoring. To jest dość logiczne i będzie natychmiast wprowadzane - dodał.
Minister rolnictwa podkreślił również, że "nie ma możliwości zakazu eksportu" przez Komisję Europejską.
Autor: mb/ToL / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN